Z powodu epidemii koronawirusa kliniki położnicze w Wielkiej Brytanii oraz placówki dokonujące aborcji ograniczają działalność, bo brakuje im personelu, co może pośrednio dotknąć kilkaset tysięcy brytyjskich kobiet w ciąży, napisał "The Sunday Times".



Jak informuje gazeta publiczna służba zdrowia (NHS), boryka się z poważnym niedoborem położnych, a liczba nieobsadzonych etatów od czasu pojawienia się wirusa podwoiła się i obecnie jest to jeden na pięć. Natomiast 22 proc. starszych położnych powiedziało, że ich lokalne oddziały położnicze zostały zamknięte na czas nieokreślony, bo personel poddaje się izolacji lub został przeniesiony gdzie indziej.

Według The Sunday Times" w wielu szpitalach kobiety w ciąży poinformowano, że ich partnerzy, lub członkowie rodziny nie mogą im towarzyszyć w celu udzielania wsparcia przed lub po porodzie. Celem takich ograniczeń jest zminimalizowanie ryzyka dla dzieci, matek i personelu. W ankiecie przeprowadzonej w zeszłym tygodniu przez Royal College of Midwives (RCM), organizację brytyjskich położnych, 78 proc. pytanych stwierdziło, że rutynowe wizyty przed- i poporodowe zakończyły się.

"Podczas gdy inne obszary służby zdrowia mogą odroczyć i anulować zabiegi, istnieje ciągła potrzeba usług położniczych. Kobiety nadal są w ciąży, nadal rodzą dzieci i potrzebują opieki oraz wsparcia ze strony odpowiednio wyposażonych służb położniczych. Musimy zapewnić, aby położne i pracownice wspierające macierzyństwo były wyłączone z wszelkich przesunięć, aby zapewnić kobietom dalszą bezpieczną opiekę" - oświadczyła Gill Walton, szefowa RCM.

Tymczasem Edward Morris, prezes Royal College of Obstetricians and Gynaecologists, organizacji lekarzy-położników i ginekologów, ostrzegł, że usługi aborcyjne są na "skraju załamania" a kobiety próbują kupić nielegalne tabletki przez Internet. British Pregnancy Advice Service, największy dostawca usług aborcyjnych w ramach NHS, poinformował, że zamknął 20 klinik i odwołał 1120 wizyt, które miały się odbyć w minionym tygodniu.

Zgodnie z prawem, kobiety, które chcą przerwać ciążę, muszą zażywać pigułki w klinice pod nadzorem dwóch lekarzy. W zeszłym tygodniu ministerstwo zdrowia wydało, a następnie wycofało, wytyczne zawieszające te zasady. Zmiana ta pozwoliłaby kobietom na wysyłanie leków do domu po konsultacji telefonicznej lub internetowej.

Morris jest jednym z 50 ekspertów, którzy wezwali ministra zdrowia Matta Hancocka do cofnięcia decyzji. "Ponieważ przewiduje się, że pandemia dopiero osiągnie swój szczyt, co najmniej 44 tys. kobiet będzie musiało niepotrzebnie opuścić swoje domy, aby uzyskać dostęp do wczesnej medycznej opieki aborcyjnej a zamknięciem klinik zmusza je do pokonywania dużych odległości w całym kraju, narażając siebie i innych na działanie wirusa" - stwierdzają w liście do "The Sunday Times"

W Wielkiej Brytanii odbywa się ok. 700 tys. porodów i 200 tys. aborcji rocznie, co oznacza, że w ciągu najbliższych 13 tygodni - podczas których ma nastąpić szczyt epidemii - pośrednio wirusem dotkniętych może zostać 234 tys. kobiet - pisze "The Sunday Times".