Politycy KO zaapelowali do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, by zwiększyła liczbę posłów na sali obrad podczas głosowań. Ich zdaniem sala ta nawet przy ograniczeniach związanych z epidemią może pomieścić ok. 300 posłów. Poinformowali, że cały klub KO zamierza zjechać we wtorek na Wiejską.

We wtorek godz. 15 Sejm ma kontynuować ubiegłotygodniowe posiedzenie. Spodziewane jest m.in. głosowanie nad stanowiskiem Senatu dotyczącym uchwalonej 6 kwietnia z inicjatywy PiS ustawy o głosowaniu korespondencyjnym. Wiele wskazuje na to, że Senat, gdzie większość ma opozycja, m.in. Koalicja Obywatelska, Lewica i PSL, opowie się za odrzuceniem ustawy w całości. Los ustawy o wyborach korespondencyjnych nie jest pewny - zależy m.in. od postawy posłów PiS związanych z Porozumieniem Jarosława Gowina.

Posłowie Koalicji Obywatelskiej Arkadiusz Marchewka oraz sekretarz klubu Zbigniew Konwiński wyrazili we wtorek obawy o możliwe kłopoty techniczne przy głosowaniach. Wcześniej zdarzały się już przerwy w dostępie do internetu; posłowie, którzy głosowali zdalnie sygnalizowali też błędy w systemie do głosowania.

Politycy zaapelowali więc do marszałek Sejmu, by dopuściła większą liczbę posłów na sali plenarnej (podczas ubiegłotygodniowych obrad zasiadało ich ok. 50). "Sala w polskim Sejmie jest duża, mieści około 500 osób, nie stoi nic na przeszkodzie, żeby około 300 posłów mogło się w tej sali znaleźć, a pozostali parlamentarzyści, którzy chcą uczestniczyć w obradach Sejmu, mogli znajdować się w budynkach sejmowych" - powiedział Konwiński.

Poinformował, że we wtorek cały klub KO zamierza stawić się w Sejmie. "Chcielibyśmy, żeby nasi posłowie mogli znaleźć się na sali plenarnej i by mogli w normalny sposób procedować i w normalny sposób pracować" - zaznaczył polityk KO.

Marchewka zwrócił uwagę, że rząd stopniowo łagodzi wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa obostrzenia. "PiS otwiera żłobki, przedszkola, otwiera galerie handlowe, ale nie chce otworzyć Sejmu. Wielu ludzi codziennie normalnie chodzi do pracy. My też jako posłowie chcemy normalnie pracować, (...), bo w ciągu najbliższych dni będziemy podejmować bardzo ważne decyzje dotyczące wyborów prezydenckich. Te decyzje są zbyt ważne, abyśmy uzależniali je od tego czy nasze tablety działają, czy stracą zasięg" - przekonywał poseł KO.

Uchwalona 6 kwietnia z inicjatywy PiS ustawa przewiduje, że tegoroczne wybory prezydenckie odbędą się wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Ustawa daje też marszałkowi Sejmu prawo przesunięcia terminu wyborów, jednak w granicach wyznaczonych przez konstytucję, czyli najpóźniej na 23 maja.

Los ustawy jest jednak niepewny - w poniedziałek za jej odrzuceniem opowiedziały się trzy senackie komisje i wiele wskazuje na to, że taką właśnie uchwałę przyjmie Senat. W Sejmie z kolei, ze względu na sprzeciw części posłów związanych z Porozumieniem Jarosława Gowina, PiS może zabraknąć głosów do odrzucenia ewentualnego stanowiska izby wyższej parlamentu.