Stanom Zjednoczonym nic nie wiadomo na temat dostawy maseczek, która - jak twierdziły władze stolicy Niemiec - miała być wysłana do Berlina, a której kierunek zmieniono na lotnisku w Bangkoku na USA - powiedziała rzeczniczka amerykańskiej ambasady w Tajlandii.

"Stany Zjednoczone nie podjęły żadnych działań, by zmienić kierunek jakichkolwiek dostaw (firmy) 3M, które miały być skierowane do Niemiec, nie wiemy o żadnej takiej wysyłce" - powiedziała Reutersowi rzeczniczka ambasady USA w Bangkoku Jillian Bonnardeaux.

"Jesteśmy zaniepokojeni wszechobecnymi próbami dzielenia społeczności międzynarodowej przez niepotwierdzone kampanie dezinformacyjne o nieznanym pochodzeniu" - dodała.

O przechwyceniu przez USA transportu do Niemiec mówił Andreas Geisel, odpowiedzialny za sprawy wewnętrzne w Senacie (rządzie) Berlina. Media w Niemczech donosiły najpierw, że maski były wyprodukowane w Chinach przez 3M. Amerykańska firma zaprzeczała i zapewniała, że nie ma dowodów, by jej wyroby zostały przechwycone.

Geisel przyznał w sobotę, że maseczek nie zamówiło 3M, lecz niemiecka firma.

"Fake news poprawiony" - napisał w niedzielę prezydent USA Donald Trump, retweetując post dyrektora amerykańskiego Wywiadu Narodowego (DNI) Richarda Grenella. Ten zamieścił odnośnik do artykułu dziennika "Washington Post", komentując: "Teraz +Washington Post+ poprawiło historię".

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)