Horst Seehofer dąży do reformy systemu azylowego. Chce z tego zrobić priorytet niemieckiej prezydencji w Radzie UE.
Oficjalnie chadecko-socjaldemokratyczna koalicja rządząca unika formułowania jakichkolwiek obietnic i wielkich planów na czas prezydencji Niemiec w UE, która rozpoczyna się 1 lipca. W poniedziałkowej uchwale szefostwa CDU, CSU i SPD na temat priorytetów prezydencji znajdziemy same ogólniki: „pandemia COVID-19 stawia Unię Europejską przed ogromnym wyzwaniem”, „Niemcy podczas swojej prezydencji będą pracować z całych sił, aby wspólnymi siłami (…) poradzić sobie z tym zadaniem i znów uczynić Europę silną”, „przewodnimi ideami prezydencji będzie Europa silniejsza i bardziej sprawiedliwa, rozwijająca się w zrównoważony sposób, bezpieczna (…) i silna w świecie”.
Asekuracyjne podejście niemieckich polityków w sytuacji, gdy nie da się przewidzieć kolejnych fal zachorowań, jest zrozumiałe. Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegają oni innych zagrożeń poza koronawirusem i nie przygotowują się na nie. Szef resortu spraw wewnętrznych naszych sąsiadów Horst Seehofer nie rezygnuje ze swoich wcześniejszych planów, by uczynić reformę unijnej polityki azylowej priorytetem prezydencji. Były przewodniczący bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej chce, żeby decyzje na temat ewentualnego udzielania ochrony międzynarodowej migrantom były podejmowane w specjalnych centrach na granicach Wspólnoty.
W zależności od tego, jak byłby rozpatrzony wniosek, przybysze byliby od razu odsyłani do swoich krajów pochodzenia albo rozdzielani między państwa Unii Europejskiej. Seehofer nie ukrywa, że w jego planie chodzi głównie o to, żeby zmniejszyć liczbę migrantów, którzy przyjeżdżają do Niemiec i tam składają wnioski azylowe, korzystając w oczekiwaniu na decyzję z zasiłków socjalnych. Niezależnie od tego, czy wniosek będzie rozpatrzony pozytywnie czy nie, większość zostaje już w Niemczech. W 2019 r. w RFN zostało złożonych ponad 165 tys. wniosków o ochronę międzynarodową, z czego 53 tys. zostały odrzucone. W tym samym roku deportowano jednak tylko 22 tys. migrantów, głównie obywateli Albanii, Gruzji, Nigerii i Rosji.
Kryzys migracyjny z 2015 r., kiedy kanclerz Angela Merkel zdecydowała się otworzyć granice swojego kraju, wciąż jest źródłem politycznej i społecznej niestabilności w Niemczech. Przyjęcie prawie 2 mln migrantów z Bliskiego Wschodu doprowadziło do wzmocnienia narodowo-konserwatywnej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która zaczęła skutecznie konkurować z CDU/CSU o głosy wyborców po prawej stronie sceny politycznej. Z kolei wszelkie zamieszki z faktycznym czy domniemanym udziałem imigrantów – jak chociażby ostatnie burdy w Stuttgarcie, gdzie ponad połowa zatrzymanych nie miała niemieckiego obywatelstwa – wznawiają dyskusje o decyzjach podjętych pięć lat temu. Stąd paradygmatem niemieckiej polityki migracyjnej stał się powtarzany jak mantra slogan: sytuacja z 2015 r. nie może się powtórzyć.
Tymczasem Europejski Urząd Wsparcia w dziedzinie Azylu (EASO) ostrzegał w maju, że Wspólnota musi być gotowa na nową falę migracyjną. Z analiz unijnej agencji wynika, że po otwarciu granic UE gwałtownie wzrośnie liczba aplikujących o azyl z Afganistanu, Bangladeszu, Demokratycznej Republiki Konga, Erytrei, Somalii i Syrii. Pandemia koronawirusa uruchomiła bowiem efekt domina w krajach słabo rozwiniętych, powodując miejscami głód, zaostrzenie konfliktów i wzmocnienie organizacji terrorystycznych. Ludzie z takich krajów mają zatem jeszcze większą motywację, żeby uciekać do Europy.
Również Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex) ostrzega przed wzrostem liczby migrantów. W raporcie z 15 czerwca zwraca uwagę, że w maju odnotowano 4300 przypadków nielegalnego przekroczenia granicy Unii na głównych kierunkach migracyjnych. To trzy razy więcej niż w kwietniu. Szlak przez Turcję do Grecji ponownie jest najbardziej uczęszczaną trasą. W maju tą drogą przedostało się do Unii 1250 osób, czyli osiem razy więcej niż w poprzednim miesiącu.
Pomysł Seehofera jest na razie dyskutowany wewnątrz niemieckiej koalicji. Współrządzący socjaldemokraci koniecznie chcą uniknąć skojarzeń centrów azylowych z obozami, w których ludzie są przetrzymywani wbrew swojej woli. Dlatego postulują, by były one budowane nie tylko na granicach zewnętrznych Wspólnoty, ale też w głębi. Dodatkowo chcą zapewnić w nich „standard opieki instytucji niemieckich”, a także ustalić górny limit osób, które mogą w nich przebywać jednocześnie, by uniknąć przeludnienia.