Po 9 miesiącach od wyroku ws. byłych gen. SB - Władysława C. i Józefa S. - strony otrzymały pisemne uzasadnienie tego orzeczenia. W I instancji oskarżonych uznano za winnych bezprawnych powołań opozycjonistów do wojska w stanie wojennym. Obrońcy przygotowują apelacje.

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa 22 lutego tego roku obu b. generałom wymierzył kary po dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Uznał, że czyny popełnione przez oskarżonych należy zakwalifikować jako popełnienie zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości "polegającej na prześladowaniu osób ze względów politycznych z naruszeniem praw każdego człowieka do tworzenia związków zawodowych i do przystępowania do związków zawodowych dla ochrony swoich interesów oraz praw każdego człowieka do strajku".

Według informacji sekcji prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie pisemne uzasadnienie tego wyroku było gotowe 13 listopada. Przed kilkoma dniami dokument wpłynął do stron procesu. Bez uzasadnienia pisemnego strona procesu niezadowolona z wyroku nie może złożyć apelacji do sądu II instancji. Obrona zapowiedziała takie apelacje zaraz po lutowym wyroku. Od momentu otrzymania uzasadnienia strona ma 14 dni na wniesienie odwołania.

"Pisemne uzasadnienie dotarło do mnie, dokument liczy 84 strony, a sprawa jest złożona pod względem prawnym. Jestem w trakcie opracowywania apelacji" - powiedział PAP obrońca kończącego wkrótce 94 lata gen. C. mec. Andrzej Różyk. Jak dodał, jeśli prokurator wnioskował o karę roku w zawieszeniu na trzy lata, a sąd wymierzył karę 2 lat bezwzględnego więzienia ponad 90-letniemu mężczyźnie, to "obrońca nie może inaczej się zachować".

Także obrońca wkrótce kończącego 85 lat gen. S. mec. Jarosław Baniuk poinformował PAP, że będzie składana apelacja. "Co do zasady będziemy kwestionować uznanie winy, to sprawa podstawowa, choć oczywiście kwestia wymiaru wymierzonej kary także miała znaczenie przy podejmowaniu decyzji, że będziemy skarżyć wyrok" - dodał.

"Trudno na razie powiedzieć, czy będzie odwołanie strony oskarżającej. Decyzję musimy podjąć do początków grudnia" - powiedział natomiast PAP oskarżający w sprawie prok. IPN Mieczysław Góra.

Pion śledczy IPN prowadził postępowanie w tej sprawie od 2008 r., wszczął je po zawiadomieniu Stowarzyszenia Osób Internowanych "Chełminiacy 1982", zrzeszającego pokrzywdzonych z obozu w Chełmnie. Ówcześni opozycjoniści, którzy trafili na "ćwiczenia" wojskowe, występowali w procesie jako oskarżyciele posiłkowi.

"Wyrok I instancji był satysfakcjonujący, przesądził bowiem o winie oskarżonych i w uzasadnieniu orzeczenia jest to wyraźnie napisane. Sąd podkreślił także, że sprawy tej nie dotyczy przedawnienie" - ocenił Andrzej Adamczyk ze stowarzyszenia "Chełminiacy 1982". Podkreślił w rozmowie z PAP, że celem pokrzywdzonych w tej sprawie nie jest zemsta.

Na przełomie 1982-83 opozycjoniści powołani na ćwiczenia spędzili trzy zimowe miesiące na poligonie w Chełmnie. Spali w namiotach; dostali stare buty i mundury; zlecano im też różne - najczęściej nieprzydatne - zadania, jak np. kopanie rowów. Według IPN, warunki były tam surowsze od tych, w jakich trzymano internowanych.

Genezy powołań działaczy opozycyjnych do wojska należy upatrywać w sytuacji, która zaistniała w miesiącach po 13 grudnia 1981 r. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego działalność NSZZ Solidarność została bowiem zawieszona i internowano czołowych działaczy, ale związek nie został formalnie zdelegalizowany. Jednocześnie struktury związku podjęły działalność w podziemiu. 8 października 1982 r. Sejm PRL uchwalił nową ustawę o związkach zawodowych, która definitywnie rozwiązywała wszystkie związki zawodowe istniejące przed 13 grudnia 1981 r., w tym Solidarność. W odpowiedzi podziemne władze związku zaapelowały o przeprowadzenie 10 listopada 1982 r. ogólnopolskiego strajku.

Z ustaleń historyków wynika, że od 5 listopada 1982 r. do 3 lutego 1983 r. na "trzymiesięczne szkolenie wojskowe w ramach służby czynnej" trafiło łącznie około 1450 związkowców Solidarności i opozycjonistów - w tym 304 do "obozu" w Chełmnie.

Prokuratura IPN w tej sprawie podnosiła m.in., iż gen. C. w październiku 1982 r. jako szef SB na telekonferencji z udziałem m.in. wojewódzkich komendantów MO wskazywał, że istnieje możliwość wcielania opozycjonistów do czynnej służby wojskowej lub powołania ich na okresowe ćwiczenia. Z kolei gen. S., wówczas dyr. Departamentu V MSW - jak wskazywał IPN - 21 października 1982 r. skierował szyfrogram do zastępców komendantów wojewódzkich ds. SB, w którym zapisano m.in., by "wytypować osoby rekrutujące się głównie z dużych zagrożonych zakładów pracy - podejrzanych o: 1) inspirowanie i organizowanie ostatnich strajków i zajść ulicznych, 2) aktywne występowanie przeciwko tworzeniu nowych związków zawodowych, 3) czynną wrogą działalność np. druk, kolportaż, łącznikowanie, itp. - a nienadających się z różnych powodów do internowania lub zatrzymania".

Jak mówił w uzasadnieniu wyroku I instancji sędzia Robert Bełczącki zamiarem oskarżonych było naruszenie podstawowych praw człowieka do tworzenia związków zawodowych, przystępowania do związków i prawa do strajku. "W świetle zgromadzonego materiału dowodowego nie sposób było wykluczyć, że decyzję w tym zakresie podjął Czesław Kiszczak (zmarł w listopadzie 2015 r. - PAP) (...) nie wyłącza to jednak zawinienia obu oskarżonych. Nawet, jeśli wykonywali polecenie Kiszczaka, jako ministra spraw wewnętrznych, które stanowiło przekroczenie uprawnień, to wydając własne polecenie z przekroczeniem uprawnień - jeśli chodzi o S., oraz podżegając do wykonania tego polecenia i tym samym do przekroczenia uprawnień przez zastępców komendantów wojewódzkich MO ds. SB - gdy chodzi o C., podlegają oni odpowiedzialności prawno-karnej" - zaznaczał sędzia.

W marcu 2015 r. - gdy proces ten ruszał przed sądem rejonowym - gen. C. nazwał zarzut "absurdalnym" i "pozbawionym podstaw" oraz "wielce krzywdzącym i niesprawiedliwym". "Nie miałem i nie mogłem mieć wpływu na to, co się działo w jednostce wojskowej" - podkreślał. Gen. S. mówił zaś wtedy, że idea powołania "kompanii polowych" powstała w wojsku. Podkreślał, że nie znał poglądów ani działalności osób pokrzywdzonych i zaprzeczał zarzutowi, by "jego intencją było prześladowanie tych osób".