Korei Północnej za Bugiem nie ma, ale mogłaby się pojawić, gdyby Białoruś nie zdążyła zrezygnować z broni jądrowej, zanim Alaksandr Łukaszenka skoncentrował władzę w swoich rękach. Okazją do przypomnienia tego mrocznego scenariusza jest wywiad byłego szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysława Gocuła dla Onetu z 31 sierpnia. Generał w rozmowie z Edytą Żemłą powiedział, że „NATO ma niewiele zobowiązań wobec Białorusi, w przeciwieństwie do Ukrainy, która po przekazaniu broni jądrowej do Federacji Rosyjskiej podpisała umowy międzynarodowe gwarantujące jej niepodległość oraz terytorialną integralność i suwerenność. W przypadku Białorusi takich umów nie ma”.
Czytelnicy – jestem przekonany, że zupełnie nieświadomie – zostali wprowadzeni w błąd. Zanim sprostuję te słowa, chciałbym jednak podziękować generałowi za chęć pomocy narodowi białoruskiemu i za zawarty w wywiadzie apel o przygotowanie się Polski na przyjęcie uchodźców. A także za okazję do napisania o memorandum budapeszteńskim. Faktycznie, gwarancje bezpieczeństwa Białorusi jako państwa, które zrezygnowało z broni jądrowej, nie są sprawą Polski. To sprawa wielkich mocarstw jądrowych. Rozumiem zresztą przyczyny pomyłki. Trudno nawet odszukać tekst tego zapomnianego memorandum.
Być może dlatego, że jest ono niewygodne dla Łukaszenki, który w 2010 r. żałował, że Białoruś zrezygnowała z broni jądrowej. – Uważam że wycofanie z Białorusi broni jądrowej na takich warunkach, jak to przeprowadzili nasi narodowcy z Szuszkiewiczem, było największym błędem – powiedział. Stanisłau Szuszkiewicz w latach 1991–1994 był przewodniczącym parlamentu i zarazem głową państwa. Ostatnie głowice wycofano z Białorusi w grudniu 1996 r., kilka tygodni po referendum, na mocy którego Łukaszenka rozwiązał Radę Najwyższą.
Parlamentarzystom wcześniej prawie udało się przeprowadzić procedurę jego impeachmentu. Tylko ingerencja rosyjskich mediatorów pozwoliła mu utrzymać stanowisko. Po referendum Łukaszenka przejął pełnię władzy. Ostatnia dyktatura w Europie zaczęła się rodzić wcześniej, ale ostatecznie wyszła na światło dzienne 24 listopada 1996 r. Tamte wydarzenia wielu ekspertów nazywa konstytucyjnym zamachem stanu. Można sobie tylko wyobrażać, jak wyglądałyby relacje z Białorusią Łukaszenki, gdyby nie udało się wyprowadzić broni jądrowej znad Niemna na czas. Zachód miałby do czynienia z czymś w rodzaju Korei Płn. na wschodniej flance NATO.
W pierwszej połowie lat 90. trzy nowe państwa – Białoruś, Kazachstan i Ukraina – zrezygnowały z broni jądrowej, która została na ich terytorium po upadku ZSRR. W lipcu 1993 r. Mińsk dołączył do Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. 5 grudnia 1994 r. na szczycie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w stolicy Węgier prezydenci USA Bill Clinton, Rosji Boris Jelcyn i premier Wielkiej Brytanii John Major podpisali Memorandum o gwarancjach bezpieczeństwa w związku z dołączeniem Białorusi do tego układu, znane jako memorandum budapeszteńskie. Podobny dokument podpisano z Kazachami i Ukraińcami. W tym ostatnim przypadku memorandum przypomniano przy okazji hybrydowej agresji Rosji w 2014 r. Kijów domagał się jego respektowania przez wszystkie państwa sygnatariuszy.
Wbrew temu, co powiedział gen. Gocuł, według memorandum to nie NATO gwarantuje Białorusi niepodległość, integralność i suwerenność, ale państwa sygnatariusze tego dokumentu, czyli Rosja, USA i Wielka Brytania, a także Chiny i Francja. Białoruś i Ukraina nie mają innych umów związanych z rezygnacją z broni atomowej, które zawierałyby podobne gwarancje. Oczywiście to tylko deklaracje, bo memorandum nie określa mechanizmów realizacji gwarancji. Dlatego rzadko wracano do jego zapisów.
Po raz pierwszy stało się to przy okazji powołania przez kierownictwo Białorusi i Rosji Państwa Związkowego. Wówczas Siamion Szarecki, ówczesny przewodniczący Rady Najwyższej, ostatniego białoruskiego parlamentu uznanego międzynarodowo, skierował list do głów państw sygnatariuszy memorandum z apelem o przestrzeganie zobowiązań zawartych w dokumencie. Według Szareckiego umowa związkowa z Rosją realnie zagrażała niepodległości Białorusi. Szarecki nawoływał do rozpoczęcia konsultacji międzynarodowych w tej sprawie. Z kolei w 2012 r. memorandum budapeszteńskie zostało wykorzystane przez dyplomację białoruską. 19 grudnia 2012 r. MSZ zaprosiło przedstawicieli ambasad USA i Wielkiej Brytanii i zarzuciło im złamanie zobowiązań z memorandum.
Chodziło o wprowadzenie sankcji gospodarczych wobec Mińska. Strona białoruska powołała się wówczas na art. 3 memorandum, według którego w związku z rezygnacją ze statusu mocarstwa jądrowego sygnatariusze „potwierdzają zobowiązanie w zgodzie z zasadami Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie unikania wywierania jakiegokolwiek gospodarczego nacisku zmierzającego do podporządkowania swym własnym interesom wykonywania przez inne państwo praw wynikających z jego suwerenności i w ten sposób zapewnienia sobie korzyści jakiegokolwiek rodzaju”.
Oczywiście sankcje nie były wprowadzane wobec władz w Mińsku w związku z prawami wynikającymi z jego suwerenności, ale w związku z łamaniem prawa i represjami w trakcie i po wyborach prezydenckich w 2010 r. Memorandum budapeszteńskie jest dziś jedynym tego rodzaju dokumentem gwarantującym Białorusi bezpieczeństwo. Przy okazji obecnego kryzysu politycznego wróci dyskusja o nim. Białorusini znów będą musieli apelować o jego przestrzeganie do wszystkich sygnatariuszy.