Najważniejszą stawką przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego będzie to, czy uda się powstrzymać siły proimigracyjne – oświadczył w czwartek rzecznik rządzącego na Węgrzech Fideszu Balazs Hidveghi na konferencji prasowej w Budapeszcie.

Zdaniem Hidveghiego obecnie zarówno polityka Brukseli, jak i stanowisko Parlamentu Europejskiego są w większości proimigracyjne. Jak ocenił, elita brukselska oderwała się od mieszkańców i ponad ich głowami podejmuje ważne decyzje, ale ludzie mają tego dość.

Hidveghi zaznaczył, że wybory do PE będą pierwszą ogólnoeuropejską okazją, gdy mieszkańcy państw UE będą mogli wypowiedzieć swoją opinię o migracji, a jednocześnie o przyszłości kontynentu.

Według niego jesienią zaczyna się długi okres kampanii, podczas której koalicja rządząca Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) zamierza prowadzić mocną i zdecydowaną kampanię.

Dodał, że w tym czasie będzie się można spodziewać wielu ataków na Węgry, gdyż proimigracyjna większość w PE chce je ukarać za to, że przy zdecydowanym poparciu swych mieszkańców powstrzymały migrację na granicy.

„W ten sposób pokazaliśmy, że imigrację można powstrzymać, jeśli jest taka wola. Pokazaliśmy, że prowadząc politykę, można stanąć po stronie ludzi. I pokazaliśmy też, że kłamią ci, którzy twierdzą coś wręcz przeciwnego” – powiedział Hidveghi.

Dodał, że Fidesz-KDNP prowadzi politykę proeuropejską i wierzy w to, że Europa narodów może odnieść sukces. Podkreślił, że Fidesz chce utrzymania silnej Europy.

O tym, że gra w przyszłorocznych wyborach do PE będzie się toczyć o wysoką stawkę, gdyż dzięki nim będzie można wzmocnić Unię Europejską i tworzące ją kraje, mówił w zeszłym tygodniu szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto.

Według niego polityka europejska zachęcała dotąd osoby rozważające nielegalną imigrację, by płaciły pieniądze i wsiadały na łodzie u wybrzeży Afryki Północnej, gdyż i tak zostaną osiedlone w Europie. Tymczasem trzeba jasno powiedzieć, że tak nie jest - oświadczył szef MSZ.