Grupa b. premierów i b. szefów MSZ wystosowała w piątek apel, w którym wezwała "odpowiedzialne siły i środowiska polityczne, samorządowe i obywatelskie" do wspólnego startu - pod szyldem Koalicji Europejskiej - w wyborach do PE. Celem współpracy wyborczej ma być odbudowa mocnej pozycji Polski w UE.

"Wybory do PE przypadają w chwili kluczowej dla losów Polski. Wzywamy odpowiedzialne siły i środowiska polityczne, samorządowe i obywatelskie do wystawienia jednej, szerokiej listy, której celem byłaby odbudowa mocnej pozycji Polski w UE. Apelujemy o powstanie Koalicji Europejskiej, która uniemożliwi wyprowadzenie Polski z UE. Tego wymaga polska racja stanu" - głosi apel, odczytany przez lidera PO, b. ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę.

Pod deklaracją podpis złożyli - oprócz Schetyny - także byli premierzy: Ewa Kopacz, Jerzy Buzek, Kazimierz Marcinkiewicz, Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller i Marek Belka, a także b. szef MSZ Radosław Sikorski.

W apelu przypomniano, że po 1989 roku, Polska weszła nie tylko do UE, ale również stała się członkiem NATO. W tym czasie - jak napisano - nasz kraj miał wpływ na "kluczowe decyzje o losach regionu i kontynentu". Obecnie - jak oceniono - pozycja polskiego rządu osłabła, a "wysiłek narodowy" podjęty po upadku komunizmu "jest marnotrawiony".

W deklaracji zapisano ponadto, że przez Polskę i Europę "idzie fala polityki podziałów i nienawiści wspierana przez propagandę kłamstw" oraz, że "zdecydowana większość Polaków chce członkostwa w solidarnej UE, bo to daje bezpieczeństwo i rozwój". "Celem jest Polska w gronie liderów odnowionej, silnej Europy" - głosi deklaracja.

Jak zaznaczył Schetyna, apel o stworzenie szerokiej listy w wyborach do PE jest skierowany m.in. do wszystkich partii politycznych, które zgadzają się co do znaczenia polskiej obecności w Europie, a także do samorządowców i środowisk pozarządowych.

"Chcemy tą deklaracją, aktywnością, pokazaniem, że możemy i powinniśmy być razem, pokazać, że Polska musi wrócić do głównego miejsca przy europejskim stole, chcemy mieć wpływ na europejską politykę zagraniczną, chcemy decydować o przyszłości Europy, a żeby tak się stało, potrzebna jest dobra, godna reprezentacja Polski w UE, w PE - o tym będziemy mówić w kampanii wyborczej, taką reprezentację będziemy budować" - oświadczył lider PO.

Zdaniem Schetyny, partie polityczne nie powinny być "w pierwszej linii" w tworzonym projekcie. "One powinny organizować, pomagać, koordynować; tak widzę też rolę PO" - powiedział, stwierdzając, że sam wystąpił na piątkowej konferencji, jako b. minister spraw zagranicznych.

Lider PO był pytany przez dziennikarzy, czy piątkowa inicjatywa ma służyć przyspieszeniu rozmów o koalicji wyborczej do PE i zdyscyplinowaniu partnerów. "Ma pokazać kierunek, doświadczonych ludzi, którzy mają ogromny wkład w polską politykę zagraniczną, w obecność Polski w Europie, pokazać, że jesteśmy w stanie zbudować coś na kształt osi zjednoczonej opozycji - i teraz wszyscy powinni się przyłączyć, zacząć o tym rozmawiać" - przekonywał w odpowiedzi.

Dopytywany o proponowaną formułę komitetu wyborczego do europarlamentu, Schetyna odpowiedział, że chce startu pod szyldem Koalicji Europejskiej, ale nazwa komitetu powinna też zawierać nazwy ugrupowań, które wejdą w jego skład.

Mówił też, że - jego zdaniem - listy wyborcze porozumienia nie powinny być podzielone między poszczególne partie. "Parytety to jest dobry pomysł na to, żeby to się nie udało. Uważam, że też musimy się wszyscy wycofać (...), uważam, że partie polityczne nie powinny zdominować tej koalicji, (na listach wyborczych - PAP) powinny być osoby, których dorobek, osiągnięcia, też w polityce europejskiej, a także szanse na to, żeby pozycję Polski odbudować, są duże" - wskazywał Schetyna.

Szef Platformy zapowiedział też, że zwróci się o podpisanie apelu także do tych b. premierów i szefów dyplomacji, którzy nie mogli być na piątkowej konferencji, m.in. Adama Daniela Rotfelda czy Hanny Suchockiej. Dopytywany, czy zaproponuje poparcie deklaracji również Donaldowi Tuskowi, odpowiedział twierdząco. "Jeżeli na to pozwoli mu funkcjonowanie w Radzie Europejskiej" - zastrzegł Schetyna.

