2,5 roku pozbawienia wolności dla funkcjonariusza, który katował zatrzymanego, oraz po dwa lata odsiadki dla trzech byłych już policjantów, którzy się temu przyglądali. Taki wyrok wydał sąd w sprawie osób mających związek ze śmiercią Igora Stachowiaka na policyjnym komisariacie.
Oznacza to, że sąd był surowszy niż oskarżająca prokuratura, która oczekiwała 2,5 roku więzienia dla posługującego się paralizatorem funkcjonariusza oraz po 1,5 roku pozbawienia wolności dla pozostałych. W ustnych motywach orzeczenia sędzia Krzysztof Korzeniewski wskazał, że policjanci nie mieli prawa znęcać się nad zatrzymanym. Co więcej, musieli widzieć, że zachowuje się on w sposób niestandardowy, że występuje zagrożenie dla jego zdrowia. Trzeba mu więc było pomóc. Ponadto żadnego uzasadnienia nie miało rażenie taserem mężczyzny zwijającego się z bólu w policyjnej toalecie – nie stawiał on przecież jakiegokolwiek oporu, a tylko w takich przypadkach funkcjonariusz może razić obywatela prądem.
Przypomnijmy: 25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany przez policję 15 maja 2016 r. rano na wrocławskim rynku. Po kilku godzinach pobytu na komisariacie zmarł. Po roku „Superwizjer TVN” ujawnił nagranie, na którym było widać, jak półżywy Stachowiak jest rażony policyjnym taserem.
Prokuratura oskarżyła policjantów o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad zatrzymanym. Zdaniem wielu ekspertów oraz ojca zmarłego mężczyzny zdecydowano się na postawienie zarzutów nieoddających rzeczywistej skali tragedii. Wspomniał o tym również wydający wyrok sąd. Podkreślił, że do rozstrzygnięcia przezeń trafił jedynie wycinek sprawy.
Wydany przez sąd wyrok jest nieprawomocny, obrona już zapowiedziała apelację. Zarazem, niezależnie od postępowania dotyczącego przekroczenia uprawnień, toczy się śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Stachowiaka. Prokuratura już je raz umorzyła, ale sąd nakazał jego wznowienie.