Polska, Niemcy, Wielka Brytania, Francja oraz Belgia, czyli państwa unijne wchodzące obecnie w skład Rady Bezpieczeństwa ONZ deklarują ściślejszą współpracę w tej organizacji. W poniedziałek w Brukseli rozmawiali o tym ministrowie z tych krajów.

Spotkanie zainicjował Didier Reynders, wicepremier i minister spraw zagranicznych Belgii, która wraz z Niemcami weszła z początkiem roku jako niestały członek do Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Piątka państw unijnych w Radzie, czyli jedna trzecia jej składu, nie jest codziennym stanem. Polska, która jest w RB ONZ od 2018 r., będzie w niej zasiadać do końca bieżącego roku. Stałymi członkami Rady z UE są Francja i Wielka Brytania.

"Zwłaszcza obecnie czujemy specjalną odpowiedzialność, jeśli chodzi o politykę globalną, aby koordynować stanowiska, żeby przedstawiać w Radzie Bezpieczeństwa nasz europejski punkt widzenia na pokój i bezpieczeństwo" - mówiła podczas konferencji prasowej przed rozmowami szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.

Państwa UE chcą wspierać system multilateralny, obawiając się jego osłabienia przez obecną administrację Stanów Zjednoczonych, ale też zgłaszać swoje pomysły dotyczące zapobiegania konfliktom na świecie czy reagowania na kryzysy. Przykładem współpracy ma być reakcja na wydarzenia w Wenezueli, gdy kraje UE będące w RB ONZ na jej weekendowym posiedzeniu mówiły jednym głosem. Jednocześnie UE jako całość miała problem z wypracowaniem wspólnego stanowiska wobec kryzysu wokół prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, który przestał być uznawany za głowę państwa przez niektóre stolice, m.in. Waszyngton.

W sobotę kilka państw europejskich - Francja, Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania, Holandia i Portugalia - ogłosiło, że jeśli Maduro w ciągu ośmiu dni nie rozpisze nowych, uczciwych wyborów, uznają one lidera opozycji Juana Guaido za prezydenta. UE nie zdobyła się na tak daleko idące ultimatum.

Jednak akurat między unijnymi państwami wchodzącymi w skład RB ONZ nie było w tej kwestii różnic. Nie jest to standard, bo w Nowym Jorku zawiązywane są różnorakie sojusze i grupy, nie tylko regionalne. Z tego powodu Polska, Niemcy, Wielka Brytania, Francja oraz Belgia mają ściślej koordynować swoje działania na forum RB ONZ.

"Będziemy się starać mieć cały czas wspólne stanowisko, ale czasem konieczne jest uwzględnienie specyficznych elementów krajowych" - przyznał Reynders. Zapowiedział, że Belgia będzie organizowała spotkania dyplomatów w ONZ w Nowym Jorku oraz ministrów z pięciu państw unijnych w RB ONZ w Brukseli.

Widocznym przykładem różnic między stanowiskami wewnątrz UE jest podejście do polityki amerykańskiej. "W kontekście współpracy na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ pragnę podkreślić potrzebę zbliżenia stanowisk UE i Stanów Zjednoczonych w zakresie problematyki międzynarodowego pokoju" - powiedział na konferencji szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz.

Podejście do Iranu, na który USA nałożyły z powrotem sankcje (w przeciwieństwie do UE), jest jednym z przykładów tego rozdźwięku, nie tylko między partnerami po obu stronach Atlantyku, ale też w samej UE. Czaputowicz przypomniał, że Polska wraz z USA organizuje w lutym w Warszawie międzynarodową konferencję poświęconą sytuacji na Bliskim Wschodzie (zachodnie państwa UE spoglądają na nią niechętnie).

Mimo tych różnic Niemcy, które weszły do RB ONZ w styczniu, chcą zabiegać o przyznanie UE stałego miejsca w tym gremium. "Jako Europejczycy jesteśmy tutaj razem, bo chcemy promować nasze europejskie idee w ramach RB ONZ, bo ona jest sercem porządku światowego (...). Nasz wkład będzie większy, gdy będziemy mówili jednym głosem. W taki sposób wzmacniamy również unijną politykę zagraniczną" - powiedział szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas.

Wtórował mu francuski sekretarz stanu Jean-Baptiste Lemoyne, który przekonywał, że bardziej wydajny sposób współpracy Europejczyków w RB ONZ ma służyć temu, by stała się ona bardziej efektywna.