Na miesiąc przed końcem kadencji szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego wybucha skandal z kradzieżą pieniędzy operacyjnych.
Plotki o tym, że w jednej ze służb specjalnych mogło dojść do defraudacji pieniędzy z funduszu operacyjnego, pojawiły się już w połowie grudnia.
– Mieliśmy informacje, że do mediów trafią wkrótce takie przecieki – twierdzi nasze źródło.
Sprawa wybuchła w ubiegłym tygodniu. W czwartek portal TVN24 podał, że z CBA odeszło dwóch ważnych dyrektorów. To szefowie pionu finansowego i bezpieczeństwa wewnętrznego. Oficjalnie przeszli na emeryturę. Ich współpraca jest kluczowa m.in. jeśli chodzi o rozdysponowanie pieniędzy z funduszu operacyjnego. Z niego finansowani są m.in. informatorzy tej służby czy operacje specjalne.
– Emerytura to takie pożegnanie w służbach specjalnych i mundurowych, które nie generuje dla oficerów problemów – mówi nasz rozmówca.
Kontekst odejścia szefów dwóch kluczowych pionów w CBA nabrał kształtu w piątek. Wtedy to najpierw Onet, a później „Puls Biznesu” poinformowały, że z kasy biura wyprowadzono pieniądze. W obu historiach tylko to się zgadza. Bo pierwsza informacja, jaka się pojawiła, wskazywała na kradzież 5 mln zł w gotówce. Druga, że może chodzić nawet o 10 mln zł, z czego ponad połowę miała ukraść pracownica, która odpowiadała za rozliczenie funduszu. Reszta to efekt wykrytych innych nieprawidłowości w ramach audytu, który przeprowadzono po tym, jak pod koniec 2019 r. wyszło na jaw, że w kasie brakuje ok. 5,5 mln zł.
Z medialnych przecieków wynika, że wyprowadzone miliony to była gotówka.
– Jeśli wynoszono 5 mln zł, to taki proceder musiał trwać miesiącami. Duże ryzyko dla pracownika, który zdecydowałby się to robić. Trudno uwierzyć, że można coś takiego zrobić w pojedynkę – mówi nasz rozmówca ze służb. Onet podał, że agentka, która odpowiadała za rozliczanie operacyjnej kasy, została zatrzymana razem ze swoim mężem.
Rzecznik CBA Temistokles Brodowski wydał w tej sprawie komunikat. Czytamy w nim, że biuro „nie informuje o decyzjach kadrowych, podejmowanych wobec funkcjonariuszy i pracowników. Nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe”.
– Komunikat jest sprytnie skonstruowany. Nie ma w nim dementi informacji, że doszło do kradzieży, a jest jedynie, że pieniędzy nie utracono. To może oznaczać, że w jakiejś części udało się je odzyskać – twierdzi były agent CBA, z którym rozmawialiśmy. Jego zdaniem nie bez znaczenia jest moment, kiedy cała historia wyszła na jaw, i sposób, w jaki informatorzy prezentują ją w mediach.
– Kwota właściwie się zgadza, ale już to, jak wyglądał proceder, jest prezentowane różnie, co znaczy, że szum medialny może za chwilę przykryć meritum i zaczną się pojawiać spiskowe teorie, sprawa będzie rozmydlana. Nikt nie będzie już wiedział, gdzie leży prawda – podkreśla nasz rozmówca.
Historia wyszła na jaw na miesiąc przed końcem kadencji szefa CBA Ernesta Bejdy. Ujawnienie sprawy kradzieży mocno komplikuje mu szanse na utrzymanie fotela szefa biura. Dodatkowo „Puls Biznesu” podał, że w piątek Bejda miał złożyć rezygnację. Nasi informatorzy wskazują, że sam zainteresowany zaprzeczał, kiedy pytali go o to współpracownicy.
– Bejda nie jest typem zamordysty, który twardą ręką trzyma całe biuro. Taki styl zarządzania może się teraz na nim zemścić. W ciągu kilku najbliższych dni rozstrzygnie się, czy zachowa stanowisko – twierdzi nasz rozmówca zbliżony do CBA.
Dla premiera Mateusza Morawieckiego może to być okazja do zwiększenia swoich wpływów w służbach specjalnych. Tajemnicą poliszynela jest, że jego relacje z ministrem koordynatorem służb Mariuszem Kamińskim nie są najlepsze. W przeszłości szef rządu miał nawet nakłaniać prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, aby na stanowisku ministra koordynatora dokonać wymiany. Lider PiS się na to nie zdecydował.
– Być może teraz Morawiecki spróbuje poszerzyć swoje wpływy i będzie chciał, aby jego głos przy obsadzie kierownictwa CBA czy innych służb był wzięty pod uwagę – twierdzi nasze źródło z kręgów rządowych. Tym bardziej że za miesiąc kończy się też kadencja szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Piotra Pogonowskiego. Z naszych informacji wynika, że w tym przypadku zmiana jest przesądzona.