Obietnice polityków dotyczące rozbudowy infrastruktury na przejściach polsko-ukraińskich są bez pokrycia w rzeczywistości.
Licząca 535 km granica polsko-ukraińska jest najczęściej pokonywaną zewnętrzną granicą lądową UE. W 2019 r. przekroczono ją 21,7 mln razy. Podróżni mają do dyspozycji jedynie osiem przejść drogowych, choć przed wejściem do strefy Schengen na granicy polsko-słowackiej (541 km) było ich 52. Zdarza się, że czeka się na odprawę kilkanaście godzin. Rozbudowa infrastruktury idzie jak po grudzie, a za obietnicami polityków nie idą pieniądze.
– Na pasie dla busów najdłużej stałem sześć godzin. Samochodem osobowym zdarzyło się i 12 – mówi pan Jarosław, zawodowy kierowca. – Mieszkając we Lwowie, testowałem różne przejścia, godziny i dni tygodnia. Jadąc samochodem osobowym, za dobry czas uważałem pięć, sześć godzin, ale bywało i 12–20 – dodaje dr Adam Lelonek, ekspert w dziedzinie dezinformacji. Podobne czasy podawała większość osób odpytanych przez DGP. Sytuacja poprawia się, ale powoli.
Coraz mniej ludzi zarabia jako mrówki, czyli osoby przekraczające granicę regularnie, by przenieść niewielką liczbę towarów, które potem trafiają na handel. Pomóc może rozważane na Ukrainie zaostrzenie kar za przemyt (kontrabanda została zdekryminalizowana w czasach prezydenta Wiktora Janukowycza). Celnicy w Szeginiach z dumą pokazywali skaner samochodów ciężarowych zainstalowany niedawno przez Chińczyków. Kilka dni temu udało się im udaremnić przemyt 118 tys. paczek papierosów, które próbował wywieźć człowiek z fałszywymi papierami dyplomaty ONZ.
W listopadzie 2018 r. zlikwidowano problem euro blach (Ukraińcy, chcąc uniknąć drogiego cła, nie przejestrowywali kupionych w Polsce aut, ale musieli przez to regularnie przekraczać granicę). W efekcie zmian w prawie, choć liczba podróżnych przekraczających granicę polsko-ukraińską w 2019 r. wzrosła o 1 proc. w porównaniu z 2018 r., to liczba samochodów osobowych spadła w tym czasie o 19 proc.
Marta Jaroszewicz i Iryna Suszko przeprowadziły dla Fundacji im. Stefana Batorego i kijowskiej Europy bez Barier ponad 100 wywiadów z przedstawicielami władz różnego szczebla, ekspertami, działaczami i ludźmi często przekraczającymi granicę. Na prezentacji wyników badań pojawili się wysocy urzędnicy ukraińscy aż do rangi wiceministra. Zaproszenie zignorowała za to Ambasada RP w Kijowie. – Większość badanych jako podstawowy problem wymieniała kolejki. Receptą jest rozbudowa istniejącej i budowa nowej infrastruktury granicznej – tłumaczy dr Jaroszewicz.
Problemem pozostają kolejki. Zdarza się, że trzeba czekać nawet 20 godzin
Politycy od lat obiecują zmianę sytuacji. Za ich słowami nie kryje się determinacja, a zdarzały się zapowiedzi z założenia nieprawdziwe. W 2016 r. podczas wizyty prezydenta Petra Poroszenki w Polsce zapowiadano podwojenie liczby przejść. Rok później na Forum w Krynicy podczas spotkania marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego i przewodniczącego Rady Najwyższej Andrija Parubija mówiono o czterech, które miały powstać jeszcze w 2018 r.
