Przy okazji wyborów lokalnych władze przeprowadzą sondaż w sprawie problemów trapiących obywateli. W ten sposób rządzący chcą przejąć inicjatywę na ostatniej prostej kampanii.
Prezydent Wołodymyr Zełenski jeszcze wiosną zapowiadał, że zamierza zadać Ukraińcom pytanie o dopuszczalny dla nich wariant polityki wobec wojny w Zagłębiu Donieckim. Optymalną datą takiego referendum byłby 25 października, gdy Ukraińcy będą wybierać władze lokalne. Parlament nie zdążył jednak uchwalić przepisów wykonawczych pozwalających na przeprowadzenie referendum, więc władze wymyśliły inną, dość oryginalną formułę.
We wtorek prezydent niespodziewanie ogłosił, że w dniu wyborów zostanie zorganizowany „ogólnonarodowy sondaż”. Zełenski ma zamiar codziennie ujawniać kolejne z pięciu planowanych pytań sondażowych, co pozwoli rządzącemu Słudze Narodu zdominować serwisy informacyjne na cały tydzień roboczy. Wczoraj prezydent ujawnił pierwsze z nich: „Czy należy wprowadzić dożywotnie więzienie za korupcję w szczególnie dużych rozmiarach?”.
„Sondaż ogólnonarodowy w odróżnieniu od referendum nie będzie miał bezpośrednich skutków prawnych, ale da możliwość każdemu obywatelowi wypowiedzieć się co do tematów ważnych dla społeczeństwa” – podaje biuro prezydenta w komunikacie. We wtorek Zełenski tłumaczył, że pytania będą tak sformułowane, by dotyczyły spraw, o jakich Ukraińcy rozmawiają „na ulicy, w kuchni, w internecie, z przyjaciółmi, rodzicami albo taksówkarzami”. – To w istocie próba organizacji referendum bez najmniejszej podstawy prawnej – odpowiadał mu Roman Łozynski, poseł opozycyjnego „Głosu”.
Ujawnione wczoraj pytanie wywołało uśmiech ekspertów, którzy przypominają, że Ukraina ma problem z karaniem wysokich urzędników za korupcję nawet w ramach obecnie obowiązujących przepisów. Co więcej, sama organizacja sondażu wywołuje wiele wątpliwości prawnych. Nie wiadomo, kto za niego zapłaci. Na pewno nie będzie to Centralna Komisja Wyborcza, która nie ma do tego instrumentów prawnych ani budżetu. – W jakiś sposób rozwiążemy kwestię finansowania sondażu. Jak? Niestety nie mogę odpowiedzieć – mówił wczoraj szef parlamentu Dmytro Razumkow.
Konstytucja zakazuje organom władzy udziału w przedsięwzięciach, których nie przewiduje prawo, a taki charakter będzie miał sondaż. Dlatego urzędnicy z biura Zełenskiego mówią, że nie ma mowy o głosowaniu w lokalach wyborczych. – Ludzie będą głosować, stojąc w antycovidowej kolejce przed lokalami – mówił jeden z rozmówców „Ukrajinśkiej prawdy”. Udział w sondażu będzie dobrowolny. Według rozmówców „UP” władze planują wydrukować 5 mln kart do głosowania, czyli liczą się z tym, że jedynie część elektoratu zechce wziąć w nim udział.
Nieoficjalnie politycy obozu władzy mówią, że jednym z celów sondażu jest przyciągnięcie młodzieży do urn, więc część pytań może dotyczyć spraw interesujących tę grupę wyborców. Być może znajdzie się wśród nich kwestia legalizacji marihuany. Z dużym prawdopodobieństwem prezydent zapyta rodaków o ich wizję polityki wobec okupowanej przez Rosję części Donbasu i anektowanego Krymu, bo właśnie w tym kontekście po raz pierwszy mówiono o opcji referendalnej. Nie wiadomo na razie, jak takie pytanie będzie brzmiało. Można się spodziewać, że w ten sposób władze będą chciały uzyskać carte blanche do dalszych rozmów z Rosją. Na razie Zełenskiemu udało się uzgodnić największą od lat wymianę jeńców i zawrzeć rozejm, który – w przeciwieństwie do poprzednich takich porozumień – całymi tygodniami bywa w miarę przestrzegany. Zarazem jednak wiele kroków ekipy Zełenskiego niepokoi część opozycji, która obawia się, że Kijów zgodzi się na zbyt daleko idące ustępstwa.
Jakby na potwierdzenie tych obaw wybuchł niedawno skandal na tle powołania w sierpniu byłego premiera Witolda Fokina na wiceprzewodniczącego ukraińskiej delegacji w mińskiej grupie kontaktowej, w ramach której omawiane są bieżące sprawy dotyczące Donbasu. Powołanie 87-letniego byłego polityka załatwiła mu jego wnuczka Masza Fokina, celebrytka zaprzyjaźniona z szefem biura prezydenta Andrijem Jermakiem. Fokin szybko stracił stanowisko, ponieważ jego wypowiedzi wpisywały się raczej w rosyjską niż ukraińską interpretację sytuacji na Donbasie.