Pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej jest możliwe, ale mało prawdopodobne – konieczne byłoby spełnienie zbyt wielu warunków w zbyt krótkim czasie.
Im wolniej posuwają się negocjacje w sprawie warunków wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, tym częściej publicznie stawiane są pytania, czy brexit można jeszcze odwrócić. Teoretycznie tak, choć taki scenariusz wymaga koincydenci czasowej kilku zdarzeń, co mocno redukuje jego prawdopodobieństwo.
Najnowszym przyczynkiem do pytań o odwracalność brexitu jest niedzielny wywiad głównego unijnego negocjatora Michela Barniera, który powiedział, że UE przygotowuje się na ewentualność całkowitego załamania się rozmów, a także ustawa uchylająca (EU Repeal Bill), która dziś wraca pod obrady Izby Gmin.
Jej celem jest przeniesienie unijnych rozporządzeń do brytyjskiego systemu prawnego, tak aby w momencie wyjścia z UE nie powstała próżnia prawna, ale opozycyjni deputowani i część przeciwnych wyjściu z UE konserwatystów będą próbowali przeforsować do niej poprawki osłabiające brexit. Z kolei premier Theresa May zaproponowała, żeby zapisać w niej 29 marca 2019 r. jako nieodwracalną datę opuszczenia Unii.
Nawet jeśli członkowie Izby Gmin będą głosować nad wynegocjowanymi warunkami wyjścia z Unii – a wszystko wskazuje na to, że będą – to jest prawie niemożliwe, by zawetowali porozumienie, gdyż byłoby to sprzeciwieniem się woli wyborców wyrażonej w referendum. Aby nie doszło do brexitu, potrzebny byłby drugi plebiscyt, ale na to na razie się nie zanosi.
Warunkiem wstępnym do rozważań o hipotetycznym powtórzeniu jest ustąpienie Theresy May bądź jej odsunięcie od władzy w wyniku wewnątrzpartyjnego przewrotu. Mimo że premier jest osłabiona wskutek czerwcowych wyborów parlamentarnych, dotychczasowych negocjacji oraz niedawnych dymisji w rządzie, dopóki będzie sprawować władzę, zamierza skutecznie doprowadzić do opuszczenia Unii.
Dalsze losy hipotetycznego scenariusza odwrócenia brexitu zależą od tego, kto by ją zastąpił w roli szefa Partii Konserwatywnej – czy polityk z frakcji opowiadającej się za wyjściem czy za pozostaniem w UE. A także czy w efekcie walki o przywództwo nie doszłoby w niej do rozłamu bądź kolejnych przedterminowych wyborów parlamentarnych. Ani przejęcie władzy w Partii Konserwatywnej przez polityka prounijnego, ani przejęcie władzy w kraju przez Partię Pracy jeszcze nie wystarczą – lider opozycji Jeremy Corbyn obiecywał, że jeśli zostanie premierem, doprowadzi do miękkiego brexitu, czyli wyjścia z UE bez opuszczania wspólnego rynku, ale nigdy nie mówił o nowym referendum. To postulują tylko Liberalni Demokraci, którzy jednak nie mają szans na zwycięstwo. Dopóki laburzyści nie zmienią stanowiska i nie opowiedzą się w jasny sposób za powtórzeniem głosowania, dopóty do tego nie dojdzie. To jest możliwe, ale znów pod kilkoma warunkami. – Po pierwsze, jeśli w efekcie trudności w negocjacjach dojdzie do wcześniejszych wyborów, które konserwatyści przegrają. Po drugie, musi dojść do znaczącej zmiany opinii publicznej w kwestii brexitu, co może nastąpić, jeśli zaczną się spełniać twierdzenia, że gospodarka na tym ucierpi – uważa prof. John Curtice, politolog z Uniwersytetu Strathclyde w Glasgow.
Ale takiej znaczącej zmiany opinii publicznej na razie nie ma. Sondaże przeprowadzone pod koniec czerwca, czyli w rok po referendum, pokazały, że ponad połowa Brytyjczyków byłaby dziś za pozostaniem w Unii, ale ich przewaga była niewiele większa od tej, którą uzyskali zwolennicy wyjścia w prawdziwym plebiscycie. Na dodatek większość ankietowanych uważa, że tamten wynik powinien być honorowany. Dopóki zwolennicy pozostania w Unii nie będą mieli stale utrzymującej się i naprawdę wyraźnej przewagi – rzędu kilkunastu punktów procentowych – dopóty politycy nie zdecydują się na przeprowadzenie nowego plebiscytu. (Chyba że ktoś pójdzie do wyborów z takim hasłem i wygra). Oczywiście możliwe jest, że im bardziej realne będzie fiasko negocjacji i wyjście z UE bez umowy, tym bardziej taka kilkunastopunktowa przewaga może się pojawić, ale dochodzi jeszcze czynnik kurczącego się czasu – zgodnie z zapisami traktatu lizbońskiego brexit ma nastąpić za 16,5 miesiąca. Aby przeprowadzić nowe referendum, musiałoby w bardzo krótkim czasie zostać spełnionych na tyle dużo warunków, że trudno to rozpatrywać jako prawdopodobny scenariusz.