– Nigdy nie słyszałem o planach zbudowania aż ośmiu przejść – mówi tymczasem DGP szef rady obwodu lwowskiego Ołeksandr Hanuszczyn, wybrany w 2015 r. z list Bloku Poroszenki. W latach 2015–2019 kierował więc lwowskim odpowiednikiem sejmiku wojewódzkiego jako przedstawiciel obozu władzy, a po zwycięstwie w 2019 r. Wołodymyra Zełenskiego znalazł się w opozycji wobec Kijowa.
MSWiA, dopytywane w 2017 r. przez DGP, przekazało nam listę inwestycji granicznych planowanych na 2018 r. Nie było na niej obiektów wymienianych przez Karczewskiego i Parubija. Dziś nowe przejścia (poza jednym) pozostają w sferze planów, a polskie władze przyznają, że na zmianę sytuacji nie ma co liczyć. – Dopóki nie poprawi się przepustowości istniejących przejść, nie będziemy wiedzieli, czy trzeba budować nowe – mówił nam w styczniowym wywiadzie wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
W tej wyliczance można się dowolnie cofać. Rząd Donalda Tuska obiecywał, że przed Euro 2012 powstanie sześć nowych przejść. Od tego czasu zbudowano dwa, Budomierz-Hruszów i Dołhobyczów-Uhrynów, przy czym żadnego nie zdążono oddać na piłkarskie mistrzostwa Europy. Trwają prace na trzecim, w Malhowicach-Niżankowicach. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powstanie ono przed końcem roku. Tymczasem w 2015 r. ruszyła fala ukraińskiej emigracji zarobkowej. W 2017 r. UE zniosła wizy dla Ukraińców. W efekcie ubiegłoroczne 21,7 mln przekroczeń granicy to dokładnie o 10 mln więcej niż w 2009 r.
Nie można powiedzieć, że na granicy nic się nie dzieje. W 2017 r. Ukrzaliznycia uruchomiła bezpośredni pociąg Przemyśl – Lwów (szynobus Chełm – Kowel został za to w 2019 r. zlikwidowany). Po stronie ukraińskiej trwa rozbudowa w Korczowej-Krakowcu, planowany jest remont przejścia Medyka-Szeginie i utworzenie pasa dla pieszych w Hrebennem-Rawie Ruskiej. Część inwestycji, zwłaszcza dotyczących modernizacji dróg, które po stronie ukraińskiej są w fatalnym stanie technicznym, miano sfinansować ze 100 mln euro kredytu przyznanego przez rząd Ewy Kopacz.
Ukraińcy nie zdołali go zagospodarować. Sławomir Nowak, były współpracownik Tuska, który w latach 2016–2019 kierował Państwową Agencją Dróg Samochodowych Ukrainy, obwinia o to rywali. – W moim obszarze przetargi nastąpiły błyskawicznie. Niestety, rząd PiS przez półtora roku blokował podpisanie umów z polskimi firmami, które je wygrały – mówił Nowak w rozmowie z DGP.
– To nieprawda. Kredyt jest na stole. Jak słyszałem od rządu Ukrainy, oni sami byli zaskoczeni, że przez tyle lat nikt tych pieniędzy nie wykorzystywał. Obiecano, że prace ruszą i coś się zaczyna dziać – replikuje wiceminister Przydacz. – Sprawę blokowały oba rządy. Gdyby Warszawa chciała uprościć realizację kredytu, nie wpisywałaby w jego warunki, że 50 proc. prac mają zrealizować polscy wykonawcy. Zresztą gdyby za wykorzystanie środków odpowiadały władze obwodowe, a nie centralne w Kijowie, już dawno byśmy sobie z tym poradzili – twierdzi Hanuszczyn.
– W rozładowaniu kolejek pomogłoby też wprowadzenie zasady pracy w jednym miejscu służb obu krajów. To sposób zmniejszający ryzyko korupcyjne i przyspieszający czas odprawy – wskazuje Maciej Piotrowski z Instytutu Wolności. Rozmowy na ten temat wciąż trwają. Nie brak głosów, że negocjacje o wspólnej kontroli trwają tak długo, bo żadnej ze stron na tym nie zależy. Praca w jednym miejscu sprawiłaby, że polscy i ukraińscy funkcjonariusze wzajemnie patrzyliby sobie na ręce.
