Ponad ćwierć miliona osób złożyło wniosek online, aby mieć możliwość głosowania poza miejscem zameldowania. To sześć razy więcej niż w majowych wyborach europejskich.
Jak słyszymy w resorcie cyfryzacji (MC), najwięcej internetowych wniosków odnotowano w ostatnich kilku dniach. Polacy wypełnili kilkadziesiąt tysięcy elektronicznych formularzy. W sumie w ciągu ostatniego miesiąca złożyli ok. 220 tys. wniosków o dopisanie ich do spisu wyborców (co pozwoli na głosowanie w najbliższych wyborach) i prawie 45 tys. o dopisanie do rejestru wyborców (co pozwoli na stałe zmienić miejsce głosowania). Czas na złożenie wniosku online minął 8 października. Osobom, które nie zdążyły tego zrobić, a chcą głosować poza miejscem zameldowania, pozostaje już tylko osobiste pobranie z urzędu zaświadczenia o prawie do głosowania.
Nasi rozmówcy z MC przekonują, że tak wielu wniosków nie było przy wcześniejszych elekcjach. Przed majowymi eurowyborami Polacy złożyli ok. 45 tys. wniosków, sześciokrotnie mniej niż teraz.
Te ilości to wyzwanie organizacyjne dla władz samorządowych, gdyż wniosek musi zostać rozpatrzony przez urzędników, a zainteresowani – poinformowani o decyzji.
Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w poszczególnych miastach. W Warszawie (dane na 6 października) do spisu wyborców dopisało się prawie 10,2 tys. osób w formie papierowej i ponad 22,5 tys. elektronicznie. Do rejestru wyborców ponad 2 tys. papierowo i 5,2 tys. drogą elektroniczną. Łącznie to prawie 40 tys. osób, ale zdaniem ratusza wynik będzie większy, bo trwa rozpatrywanie kolejnych wniosków, które napłynęły w ostatnich dniach (w wyborach z 2015 r. było to prawie 42,8 tys. wniosków).
Bardziej aktualne dane podały nam m.in. władze Wrocławia. Tam do spisu wyborców do wczorajszego poranka dopisano prawie 27 tys. osób. „W obróbce” są jeszcze wnioski złożone 7 i 8 października przez platformę ePUAP – a to kolejnych 10 tys. formularzy. – Przy poprzednich wyborach parlamentarnych dopisano do spisu wyborców we Wrocławiu 12 956 wyborców – podaje Tomasz Myszko-Wolski z urzędu miasta.
Z kolei w Rzeszowie do wczoraj odnotowano ponad 1,6 tys. wniosków, podczas gdy np. przy majowych eurowyborach do spisu i rejestru wyborców dopisano tylko 652 osoby. W Łodzi do 7 października wpłynęło prawie 5,5 tys. formularzy, to o ponad 3 tys. więcej niż w maju br. Za to w Gdańsku do spisu dopisano już ponad 11 tys. osób (z czego prawie 6,7 tys. wskutek wniosków online), a tamtejsi urzędnicy oceniają, że po rozpatrzeniu pozostałych wniosków (co potrwa do piątku włącznie) ostateczna liczba może wzrosnąć do ok. 13 tys. Dla porównania w poprzednich wyborach parlamentarnych w 2015 r. gdańscy urzędnicy dopisali do spisu wyborców 3809 osób.
– Na podstawie tych deklaracji możemy powiedzieć, że wieszczą one większą frekwencję. Nie można jednak mówić, na kogo te głosy będą oddane – podkreśla Marcin Duma, prezes IBRiS. Jeszcze niedawno wszelkie sugestie dotyczące większej mobilizacji w miastach były interpretowane jako przyrost głosów dla anty-PiS. – Nie ma podstaw, by tak mówić, bo nie wiemy, kto się dopisuje. Może to młodzi wyborcy Konfederacji. Zresztą to około ćwierć miliona głosów, czyli około półtora procent głosujących. Nawet gdyby wszyscy zagłosowali np. za KO, to nie miałoby to decydującego wpływu na wynik wyborów – zwraca uwagę szef IBRiS.
Na ostatniej prostej partie walczą o mobilizację swoich elektoratów. PiS szykuje w piątek konwencję w Chełmie, który ma zakończyć kampanię i cały czas liderzy tego ugrupowania apelują o pójście na wybory. Zdaniem Marcina Dumy PiS ma szanse na przebicie poziomu 8 mln głosów, a sami politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach nie wykluczają, że przy sprzyjającym układzie będzie to nawet o milion więcej. Inne nastroje są w opozycji.
– Badania jakościowe elektoratu KO pokazują demobilizację i poczucie przegranej, ale nie widać tego w badaniach preferencji politycznych. W nich, choć poparcie dla PO spada, to nie w takim stopniu, jak wynikałoby z nastrojów – podkreśla Marcin Duma. Potencjalnie wyborcy KO mogą odpływać do lewicy i w mniejszym stopniu do PSL. Dlatego KO wczoraj zrobiła konferencję, na której wystąpili politycy lewicy startujący z list KO. Dziś liderzy KO mają być na Śląsku, a jutro kampanię zakończy konwencją w Łodzi.