Przywrócenie kontroli granicznych i zamknięcie ruchu na mniejszych przejściach utrudniło dotarcie do pracy polskim górnikom zatrudnionym w czeskich kopalniach - wynika z informacji branżowego portalu nettg.pl. Portal szacuje, że we wtorek do pracy może nie przyjść nawet 500 górników.

Czeski koncern górniczy OKD - jak informowali jesienią ubiegłego roku PAP jego przedstawiciele - zatrudnia ok. 2 tys. pracowników firm zewnętrznych – głównie Polaków, ale także Słowaków i Ukraińców.

W poniedziałek należący do katowickiego Wydawnictwa Górniczego branżowy portal nettg.pl poinformował, iż redakcja odebrała sygnały od polskich górników zatrudnionych w kopalniach OKD o dużych trudnościach w przekraczaniu granicy w drodze do pracy i z powrotem. Pracodawcy i górnicy skarżą się na długie kolejki oczekiwania na przejściach granicznych. Górnicy obawiają się utraty pracy.

Jeden z rozmówców portalu poinformował, że aby przekroczyć granicę w drodze do pracy czekał około trzy godziny; podobnie było, gdy wracał do domu. Inny górnik skarżył się, że czekał na odprawę cztery godziny. Jego zdaniem, czeska policja nie robi żadnych problemów, bardzo skrupulatne są natomiast polskie służby.

Problemem jest także zamknięcie małych, lokalnych przejść granicznych, z których dotąd korzystali górnicy. Jeden z nich alarmował, że do pracy miał dotąd zaledwie 8 km, a od chwili zamknięcia granic już prawie 50 km. "Jak to ma trwać kilka miesięcy, to ja się chyba zwolnię z pracy, albo wcześniej mnie zwolnią" – powiedział cytowany przez portal górnik.

Redakcja netTG.pl skontaktowała się ze służbami personalnymi kilku spółek, które zatrudniają polskich górników w czeskich kopalniach. Ich przedstawiciele przyznali, że spodziewają się w najbliższych dniach masowych absencji spowodowanych utrudnieniami, na jakie napotykają górnicy na granicy z Czechami. Według ich obliczeń, we wtorek do pracy w OKD może nie zgłosić się nawet kilkuset pracowników mieszkających na stałe w Polsce. "To oznaczałoby już paraliż w funkcjonowaniu OKD" - ocenia portal.

Obecne w woj. śląskim jest możliwość przekraczania polsko-czeskiej granicy na przejściu pieszym w Cieszynie, na przejściu drogowym Cieszyn–Chotebuz, na autostradzie A1 w Gorzyczkach oraz na przejściu w Nowych Chałupkach.

Jak podała Straż Graniczna, w poniedziałek po południu czas oczekiwania na wjazd do Polski z Czech na tymczasowym przejściu granicznym na autostradzie A1 w Gorzyczkach wynosił sześć godzin, zaś oczekiwanie na wjazd trasą S52 w Cieszynie trwało ok. trzech godzin. Ruch na przejściu w Chałupkach na równoległej do autostrady A1 drodze nr 78 odbywał się na bieżąco.

Funkcjonariusze SG już w niedzielę sugerowali kierowcom podróżującym główną arterię łączącą Czechy z Polską – autostradą D1/A1, aby poprzez czeski Bohumin omijali największy korek, udając się na przejście w Nowych Chałupkach.

Od północy z soboty na niedzielę te trzy przejścia drogowe pozostały jedynymi możliwymi miejscami przekroczenia granicy państwowej dla Polaków wjeżdżających z zagranicy do kraju na teren woj. śląskiego.

Zgodnie z rozporządzeniem MSWiA ws. przywrócenia tymczasowo kontroli granicznej osób przekraczających granicę państwową stanowiąca granicę wewnętrzną z 13 marca br., na wszystkich granicach Polski wprowadzono ograniczenia przy wjeździe cudzoziemców do Polski.

Wjechać do Polski mogą wyłącznie obywatele RP, cudzoziemcy, którzy są małżonkami albo dziećmi obywateli RP, albo pozostają pod stałą opieką obywateli RP, cudzoziemcy posiadający Kartę Polaka, dyplomaci i ich rodziny, cudzoziemcy posiadające prawo stałego lub czasowego pobytu lub prawo do pracy w Polsce oraz inne osoby – po zgodzie komendanta głównego SG.

Obywatele Polski, którzy znajdują się obecnie poza Polską, mogą wracać do kraju. Po przekroczeniu granicy każdy polski obywatel zostanie zarejestrowany, przebadany i skierowany na obowiązkową 14-dniową kwarantannę domową.

Wyjątkiem są osoby z obszarów przygranicznych, które mieszkają w Polsce, ale pracują na co dzień w kraju sąsiednim, dysponując odpowiednim potwierdzeniem, i kierowcy transportu kołowego – np. autobusów i busów. Te osoby nie są kierowane na kwarantannę.(PAP)

autor: Marek Błoński