Warunki wznowienia przez Ukrainę przesyłu rosyjskiego gazu ziemnego do Europy są głównym tematem negocjacji ukraińskiej premier Julii Tymoszenko z szefem rządu Rosji Władimirem Putinem, które rozpoczęły się w sobotę w Moskwie.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że potrzebne są nowe porozumienia międzynarodowe, które uniemożliwią powstanie takich sytuacji, jak obecny kryzys gazowy.

Miedwiediew powiedział to na otwarciu międzynarodowej konferencji, poświęconej problemom tranzytu rosyjskiego gazu do Europy przez terytorium Ukrainy.

Na konferencji zabrakło najważniejszych europejskich polityków

W forum tym uczestniczą m.in. prezydent Armenii Serż Sarkisjan, a także premierzy: Ukrainy - Julia Tymoszenko, Białorusi - Sierhiej Sidorski, Mołdawii - Zinaida Grecianii oraz Kazachstanu - Karim Masimow.

Rzecznik szefa rosyjskiego rządu Dmitrij Pieskow poinformował, że po przerwie rozmowy premierów wznowiono.

Według niego, jeśli ich rozmowy będą produktywne, to jeszcze w sobotę może dojść do rozmów na szczeblu szefów dwóch narodowych koncernów - rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu, Aleksieja Millera i Ołeha Dubyny.

Miller i Dubyna uczestniczą też w negocjacjach premierów

Putin i Tymoszenko rozmawiali już w cztery oczy po południu, po przylocie ukraińskiej premier do Moskwy. Później oboje uczestniczyli w międzynarodowej konferencji w sprawie zapewnienia dostaw rosyjskiego gazu do Europy, która z inicjatywy prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w sobotę obradowała na Kremlu.

Rosyjsko-ukraińskie negocjacje gazowe zostały zerwane 31 grudnia

Toczyły się w oparciu o międzyrządowe memorandum o współpracy w sferze gazowej, podpisane przez Putina i Tymoszenko 2 października 2008 roku. Dokument ten - jak uważa Kreml - wygasł 1 stycznia.

Przewidywał m.in., że Moskwa i Kijów w ciągu trzech lat przejdą na ceny rynkowe za dostawy rosyjskiego paliwa na Ukrainę oraz jego tranzyt przez ukraińskie terytorium do Europy. Warunkiem było spłacenie przez Naftohaz długów za gaz dostarczony w 2008 roku.



Gazprom utrzymuje, że ukraiński koncern jest mu winny 614 mln USD za 2008 r.

Uważa też, że kontrakt na tranzyt surowca ważny jest do 2013 roku, a stawka za przesył (1,6 dolara za 1000 metrów sześciennych na odległość 100 km) - do 2010 roku.

Domaga się ponadto, by cena gazu dla samej Ukrainy była pochodną ceny paliwa dla odbiorców w Europie. W I kwartale powinno to być 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych (wobec 179,5 USD w 2008 roku). Tyle samo - zdaniem rosyjskiego koncernu - Kijów powinien zapłacić za gaz bezprawnie pobrany z rurociągów tranzytowych w pierwszych dniach stycznia (86 mln metrów sześciennych).

Gazprom zgadza się płacić stawkę rynkową (3,4 dolara) za przesył gazu przez ukraińskie terytorium, jeśli Naftohaz będzie płacić cenę rynkową za paliwo sprowadzane z Rosji na wewnętrzne potrzeby.

Naftohaz nie uznaje roszczeń Gazpromu za 2008 r.

W 2009 roku gotów jest płacić 200-212 USD za 1000 metrów sześciennych gazu. Według ukraińskiego koncernu, dotychczasowe stawki za tranzyt surowca są nieważne (tak orzekł sąd administracyjny w Kijowie); nowe powinny wynieść co najmniej 2-2,20 USD.

Ukraina nie przyznaje się też do przywłaszczenia gazu z magistrali tranzytowych

Utrzymuje, że paliwo to było jej niezbędne do podtrzymania właściwego ciśnienia w systemie przesyłowym. Strona ukraińska deklaruje, że zapłaci za ten gaz, gdy porozumie się z Gazpromem co do ceny.