Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch powiedział w środę w TVP Info, że w ramach trwającego sprawdzania pracowników, Biuro zwróciło się o dokładniejsze informacje na temat osób zatrudnionych w tej instytucji.

Soloch w TVP Info zapewnił, że najbardziej kluczowych pracowników BBN wymienił zaraz po objęciu Biura. "Te osoby na najważniejszych stanowiskach, to są osoby zatrudnione przeze mnie - dyrektorzy, którzy przyszli i których sprawdzałem osobiście" - powiedział szef BBN.

"Jednocześnie trwało sprawdzanie pracowników szeregowych" - zapewnił. "Zresztą ono trwa do dziś" - dodał, informując, że w ramach tego sprawdzenia, BBN zwróciło się o dokładniejsze, bardziej doprecyzowane informacje. "Co do zasady, takie informacje, jeżeli ktoś zagraża bezpieczeństwu państwa, powinniśmy otrzymywać od służb" - podkreślił Soloch.

Zaznaczył, że takie informacje powinny napływać permanentnie. Pytany, czy to rzeczywiście działa, powiedział, że "od niektórych służb" otrzymał informacje, które pozwoliły podjąć decyzje personalne. "Reaguję na każdą informację, którą dostaję w tym zakresie" - podkreślił szef BBN.

Pytany, czy ma pełną kontrolę nad tym, co dzieje się w Biurze odparł, że ma "przekonanie i pełną świadomość, że służby odpowiedzialne za ochronę kontrwywiadowczą Biura, zabezpieczają bezpieczeństwo państwa przez kontrolę osób, które w BBN pracują - łącznie ze mną".

Przyznał też, że w relacjach między BBN a ministrem obrony narodowej "mogłoby być lepiej", choć - jak przyznał - w wielu elementach jest stała, trwała współpraca.

TVP Info przypomniało poniedziałkową wypowiedź Solocha w RMF FM, że publikacje na temat przeszłości oficerów zatrudnionych w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego nasuwają skojarzenia z wojną hybrydową w rosyjskim stylu. Szef BBN skomentował w ten sposób poniedziałkową publikację "Gazety Polskiej Codziennie", która ujawniła, że szef gabinetu szefa BBN płk Mirosław Wiklik był w przeszłości członkiem PZPR i oficerem politycznym w 6. Batalionie Powietrznodesantowym.

Aleksander Główczewski(PAP)