Pierwszego dnia konwencji Partii Republikańskiej delegaci jednomyślnie wybrali urzędującego gospodarza Białego Domu Donalda Trumpa na jej kandydata w zaplanowanych na 3 listopada wyborach prezydenckich w USA.

Wcześniej w poniedziałek nominację na wiceprezydenta otrzymał sprawujący ten urząd Mike Pence. W partyjnych prawyborach para Trump-Pence de facto nie miała konkurencji, a ich oficjalna nominacja była formalnością. Na urzędującego prezydenta głos oddali wszyscy delegaci Partii Republikańskiej.

Z uwagi na epidemię koronawirusa konwencja Republikanów odbywa się w znacznym stopniu online. Na jej pierwszy dzień do Charlotte w Karolinie Północnej z blisko 2,5 tys. delegatów z każdego stanu i terytorium przyjechało jedynie 336. Część członków partii łączyła się ze zgromadzonymi wirtualnie.

Konwencja rozpoczęła się od modlitwy; chwilę potem uzgodniono sprawy proceduralne. Następnie o tym, jak głosowali delegaci każdego ze stanów i terytoriów informowali przez łącza wideo reprezentujący je przedstawiciele partyjni. Prezydent zapewnił sobie konieczną do nominacji liczbę głosów po danych z Nowego Jorku.

Przy informowaniu o poparciu delegatów dla Trumpa partyjni przedstawiciele nie tylko zachwalali swoje stany, ale także krytykowali Demokratów.

Największą owację zgromadzonych w Charlotte wzbudziła Kristi Noem, gubernator Dakoty Południowej, uznawana za wschodzącą gwiazdę partii. "Tylko prezydent Trump wyeliminuje koronawirusa i odbuduje gospodarkę" - zapewniał natomiast szef Republikanów w Karolinie Północnej Michael Whatley.

Stan ten nieprzypadkowo wybrany został na konwencję partyjną Republikanów. W 2016 roku w Karolinie Północnej zwyciężył Trump. W tym roku sondaże nie przedstawiają się tu dla niego korzystnie; wiele wskazuje na zacięty wyborczy pojedynek.

W trakcie konwencji niezapowiedziane przemówienie wygłosił Trump. Na scenie witany był okrzykami: "Cztery kolejne lata!".

W swoim przemówieniu przywódca USA chwalił m.in. swoją dotychczasową politykę gospodarczą i odpowiedź amerykańskiej administracji na pandemię koronawirusa, za którą to krytykują go jego polityczni przeciwnicy. Prezydent po raz kolejny ostrzegł, że przy masowym głosowaniu korespondencyjnym podczas tegorocznych wyborów może dojść do oszustw. Za powszechnym głosowaniem w ten sposób opowiadają się Demokraci.

"Oni próbują ukraść Republikanom wybory (...) tak jak robili to cztery lata temu" - mówił Trump o Partii Demokratycznej. Prezydent ocenił także, że "jedynym sposobem, by odebrać nam te wybory jest ich sfałszowanie" i zapewniał o entuzjazmie w elektoracie Republikanów.

Przemówienie Trumpa planowane jest także na czwartek, na zakończenie partyjnej konwencji. Przywódca USA ma w nim z Białego Domu oficjalnie przyjąć partyjną nominację. W trakcie czterodniowej konwencji, która od wtorku odbywać się będzie głównie w Waszyngtonie, przemawiać mają także m.in. pierwsza dama Melania Trump oraz szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo.

Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się 3 listopada. Ubiegający się o reelekcję Trump zmierzy się w nich z kandydatem Partii Demokratycznej Joe Bidenem, który w większości ogólnokrajowych sondaży utrzymuje nad swoim rywalem kilkuprocentową przewagę.