Głos na piątkowej konferencji prasowej zabrała też b. premier Ewa Kopacz, przekonując, że mocna reprezentacja w europarlamencie jest potrzebna m.in. żeby odbudować osłabiony - jej zdaniem - przez rządzących autorytet Polski w Unii. "Ta reprezentacja, która tam się znajdzie, będzie godnie reprezentować nasz kraj, kraj w Europie, który powinien czuć się bezpiecznie, a będzie czuł się bezpiecznie, kiedy będzie w tej Europie" - podkreśliła.

O wspólne działanie na rzecz silnej Polski w Europie apelowali też Miller i Buzek, zwracając się do wszystkich sił politycznych, które chciałaby działać na rzecz integracji europejskiej i właściwej roli Polski w UE. "Poczujmy wspólnie i w treści naszej pracy oddajmy siłę takich prostych słów: nasza Polska i nasza Europa" - przekonywał Buzek.

Miller zaznaczył z kolei, że odpowiedzią na problemy Polski musi być "błękit i złote gwiazdy Unii Europejskiej, a nie wizja Polski zaściankowej i nietolerancyjnej".

Zdaniem b. lidera SLD konieczna jest kontynuacja "sztafety" różnych sił politycznych, które starały się o wejście Polski do Unii i o jej jak najlepsze miejsce w europejskiej rodzinie. "Dlatego dzisiaj zwracamy się z apelem do wszystkich sił politycznych, które chciałyby w tej sztafecie uczestniczyć; które chciałaby działać na rzecz integracji europejskiej i właściwej roli Polski w tej wspólnocie" - dodał.

Cimoszewicz, który sprawował w przeszłości m.in. urzędy premiera i szefa dyplomacji podkreślał, że wobec ogromnego znaczenia kwestii związanych z miejscem Polski w Europie oraz przyszłości UE "wszystkie różnice, które w polityce krajowej często dzielą, powinny być odsunięte na dalszy plan". "Dziś wszyscy, którzy podzielają podobny punkt widzenia na temat przyszłości UE, powinni się zjednoczyć" - apelował.

W ocenie Belki, wybory do Parlamentu Europejskiego będą ważne dla Polski i Europy m.in. ze względu na budżet unijny. "Chodzi więc o to, abyśmy mieli tam ludzi kompetentnych, a nie zmarginalizowanych i sami siebie na ten margines skazujących" - wskazał.

Marcinkiewicz przekonywał natomiast, że "tylko zjednoczona opozycja, tylko siły i środowiska demokratyczne, od lewa do centroprawicy, działające razem, solidarnie, są w stanie wygrać w Polsce wybory z obecną władzą". "Możemy raz jeszcze, solidarni, zjednoczeni, pokazać Europie, że tak pracując, możemy wygrywać i utrzymać siły demokracji, rozwoju, nowoczesności, w większości w Europie" - mówił.

W ocenie b. szefa MSZ Radosław Sikorskiego, stawka nadchodzących wyborów do PE jest "wyjątkowo wysoka", ponieważ - jego zdaniem - zdecydują one zarówno o przyszłości Polski w Europie, jak i o przyszłości samej Unii. "Zdecydują one o tym, czy Polska trafi do grupy decyzyjnej w UE i czy Unia przetrwa i będzie się rozwijać, dlatego potrzebna jest Koalicja Europejska, tak, aby tym razem ani jeden głos za Polską demokratyczną i europejską się nie zmarnował" - argumentował b. minister.

Sygnatariusze apelu nie chcieli deklarować, czy sami znajdą się na listach wyborczych Koalicji Europejskiej. Nie wykluczyli jednak, że tak się stanie.

Cimoszewicz i Miller byli też pytani o nieobecność przewodniczącego Sojuszu Włodzimierza Czarzastego na piątkowej konferencji.

"Tutaj w ogóle nie było szefów partii, poza Schetyną, który był organizatorem spotkania" - odparł Cimoszewicz. Zaznaczył jednocześnie, że choć nie chce wtrącać się w procedury wewnątrz SLD, ma wrażenie, że "tam bardzo poważnie myśli się o dołączeniu do takiej koalicji". "Ja spodziewam się porozumienia" - dodał b. premier.

Miller przekonywał z kolei, że obecność b. premierów rządów SLD na konferencji "jest wystarczającym sygnałem o intencjach SLD".

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 26 maja. Polacy wybiorą w nich 52 eurodeputowanych.(PAP)