Nie tylko energia. Jak dowiaduje się DGP, rząd celuje w Komisji także w konkurencyjność, transport oraz rolnictwo.
Jutro Mateusz Morawiecki będzie rozmawiać z przyszłą przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen o tym, którą tekę w nowej KE chcielibyśmy uzyskać. – Premier będzie miał okazję przedstawić swoje polityczne oczekiwania wobec nowej KE ze szczególnym uwzględnieniem najtrudniejszych negocjacji w obszarze klimatu i budżetu UE. Tematem będzie też struktura programowa nowej KE – mówi DGP wiceszef MSZ Konrad Szymański.
Chociaż von der Leyen nie objęła jeszcze urzędu, jej przyjazd do Warszawy będzie tak naprawdę pierwszą wizytą zwierzchnika KE w Polsce pod rządami PiS. Pełniący tę funkcję Jean-Claude Juncker z powodu sporu o praworządność do Warszawy nigdy nie przyjechał. – To pozytywny gest ze strony pani przewodniczącej, ale polityka składa się nie tylko z gestów, lecz z konkretnych rozwiązań. Musi prowadzić do tego, by wygrane były obie strony lub przynajmniej mogły wykazać, że ich priorytety są zapewnione – zapowiadał Mateusz Morawiecki. Jeśli szefowa Komisji w środę nie pozna naszych propozycji personalnych, stanie się to najpóźniej do końca lipca.
Z Brukseli płyną sygnały, że Polska ma szansę na ważną tekę. – Portfolio dla komisarza to może być jedyna waluta, w której Polska może coś dostać – mówi nam źródło w Brukseli. – Von der Leyen będzie chciała być pojednawcza, a ponieważ nie ma woli w Brukseli, by być wobec Polski łagodnym w sprawie praworządności, to w sprawie komisarza może pojawić się coś więcej – dodaje. Zwłaszcza że Polska w unijnym rozdaniu do tej pory nie dostała nic.
Jak słyszymy w Brukseli, warunkiem może być wskazanie kobiety na komisarza. Na razie jedyną braną pod uwagę kandydatką jest Jadwiga Emilewicz. Ale minister Przedsiębiorczości i Technologii nie należy do PiS, tylko do koalicyjnego Porozumienia Jarosława Gowina. To powoduje, że wielu polityków PiS jest przeciwnych tej kandydaturze, choć może ją poprzeć Morawiecki. Jak dowiadujemy się w rządzie, jeśli von der Leyen będzie naciskać na kobietę, niewykluczony jest powrót do kandydatury Beaty Szydło, która mimo znakomitego wyniku wyborczego została z niczym. Ale to ryzykowny scenariusz, bo PE może tej kandydatury nie przyjąć.
Von der Leyen zapowiedziała, że jej Komisja będzie w połowie damska. Ale to może nie być łatwe do przeprowadzenia. Na razie kandydatów na komisarzy zgłosiło 15 krajów, z czego tylko pięć wskazało kobiety: Bułgaria, Dania, Estonia, Finlandia i Niemcy, które mają właśnie von der Leyen. Występując w europarlamencie, Niemka zapowiadała, że jeżeli państwa nie zgłoszą wystarczającej liczby kobiet, nie zawaha się poprosić o nowe nazwiska. W polskim rządzie słyszymy, że na tle innych państw wyglądamy pod tym względem dobrze, bo wśród trzech naszych komisarzy mieliśmy dwie kobiety: Danutę Hübner i Elżbietę Bieńkowską.
Dlatego rząd liczy, że nawet jeśli zgłosi mężczyznę, to nie będzie sprzeciwu. – Kandydatem numer jeden jest prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Ma wsparcie głowy państwa i jest z PiS – podkreśla jeden z naszych rozmówców. W gronie kandydatów są także Adam Bielan, Jerzy Kwieciński i Konrad Szymański. Kwieciński ma status eksperta i zaufanie w PiS, a jako minister inwestycji i rozwoju na bieżąco współpracuje z Komisją. Wiceminister Szymański i europoseł Bielan świetnie znają Brukselę, a ten pierwszy często reprezentuje Polskę na Radach UE i regularnie towarzyszy Morawieckiemu na unijnych szczytach.
Teka dla Polski będzie zależeć też od tego, czy dotychczasowi komisarze, którzy planują pozostać w KE, obejmą te same działy. Do tej pory nie było zwyczaju, by ten sam kraj dostawał tę samą tekę. Wiadomo jednak, że Dunka Margrethe Vestager ponownie celuje w konkurencję, a Maroš Šefčovič chciałby pozostać przy tematyce energetycznej. Słowak był odpowiedzialny za sprawy związane z unią energetyczną, ale tak naprawdę w obecnej KE były dwie teki związane z energią, bo Hiszpan Miguel Arias Cañete był komisarzem ds. działań klimatycznych i energetycznych. Holender Frans Timmermans, chociaż von der Leyen sama mówiła, że zaoferuje mu praworządność, podobno jest bardziej zainteresowany inwestycjami i konkurencyjnością.
Co prawda polski rząd oficjalnie wskazuje energię jako element zainteresowania, ale w istocie celuje też w handel, konkurencyjność, rolnictwo, transport czy wspólny rynek. Nasz rozmówca z Komisji nie wyklucza energii i klimatu, co otwarcie nasz rząd podnosi od jakiegoś czasu, ale wiadomo, że przyznanie tej teki może być trudne z uwagi na nasze przywiązanie do węgla w energetyce. Między innymi z tego powodu rząd znowelizował ustawę o odnawialnych źródłach energii, by pokazać, że chcemy realizować cele klimatyczne. Ale nawet jeśli nasze szanse na komisarza energii nie są duże, podnoszenie tego postulatu może być kartą przetargową, by uzyskać inną wartościową tekę.
Dogadanie się z von der Leyen w sprawie osoby i teki to dopiero połowa sukcesu. Potem komisarza i jego zakres obowiązków musi jeszcze zaakceptować Parlament Europejski. – On będzie chciał pokazać, że ma władzę. Nie zdziwiłbym się, gdyby atak był wymierzony w nas – mówi nam osoba w rządzie. PiS musi się liczyć z tym, że pierwszy zgłoszony kandydat może odpaść. Dlatego w negocjacjach na Nowogrodzkiej będzie brany pod uwagę także ten aspekt. – Emilewicz i Kwieciński są znani w Brukseli, blisko współpracowali z Komisją. Mogą być bardziej strawni dla PE – mówi nam osoba z rządu.