Nieufność wynika z popularności ruchu antyszczepionkowego, ale też upolitycznienia pandemii przez Donalda Trumpa i wykorzystywania jej w swojej kampanii.
Kiedy pandemia koronawirusa opanowała w marcu cały świat, eksperci od zdrowia publicznego sugerowali przede wszystkim, by wypłaszczyć krzywą zachorowań. Do czasu aż powstanie szczepionka przeciwko COVID-19, zalecali zachowywanie społecznego dystansu i zamykanie gastronomii oraz firm usługowych.
Na razie nie wiadomo, czy preparat, nad którym pracują placówki naukowe we współpracy z firmami farmaceutycznymi, okaże się skuteczny. Mimo to w Stanach Zjednoczonych pojawił się inny problem: nawet jeżeli szczepionka powstanie, wielu Amerykanów może z niej nie skorzystać.
Według badań Matthew Motty, politologa z Uniwersytetu Oklahomy, oraz przeprowadzonych latem sondaży Instytutu Gallupa wynika że między 25 a 33 proc. obywateli USA odmówiłoby zrobienia sobie zastrzyku. Wspomniany naukowiec jest zdania, że nawet te dane mogą być niedoszacowane. „Rutynowo więcej ludzi deklaruje w sondażach, że skorzysta z preparatu przeciwko grypie, kiedy zaczyna się sezon grypowy, ale w praktyce nie wszyscy z niego korzystają. Dlatego gdyby pojawiła się szczepionka przeciwko koronawirusowi, skala odmów mogłaby być większa” – stwierdził Motta w rozmowie z portalem Vox.
Niechęć do preparatu według politologa wynika m.in. z wątpliwości wobec politycznego kontekstu badań nad nim. Donald Trump uczynił z nich priorytet swojej kampanii wyborczej. Głowa państwa zapytana miesiąc temu przez dziennikarzy radia WTAM o to, kiedy będzie gotowa szczepionka na COVID-19, odpowiedział: „Wcześniej niż pod koniec roku, może znacznie”. Prezydent dodał, że może to być blisko terminu wyborów prezydenckich, a „w niektórych przypadkach” nawet przed tą datą. Jeszcze ważniejsza jest jednak popularność ruchu antyszczepionkowego.
Publiczna debata na temat szczepień na dobre rozgorzała po wybuchu epidemii odry w Kalifornii i kilku innych stanach w 2015 r. Dziś ruch finansowany jest przez kilka organizacji. Sceptycy otrzymują miliony dolarów od bogatych fundacji prowadzonych przez kilka zamożnych rodzin.
W USA kampanię przeciwko szczepionkom prowadzi National Vaccine Information Center. Organizacja wykupiła nawet wielki billboard na nowojorskim Times Square oraz spot reklamowy o szkodliwości szczepionek, który mogli obejrzeć pasażerowie na pokładach samolotów linii Delta. Według CNN większość pieniędzy NVIC pochodzi z Dwoskin Family Foundation, założonej przez Alfreda i Lisę Claire Dwoskinów. Wyłożyła ona też pieniądze na film sugerujący, że szczepionki, a raczej ich skutki uboczne, mogą być przyczyną wielu chorób dziecięcych. Fundacja finansuje także „antyszczepionkowe” konferencje naukowe.
Inną fundacją finansującą sceptyków szczepionek jest Focus for Health, założona przez Barry’ego Segala. Przekazała ona m.in. 171 tysięcy dolarów grupie Generation Rescue, która twierdzi, że szczepionki można bezpośrednio powiązać z autyzmem u dzieci. Wspiera w tym doktora Andrew Wakefielda, który w 1998 r. opublikował w prestiżowym piśmie „Lancet” głośny artykuł o szczepionkach na odrę i autyzmie. Periodyk ostatecznie odciął się od tez artykułu, a Wakefield stracił prawo wykonywania zawodu, ale nie zmieniło to nastawienia sceptyków.