Oskarżony w tzw. aferze melioracyjnej m.in. o przyjmowanie łapówek senator Stanisław Gawłowski złożył w środę wyjaśnienia i odniósł się do zarzutów prokuratury. Dalsza część przesłuchania zaplanowana została na kolejną rozprawę - we wtorek.

Ponad cztery godziny składał w środę wyjaśnienia oskarżony w sprawie dotyczącej nieprawidłowości przy inwestycjach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie senator Stanisław Gawłowski.

Proces rozpoczął się we wtorek, Gawłowski zeznaje jako pierwszy spośród oskarżonych. Podczas rozprawy wskazywał, że jest niewinny, zaprzeczał, jakoby miał przyjmować łapówki i podkreślał, że proces ma charakter polityczny.

Odniósł się m.in. do zarzutów związanych z przyjęciem łapówki od kołobrzeskiego przedsiębiorcy Bogdana K. Chodzi o 100 tys. zł, a także nieruchomość w Chorwacji wartą ponad 200 tys. zł, które biznesmen miał przekazać Gawłowskiemu. Jak powiedział senator, oskarżenia oparte są na "swobodnym doborze zarzutów".

"Zostały zbudowane w oparciu o wcześniejsze zeznania Tomasza P. (byłego dyrektora Zarządu Melioracji - PAP), który powiedział, że usłyszał od Bogdana K., że otrzymałem od K. cztery korzyści: 100 tys. zł na kampanię wyborczą, apartament w Chorwacji, wycieczkę do Meksyku i Australii" – wskazał senator. Zaznaczył, że wycieczki nie zostały objęte zarzutem, ponieważ posiada dowody, iż sam za nie zapłacił, a w związku z tym wiarygodność zeznań Tomasza P. także w pozostałych sprawach "jest zerowa".

Wskazał też, że z Bogdanem K. łączyły go na tyle przyjacielskie relacje, iż pożyczył biznesmenowi 60 tys. zł, gdy ten miał problemy finansowe. K. – jak powiedział Gawłowski – nie miał środków, aby oddać pieniądze, posiadał natomiast "pokoje w Chorwacji" i zaproponował jeden z nich za dopłatą – w ramach spłaty pożyczki. Gawłowski zaznaczył, że nie chciał regulować należności w ten sposób.

"Przy jakiejś imprezie rodzinnej usłyszeli (o tym) teściowie mojego syna, że mogą taniej kupić nieruchomość w Chorwacji. Nie uczestniczyłem ani w rozmowach, ani w negocjacjach. Wiem, że miał być to prezent dla ich córki i mojego syna. I to jest koniec mojej wiedzy w tej sprawie" – powiedział oskarżony.

Gawłowski odnosił się też do zarzutu popełnienia plagiatu w pracy doktorskiej, którą obronił w Społecznej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi.

"W jednym z rozdziałów, przeredagowując pracę kolejny raz, zgubiłem kilka przypisów (…). Nie wiem, jakim sposobem, nie obsługuję zbyt dobrze komputera, traktuję go jak maszynę do pisania" – tłumaczył senator. Dodał, że niewłaściwie oznaczone cytaty znalazły się na zaledwie kilku z ponad dwustu stron rozprawy. Zaznaczył też, że to, iż praca została przygotowana we właściwy sposób, potwierdziła specjalna komisja powołana przez uczelnię.

Pięć z przedstawionych Gawłowskiemu przez Prokuraturę Krajową zarzutów ma charakter korupcyjny. Miał przyjąć łapówki o wartości co najmniej 733 tys. zł. Oprócz gotówki i apartamentu w Chorwacji miał też otrzymać dwa luksusowe zegarki od byłego dyrektora IMGW i jego zastępcy. Chodzi o okres, kiedy sprawował funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska w rządach PO-PSL.

Miał też nakłaniać przedsiębiorcę z Darłowa Krzysztofa B. do wręczenia łapówki dyrektorowi Zarządu Melioracji Tomaszowi P. Prokuratura zarzuca też Gawłowskiemu tzw. pranie brudnych pieniędzy w związku z nieruchomością w Chorwacji. Pozostałe zarzuty dotyczą ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu w pracy doktorskiej.

Za przyjęcie korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej grozi do 12 lat więzienia.

Akt oskarżenia ws. wątku w tzw. aferze melioracyjnej objął 32 osoby, osiem z nich złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze, ich sprawę rozpatrzy sąd rejonowy.

Sędzia rozpoczął w piątek odczytywanie zeznań, które Gawłowski składał podczas przesłuchań. Przesłuchanie senatora ma być zakończone we wtorek, tego dnia ma też zostać przesłuchana żona senatora.