Tymczasem mieszkańcy pogranicza mówią o dobrych i złych zmianach. Z tą pierwszą łatwiej się dogadać. Problem łapówkarstwa jest większy po tamtej stronie granicy. Jak mówi dr Suszko, 60 proc. badanych słyszało o przypadkach korupcji w służbach ukraińskich. O podobnych praktykach wśród Polaków mówi 24 proc. odpytanych. Na Ukrainie krąży żart, że łatwiej spotkać świętego Mikołaja bez prezentów niż biednego celnika.
Zapytaliśmy Straż Graniczną, jak zapobiega takim przypadkom. – Profilaktyka korupcyjna jest realizowana przede wszystkim poprzez szkolenia antykorupcyjne w ramach cyklicznego doskonalenia lokalnego w jednostkach organizacyjnych SG, szkoleń kwalifikowanych oraz centralnego doskonalenia zawodowego – informuje DGP rzeczniczka Straży Granicznej por. Agnieszka Golias.
– Na portalu wewnętrznym SG jest prowadzona zakładka „Antykorupcja”, na której zamieszczane są publikacje, poradniki i inne dokumenty pomocne funkcjonariuszom i pracownikom SG. Zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy należy kierować do prokuratury. Informacje, w tym anonimowe, dotyczące zachowań korupcyjnych funkcjonariuszy można przekazywać bezpośrednio do Biura Spraw Wewnętrznych SG – dodaje.
Pieniądze to nie wszystko. Jest jeszcze czynnik ludzki. Ukraińscy podróżni skarżą się na niegrzeczne traktowanie ze strony polskich pograniczników, zwracanie się na „ty” albo w formie bezosobowej. W przeszłości reporterzy DGP byli świadkami podobnych sytuacji. – Pogorszyło się po 2015 r., gdy przestano walczyć z przejawami naruszania wytycznych – twierdzi w rozmowie z nami emerytowany oficer SG. Innego zdania są odpytywani przez nas Ukraińcy.
– Są ludzie i ludziska, więc różne sytuacje mają miejsce. Ale Polacy odnoszą się do nas lepiej niż parę lat temu – zapewnia nas Ihor Krywejko, szef administracji przygranicznej gminy Szeginie. O poprawie mówił też Wiktor Halczynski ze Lwowa, na co dzień pracownik banku, a po godzinach działacz społeczny z inicjatywy Linia 102, walczącej o przywrócenie transgranicznego połączenia kolejowego Przemyśl – Chyrów – Zagórz.
– Funkcjonariusze SG mają obowiązek respektowania godności, przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela. W ośrodkach szkolenia SG realizuje się wiele szkoleń i warsztatów, na których poruszane są powyższe zagadnienia – mówi por. Golias. – Ktokolwiek uzna, że zachowanie funkcjonariusza odbiega od przyjętych norm i standardów, ma prawo złożenia skargi. Taka informacja jest umieszczona w każdej placówce SG i na każdym przejściu – dodaje. Przy komendancie głównym SG działa pełnomocnik zajmujący się tą problematyką.
Paradoksalnie także ta kwestia wiąże się ze stanem infrastruktury. Iryna Suszko mówi, że badani przez nią ludzie wskazywali, iż przypadki niegrzecznego traktowania podróżnych częściej zdarzają się na przejściach drogowych niż kolejowych. Wielogodzinne kolejki sprawiają, że łatwiej puszczają nerwy. – Ukraińscy badani skarżą się, że niektórzy polscy funkcjonariusze są do nich uprzedzeni. Ale i przyznają, że czasem sami prowokują nieprzyjemne sytuacje – podsumowuje dr Suszko.
Dziękujemy Fundacji im. Stefana Batorego za pomoc w realizacji materiału