Niemiecki Bundestag przyjął uchwałę otwierającą drogę do budowy centrum dokumentacyjnego poświęconego wojnie eksterminacyjnej prowadzonej przez Wehrmacht. Ma ono dokumentować niemieckie zbrodnie w podbitych krajach Europy.
Za uchwałą głosowały w piątek prawie wszystkie frakcje niemieckiego parlamentu. Jedynie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) wstrzymała się od głosu. Rząd Angeli Merkel ma czas do końca roku, by przedstawić plan budowy instytucji, która ma „dostarczać informacji, ukazywać kontekst historyczny i wyjaśniać cierpienia, które miały miejsce w Europie i Niemczech”.
Wnioskodawcy, czyli frakcje koalicji rządowej CDU/CSU i SPD, podkreślili, że zbrodnie narodowych socjalistów dotknęły poszczególne kraje w różny sposób. W związku z tym należy to „w odpowiedni sposób” uwzględnić w wystawie. Uzasadniając konieczność powstania centrum, frakcje chadeków i socjaldemokratów zwracają uwagę, że miliony „nie-Żydów padły ofiarą nazistowskiej polityki eksterminacyjnej”. Posłowie przypomnieli, że zgodnie z ideologią rasową ludność Polski, innych państw Europy Wschodniej i Związku Sowieckiego – przede wszystkim Białorusini i Ukraińcy – została uznana za podludzi, pozbawiona jakichkolwiek praw.
„Polska stała się pierwszą ofiarą tej fanatycznej polityki. Do dziś kwestia upamiętnienia tego okresu ma ogromne znaczenie dla stosunków polsko-niemieckich. II wojna światowa rozpoczęła się od ataku Niemiec na Polskę 1 września 1939 r., a wraz z wojną – realizacja najbardziej okrutnej rasowo-ideologicznej polityki eksterminacji. To na terytorium Polski narodowi socjaliści po raz pierwszy w pełni zrealizowali wszystkie założenia swojej rasowo-ideologicznej wojny eksterminacyjnej, okrutnej polityki okupacyjnej, rasistowskiej ideologii przestrzeni życiowej (Lebensraum), antysemityzmu, a także antyslawizmu” – czytamy w uchwale.
„Rządy niemieckie w Polsce od początku opierały się na założeniu całkowitego zniszczenia państwowości naszego sąsiada. Terrorystyczna realizacja tego planu jest wyjątkowa w ramach narodowo-socjalistycznej polityki okupacyjnej w Europie. Setki tysięcy Polaków stawiały opór, a także walczyły we wszystkich armiach sojuszniczych o zwycięstwo nad Hitlerem. Powstanie warszawskie z 1944 r., w którym zginęło kilkadziesiąt tysięcy bojowników i ponad 100 tys. polskich cywilów, a stolica została zrównana z ziemią, jest symbolem okrucieństw narodowych socjalistów” – przypominają niemieccy posłowie.
– Teraz niektórzy będą przewracać oczami: „Znowu ta II wojna światowa. Czy to naprawdę konieczne? Przerabialiśmy to już w w szkole”. To prawda, ale wciąż istnieje ryzyko zapomnienia – mówiła posłanka CDU Gitta Connemann. – W Dniu Żałoby Narodowej (obchodzonym w Niemczech dwie niedziele przed adwentem – red.) tylko małe grupki ludzi stoją przed pomnikami wojennymi, a świadkowie umierają. Dlatego potrzebujemy centrum dokumentacyjno-edukacyjnego II wojny światowej. Potrzebujemy go, by się uczyć i nie zapominać – stwierdziła.
Przedstawiciel postkomunistycznej Lewicy Jan Korte docenił inicjatywę, ale zaznaczył, że przychodzi ona wyjątkowo późno. – Kwestia, którą musimy tutaj poruszyć, brzmi: dlaczego to wszystko ma miejsce dopiero teraz, w 2020 r.? Aby to zrobić, musimy oczywiście zmierzyć się z wielkim kłamstwem Republiki Federalnej, a mianowicie, że rozliczenie się z nazistowskim faszyzmem było historią sukcesu. Nie było. Trzeba było o to ciągle zaciekle walczyć – orzekł polityk Lewicy.
Z kolei prawicowa AfD, uzasadniając wstrzymanie się od głosu, uznała, że inicjatywa jest kolejnym przejawem „poczucia dumy z grzechu”. – Dumą z grzechu, która prowadzi wręcz do nienawiści do siebie samego, nie zmyje się grzechów historycznych. Bez względu na to, jak bardzo usiłuje się usprawiedliwić przed Bogiem lub historią poprzez hipermoralną pokutę – przekonywał Marc Jongen. – Narzekacie we wniosku na fanatyczną wolę nazistów zniszczenia Polski jako narodu, a jednocześnie traktujecie dzisiejszą Polskę z niesamowitą arogancją, odmawiając jej prawa do obrony przed niekontrolowaną masową migracją i zachowania w ten sposób swojej tożsamości narodowej – dodawał.
Bogdan Musiał, pracujący w Niemczech historyk, autor książki „Kto dopomoże Żydowi…”, jest zdania, że przyjęcie tego projektu przez Bundestag zamyka drogę do budowy pomnika polskich ofiar II wojny światowej w Berlinie. – Niemcy prawdopodobnie uznają, że w ten sposób uczynili zadość swojej odpowiedzialności. Jeśli jednak faktycznie tak jest, to mimo wszystko projekt centrum dokumentacyjnego może być szansą dla naszego kraju. Musi być przy tym spełniony jeden warunek: powinno ono zostać zrealizowane w sposób rzetelny i pokazywać prawdę. A prawda jest taka, że Polska i Polacy byli ofiarami wyjątkowo bestialskiego terroru. Bez porównania z Francuzami czy Białorusinami. Jedynie sytuacja Żydów była dużo gorsza – przekonuje w rozmowie z DGP.
– Jeśli faktycznie zostanie to rzetelnie pokazane, projekt może okazać się czymś wartościowym. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że Polacy zostaną wrzuceni do jednego worka z Francuzami i Ukraińcami, a zrównana z ziemią Warszawa zestawiona ze zniszczeniami wojennymi Leuven w Belgii. Byłoby to po prostu kłamstwo. Dlatego rolą polskich naukowców powinno być teraz pilnowanie, by tak się nie stało – apeluje Musiał. Strona polska od dawna apelowała o godne upamiętnienie polskich ofiar niemieckiej okupacji. Postulował to m.in. w 2012 r. pełnomocnik rządu RP ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski.
Oprócz pomordowanych europejskich Żydów w Berlinie upamiętniono dotychczas prześladowanych homoseksualistów i Romów. W 2017 r. Florian Mausbach, emerytowany szef Federalnego Urzędu Budownictwa i Zagospodarowania Przestrzennego, wystąpił z pomysłem upamiętnienia Polaków i zaproponował konkretną lokalizację ‒ Askanischer Platz w centrum Berlina, nieopodal ruin zburzonego w czasie wojny dworca kolejowego. Ideę poparło ok. 240 spośród 709 posłów do Bundestagu i było o niej głośno zwłaszcza przy okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Ustalenie konkretów okazało się jednak zbyt skomplikowane i ugrzęzło w niekończących się dyskusjach.
Budowę centrum poparły wszystkie niemieckie partie poza AfD