Podczas pandemii, jeśli ktoś ma chorobę serca i naczyń, powinien restrykcyjnie przestrzegać zaleceń w leczeniu - powiedział PAP kardiolog, lipidolog, epidemiolog chorób serca i naczyń prof. Maciej Banach, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi (ICZMP).

"W dobie pandemii, ludzie bojąc się przemieszczać, niestety, przestają też chodzić do szpitali i leczyć się" – powiedział PAP profesor Banach. "Pacjenci nie diagnozują się, nie monitorują swoich objawów, znacznie rzadziej zwracają się do lekarza w przypadku ich wystąpienia" - dodał.

"Ta obawa przed koronawirusem, jako konsekwencja braku diagnostyki i leczenia, to jest na pewno element, który – w dłuższej perspektywie - spowoduje wzrost śmiertelności, jeśli chodzi o wszystkie choroby” – zaznaczył. "Zresztą, w ostatnich tygodniach obserwuje się istotny wzrost liczby zgonów w przypadku wszystkich schorzeń w porównaniu z tym samym czasem w latach ubiegłych” – dodał.

"Teraz przypatrujemy się, czy ten wzrost ma związek tylko i wyłącznie z chorobą COVID-19, czy także dotyczy już innych przyczyn” – powiedział Banach.

"W pierwszym etapie pandemii, w marcu i kwietniu, kiedy nie znaliśmy wirusa, nie wiedzieliśmy do końca, jak się zachować, zauważyliśmy nawet o połowę mniejsze obłożenie oddziałów szpitalnych" – przypomniał kardiolog. "To dotyczyło schorzeń serca i naczyń, ale również onkologii i innych chorób” – mówił.

"Od maja zaczęliśmy na nowo bardzo aktywnie namawiać do badań, mówiliśmy, że szpitale są bezpieczniejsze niż sklepy, czy stacje benzynowe” – zwrócił uwagę prof. Banach.

"Mówiliśmy: badajcie się, przychodźcie, diagnozujcie się, dajcie nam możliwość leczenia waszych chorób podstawowych, bo możecie na te choroby umrzeć” – przypomniał.

Profesor podkreślił, że niewłaściwe leczenie chorób serca i naczyń w przypadku infekcji SARS-CoV-2 może istotnie zwiększać ryzyko śmierci z powodu choroby Covid-19. "Jeżeli wówczas dojdzie do zarażenia koronawirusem, to przebieg COVID-19 może być dramatycznie ciężki” – ostrzegł Banach.

"I teraz te słowa o profilaktyce, monitorowaniu, optymalnym leczeniu powinny jeszcze mocniej wybrzmieć, niż podczas pierwszej fali pandemii wiosną” – mówił. "Czynniki ryzyka, jak m.in. otyłość, nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe, rozpoznana choroba sercowo-naczyniowa czy choroba niedokrwienna serca lub niewydolność serca zwiększają drastyczne ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19” – wyjaśnił profesor.

Lekarz podkreślił, że bardzo ważne jest zawsze, a teraz jeszcze bardziej, odpowiednie, regularne przyjmowanie leków na choroby podstawowe. "Jeżeli pacjenci będą mieli właściwe poziomy glukozy we krwi, właściwe ciśnienie tętnicze, dobry poziom cholesterolu, to nawet jeśli dojdzie do zakażenia koronawirusem, zmniejszamy znacznie ryzyko powikłań” – podkreślił kardiolog.

Prof. Banach powiedział PAP, że teraz wiedza o wpływie zakażenia koronawirusem, czy przebiegu COVID-19 na inne choroby jest znacznie większa niż na początku pandemii.

"Wiemy, że na przykład statyny obniżające cholesterol, są tymi lekami, które mogą poprawić rokowanie w przebiegu pandemii dla osób, które je regularnie i we właściwych dawkach przyjmują” – stwierdził naukowiec. "Statyny mogą powodować, że następuje zahamowanie replikacji wirusa. Hamują też wnikanie SARS-CoV-2 do komórek gospodarza i działają silnie przeciwzapalnie” – wymieniał profesor.

Kardiolog dodał, że statyny stabilizują tzw. blaszkę miażdżycową. "Jeżeli ta blaszka się oderwie, co może nastąpić np. w przebiegu tzw. burzy cytokinowej po zakażeniu koronawirusem, to taka sytuacja jest przyczyną zawałów, udarów" – wyjaśnił. "Dlatego tak ważne jest teraz ich przyjmowanie, a z tym może być problem, bo praktyka kliniczna pokazuje, że nawet co druga osoba, która ma wskazania do przyjmowania statyn, nie przyjmuje ich regularnie" - dodał.

Prof. Maciej Banach zwrócił uwagę, że niezależnym czynnikiem, także przy schorzeniach kardiologicznych w dobie koronawirusa, jest silny stres. "To lęk przed chorobą, przed restrykcjami, na przykład przed przymusową izolacją czy skutkami ekonomicznymi pandemii” – powiedział kardiolog. Natomiast oczywiście ten stres nie może być uzasadnieniem braku diagnostyki, nie zgłaszania się do lekarza w przypadku wystąpienia objawów - podkreślił.

"Aby zwalczyć stres bardzo polecam, w miarę możliwości, wysiłek fizyczny. Nawet w mieszkaniu to jest możliwe. Ja na przykład regularnie biegam i ćwiczę, a jeśli będzie kolejne ograniczenia można ćwiczyć w ogródku, a nawet w pokoju” – mówił. "Ważne też, aby w stresie zająć się tym, co lubimy. Ja wówczas wracam do swojej pasji - filatelistyki, a kiedyś porządkowałem książki katalogując zbiory" – dodał.

"Każdy indywidualnie musi znaleźć sposób na emocje i na podwyższony poziom stresu podczas pandemii" – powiedział PAP kardiolog Maciej Banach.

Zdaniem profesora, w tej fazie pandemii nie można przewidzieć jej ewentualnego rozwoju i społecznych ani gospodarczych skutków.

"Niestety, na tym etapie nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Wszystkie wzory matematyczne, epidemiologiczne kompletnie się nie sprawdzają" - powiedział Banach. "Jako epidemiolog chorób serca i naczyń patrzę na to z ogromną dozą troski, a obecnie już przerażenia" - dodał.

"Jeśli ten geometryczny skok będzie nadal postępował, to rzeczywiście niedługo może nie być miejsc szpitalnych i respiratorowych, a sytuacja stanie się wyjątkowo trudna" - zaznaczył.

Profesor powiedział, że aby zahamować liczbę infekcji potrzeba kolejnych obostrzeń. "Wydaje się, że konieczne są tylko bardzo klarowne, szybkie restrykcje i to znacznie większe niż teraz" - stwierdził.

"Teraz nie ma już źródeł infekcji, nie wiemy, skąd się biorą. Jest tak dużo zarażeń, że aby to powstrzymać, może się okazać, że jedyną skuteczną metodą będzie lockdown" - uważa prof. Banach.

W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o nowej, dobowej liczbie zakażeń – 20 tys. 156 oraz o liczbie zgonów – 301. To najwięcej od początku epidemii.