Obecny wzrost liczby chorych nie pociągał za sobą zmian w śmiertelności. Ale to już przeszłość.
Przykładem jest chociażby Francja, gdzie w ciągu ostatniego tygodnia prawie o połowę zwiększyła się liczba hospitalizacji i przyjęć na oddziały intensywnej terapii osób chorych na COVID-19. Dziennie na te ostatnie trafia już ponad 100 osób w całym kraju – poziom nienotowany od końca kwietnia. Szpitale w Marsylii i Bordeaux już kilka dni temu sygnalizowały, że kończą im się miejsca. Rośnie również liczba zgonów – w piątek nad Sekwaną z powodu koronawirusa zmarły 122 osoby. Ostatnio tak duża liczba śmiertelnych przypadków miała miejsce w połowie maja.
Mimo to władze w Paryżu nie chcą kolejnego lockdownu i na razie ograniczenia wprowadzają na poziomie departamentów (można o nich myśleć jak o powiatach). Najbardziej narażonych – odpowiednik naszego koloru czerwonego – jest już prawie połowa z nich. We wtorek kolejne środki ostrożności wprowadziło miasto Lyon. Na ich mocy wprowadzono np. zakaz sprzedaży i konsumpcji alkoholu po godzinie ósmej wieczorem. Prezydent Macron we wtorek zaapelował do Francuzów o „podwojenie wysiłków” w ochronie osób najstarszych, najbardziej podatnych na koronawirusa.
Kiepsko sytuacja wygląda w Hiszpanii. We wtorek wieczorem władze kraju podały, że na COVID-19 zmarło 241 osób – dla porównania w szczycie pandemii śmiertelnych przypadków było nawet ponad 900. Kiepsko wygląda też sytuacja z łóżkami szpitalnymi w niektórych regionach. Średnio w całym kraju pacjenci chorzy na COVID-19 zajmują 16,9 proc. miejsc na oddziałach intensywnej terapii, a w samym Madrycie aż 36,6 proc. Władze stolicy już na początku września wprowadziły nowe ograniczenia, w tym zakazujące zgromadzeń powyżej dziesięciu osób.
W Holandii w ostatnim tygodniu (od 16 do 22 września) dwukrotnie wzrosła liczba hospitalizacji i zgonów (w przypadku tych pierwszych z 92 do 152, a tych drugich – z 14 do 33). Podobnie jak w innych krajach także tutaj rząd wolałby uniknąć kolejnego lockdownu, dlatego nowe obostrzenia wprowadzane są na poziomie wytyczonych specjalnie na czas pandemii 25 regionów („normalnie” Holandia dzieli się na 12 prowincji). We wtorek w parlamencie premier Mark Rutte zapowiedział, że prawdopodobnie do końca tygodnia w kolejnych ośmiu poziom zagrożenia zostanie podniesiony do drugiego w trzystopniowej skali („dwójka” obowiązuje już w sześciu regionach).
Niedobrze wygląda również sytuacja w Wielkiej Brytanii, gdzie liczba dziennie wykrywanych przypadków (prawie 5 tys.) zrównała się z tą notowaną podczas wiosennej fali. I chociaż nie pociągnęło to za sobą aż takiego wzrostu liczby pacjentów chorych na COVID-19 przyjmowanych na oddziały intensywnej terapii, to władze w Londynie wolą dmuchać na zimne. We wtorek premier Boris Johnson ogłosił wprowadzenie kolejnej partii obostrzeń, w tym nakaz zamykania restauracji i pubów do 22, a także ograniczenie liczby osób mogących uczestniczyć w ceremonii ślubnej do 15.
W naszym regionie do nagłego pogorszenia sytuacji pandemicznej doszło w Czechach. U naszego południowego sąsiada nie tylko wykrywa się nowe zakażenia w liczbie parokrotnie większej niż podczas pierwszej fali (we wtorek było to 2,4 tys. wobec niecałych 400 na początku kwietnia). W ślad za tym Czesi odnotowują też podobną liczbę zgonów. Inaczej sytuacja wygląda w Rumunii, gdzie pandemia nabrała tempa w sierpniu i od tej pory w kraju z powodu koronawirusa umiera 40–50 osób dziennie.
W Polsce wyraźnie wyższa liczba odnotowywanych przypadków na razie nie przełożyła się na wyraźny wzrost w liczbie zgonów, chociaż Ministerstwo Zdrowia poinformowało wczoraj, że na COVID-19 nad Wisłą zmarło 28 osób. To najwyższa wartość od 18 czerwca. W szpitalach przebywa prawie 2 tys. pacjentów, u których stwierdzono koronawirusa, z czego 89 jest podłączonych do respiratora. To oznacza, że wartość ta nie zmieniła się znacząco w ciągu ostatniego tygodnia.
Jeśli jednak utrzymamy tempo wykrywanych dziennie przypadków, to jesteśmy na najlepszej drodze, by za parę dni przekroczyć symboliczną barierę 85 tys. zakażonych. Jest to liczba osób, u których wykryto koronawirusa w Chinach – kraju, gdzie zaczęła się pandemia. Dotychczas granicę tę przekroczyły 42 kraje.