Amerykanie nałożyli nowe cła na towary z Chin. Pekin potrzebował na odpowiedź jednego dnia.
W poniedziałek wieczorem, już po zamknięciu giełd, prezydent Donald Trump ogłosił nową rundę ceł na towary sprowadzane do Stanów Zjednoczonych z Chin. Tym razem mają one objąć import o wartości 200 mld dol. w skali roku. Początkowo (od najbliższego poniedziałku) cła będą wynosić 10 proc. Pod koniec roku mają wzrosnąć do 25 proc.
Amerykański prezydent zadeklarował równocześnie, że jeśli Chiny odpowiedzą w podobny sposób – jak to robiły w poprzednich miesiącach – to zdecyduje się na jeszcze jeden pakiet ceł. Objęłyby one import o wartości 267 mld dol. W ten sposób nałożono by cła na całość przywozu towarów z Chin do USA.
Ta deklaracja nie odstraszyła Chińczyków. Natychmiast pojawiły się komentarze, że Państwo Środka nie ma innego wyjścia niż odpowiedzieć w podobny sposób. I we wtorek Pekin zadeklarował, że jak tylko cła Trumpa zaczną obowiązywać, Chiny wprowadzą własne – na amerykańskie towary o wartości do 60 mld dol. Stawka ma wynosić maksymalnie 10 proc.
Dlaczego obciążenia ze strony Chin wydają się mniejsze niż te, którym będą podlegali ich producenci? Ze względu na nadwyżkę handlową Chin, które są największym dostawcą dla Ameryki.
Tamtejsze firmy sprzedają rocznie Stanom Zjednoczonym towary o wartości przekraczającej pół biliona dolarów. Ich udział w imporcie USA przekracza 20 proc. Na liście odbiorców zajmują dopiero trzecią pozycję – po Kanadzie i Meksyku. Udział Chin w eksporcie Stanów Zjednoczonych to niespełna 9 proc. Jego wartość to ok. 130 mld dol.
Poprzednimi decyzjami w sprawie amerykańsko-chińskich ceł inwestorzy na rynkach finansowych zdawali się przejmować. Wyrazem tego były spadki cen akcji. Spółki notowane na giełdzie w Szanghaju od początku roku straciły na wartości ponad 18 proc. Ale wczoraj główny indeks tamtejszej giełdy zyskał 1,8 proc. W górę szły również ceny akcji w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli cła faktycznie zaczną obowiązywać w pełnej skali, dla Chin będzie to oznaczać pewne ograniczenie potencjału eksportowego. Ale nie zatrzyma tamtejszej gospodarki. Cła mogą natomiast odczuć amerykańskie firmy, które ulokowały produkcję na Dalekim Wschodzie. Koncern Apple zapowiadał już, że jeśli jego wyroby będą obciążone nowymi opłatami, to ich ceny będą musiały pójść w górę (wczoraj okazało się, że większości produktów Apple cła przynajmniej na razie nie będą dotyczyć).
Na drugą połowę września były planowane kolejne amerykańsko-chińskie rozmowy, których celem miało być przełamanie konfliktu handlowego. Nie wiadomo, czy do nich dojdzie, chociaż niedługo przed poniedziałkowym ogłoszeniem decyzji prezydenta USA jeden z jego doradców powiedział, że Waszyngton nadal jest chętny do dialogu z Pekinem. Zasiąść do stołu negocjacyjnego chcą również Chińczycy.
30 proc. taka była wysokość wprowadzonych w styczniu amerykańskich ceł na chińskie panele słoneczne. To była pierwsza odsłona konfliktu handlowego
128 amerykańskich produktów zostało objętych cłami wprowadzonymi przez Chiny na początku kwietnia
50 mld dol. taka wartość wzajemnych dostaw została objęta amerykańsko-chińskimi cłami zapowiedzianymi w połowie czerwca