Z chaosu wyłania się prawdziwy cel Jarosława Kaczyńskiego: poważna korekta mechanizmów rządzenia państwem – tak przynajmniej napisał Michał Karnowski na portalu wPolityce.pl. Napisał… chyba ku pokrzepieniu serc.
Chaos bowiem widać gołym okiem, wzajemna krytyka polityków z bractwa Zjednoczonej Prawicy przekroczyła standardy znane nam z ostatnich lat, a dawanie do zrozumienia, że prezes może nawet rozpisać nowe wybory parlamentarne (po tylu kłopotach z lipcowymi wyborami z maja!), rozkołysało łódź prawicowych lęków. Michał Karnowski uspokaja, że chaos stanowi tylko etap w drodze (uff) do… No, właśnie. Nie zgadniecie Państwo do czego – ano do tego, aby rząd w Polsce rządził. Autor używa nawet pojęcia „superrząd”, jednak z tekstu wynika, że chodzi po prostu o rząd.
Całe to zamieszanie i całe to szarpanie nerwami zwolenników prawicy jest tylko po to, aby rząd był rządem. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego przeszło długą drogę od reformowania Polski do reformowania samych reformatorów.
Rozumiemy wszyscy ograniczenia Rady Ministrów w systemie władzy równoległej. Nie premier, lecz nieobecny w rządzie prezes partii jest najważniejszą w nim osobą, a w wielu ministerstwach czekają z wdrożeniem przyjętych wspólnie rozwiązań na zielone światło na skrzyżowaniu Nowogrodzkiej i Morawieckiego.
Na dodatek ministrowie mają bardzo różną rangę, niespecjalnie związaną z pozycją we własnej partii czy zarządzanym resortem, ważniejsza jest opinia na temat tego, czy popiera go (i w jakim stopniu) Kaczyński, czy tylko Morawiecki. I proszę, już po 5 latach dysfunkcji rząd wstanie z kolan.
Kto na prawicy potrzebuje pokrzepienia, niech się krzepi. Kto natomiast źle życzy prawicy, a dobrze jej przeciwnikom, krzepić za bardzo nie ma się jak. Przywódcy partii opozycyjnych od lat wiedzą, że sprawy zwierzęce są dla Jarosława Kaczyńskiego ważne, kiedy jednak przychodzi co do czego, popierają projekt PiS, bo własnych nie mają.
Albo zwalczają projekt PiS, by w sprawach braci mniejszych było, jak było. Zwalczają PiS wbrew oczywistości – hodowla musi podlegać konsekwentnym ograniczeniom, oczywiście z punktu widzenia hodowcy. Na dobre i na złe. Zmienia się wrażliwość społeczeństw i trzeba tę wrażliwość karmić, by nie zostać na przystanku, z którego odjechał nawet PiS.