Dla Borisa Johnsona „super Saturday” zamienił się w „sad Saturday”. Izba Gmin odłożyła głosowanie w sprawie umowy brexitowej. Przyjęła natomiast poprawkę Letwina, zgodnie z którą premier powinien zwrócić się do Brukseli z wnioskiem o kolejne przesunięcie brexitu.

Oliver Letwin, jeden z autorów ustawy, która zakazuje bezumownego wyjścia pod czas posiedzenia Izby Gmin zgłosił poprawkę, która trafiła pod głosowanie.

Poprawka zakłada wstrzymanie tzw. „przypadkowego brexitu bez umowy”. Została ona przyjęta przez Izbę Gmin. Dlatego właśnie brytyjski parlament uznał, że głosowanie nad umową rozwodową, która wcześniej została zatwierdzona przez wszystkie państwa UE jest bezcelowe.

Zgodnie z ustawą Hilary'ego Benna, czyli dokumentem, który blokuje bezumowne wyjście, Boris Johnson jest zobowiązany zwrócić się do Unii Europejskiej z wnioskiem o odroczenie brexitu. Przepisy ustawy mówią, że dzisiaj do północy list z prośbą o przesunięcie daty wyjścia do 31 stycznia 2020 roku musi znaleźć się w Brukseli.

Ale po tym jak poprawka Letwina została przyjęta przez brytyjski parlament, Boris Johnson powiedział, że nie będzie już więcej negocjować z Unią Europejską warunków wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Wspólnoty. Dodał, że żadne prawo nie zobowiązuje go do tego i Wielka Brytania opuści UE 31 października. Zapowiedział również, że jego rząd złoży w przyszłym tygodniu odpowiednie projekty ustaw, które umożliwią doprowadzenie do brexitu zgodnie z planem.

Poseł Oliver Letwin chciał nie dopuścić sytuacji, w której brytyjski parlament poparłby umowę wynegocjowaną przez Borisa Johnsona, ale ze względu na brak czasu, umowa nie przeszłaby całego procesu legislacyjnego do 31 października, tj. planowanej daty wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE. Innymi słowy, mimo udanych negocjacji i politycznego porozumienia między Londynem a Brukselą, Wielka Brytania musiałaby opuścić Unię Europejską bez umowy.

Podczas dzisiejszego posiedzenia posłowie mocno krytykowali porozumienie wynegocjowane przez Johnsona. Jeden z polityków nazwał brytyjskiego premiera „kolorowym flecistą”, który zawarł umowę z Brukselą tylko dlatego, żeby zaspokoić swoje ambicje.

Tym czasem w Londynie trwają protesty. Brytyjczycy chcą, aby umowa rozwodowa, która została zatwierdzona przez Unię Europejską została poddana pod referendum.