W Parlamencie Europejskim nie ma dobrego klimatu dla budowy gazociągu Nord Stream 2, który nie jest zgodny ani z duchem, ani zasadami unii energetycznej - mówił w piątek przewodniczący komisji przemysłu, badań naukowych i energii Jerzy Buzek.

Jednocześnie wyraził pogląd, że Rosjanie są skłonni wybudować magistralę nawet bez zewnętrznego finansowania. Nie ma bowiem - jak powiedział - dla nich znaczenia, "czy będzie głodowało 30, czy 40 proc. społeczeństwa".

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 r.; w tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Akcjonariuszami Nord Stream 2 są: rosyjski Gazprom, austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

Koszt powstania Nord Stream 2 to ok. 9,5 mld euro, z czego 70 proc. planowano pokryć w ramach finansowania projektowego. Jednak, m.in. według rosyjskich mediów, z powodu amerykańskich sankcji inwestorzy mają problem z przyciągnięciem finansowania bankowego.

Jak mówił Buzek w piątek na spotkaniu z dziennikarzami, powstanie nowej magistrali, która miałaby tłoczyć gaz z Rosji, nie prowadzi do dywersyfikacji dostawców, ani dywersyfikacji źródeł i tras dostaw gazu do Unii Europejskiej. "Żaden z tych trzech warunków nie jest spełniony, nie jest również uzasadniony pod względem komercyjnym" - zaznaczył. Wskazał, że istniejąca rura bałtycka Nord stream 1 jest wykorzystywana średnio w ok. 50 proc.

Buzek powiedział, że w Parlamencie Europejskim było dotąd ok. 20 wystąpień w sprawie Nord Stream 2 i tylko dwa z nich były za jego budową. Obecnie wszystkie największe grupy polityczne w PE - jak mówił - "wyraźnie wypowiadają się przeciwko temu rurociągowi". Przeciwne powstaniu nowego Nord Streamu wyraźnie są Szwecja, Finlandia i - bardzo ostro - Dania, przez której wody terytorialne przechodzi pierwsza nitka magistrali - wskazał.

W opinii przewodniczącego, ten nieprzychylny klimat powinny brać pod uwagę europejskie firmy będące w konsorcjum budowy Nord Stream 2. "One muszą brać pod uwagę fakt, że ta magistrala nie ma poparcia; na pewno nie będzie miała żadnych derogacji, będziemy domagać się stosowania prawa unijnego aż do granicy kraju trzeciego, nie będzie żadnego dofinansowania z funduszy europejskich" - zapewnił.

W czwartek PE wezwał Komisje Europejską i rządy państw unijnych, by powiedziały stop projektowi. W czasie dyskusji Niemcy krytykowane były za sprzeciw wobec mandatu do rozmów z Rosją dla KE.

Unijny komisarz ds. energii Miguel Canete podkreślał podczas swojego wystąpienia w Strasburgu, że rurociąg znajduje się w specyficznej sytuacji prawnej, bo jego początek jest w kraju trzecim, wyjście na terytorium UE (w Niemczech), a całość ma biec przez Morze Bałtyckie. Z tego powodu KE uznała, że nie może zastosować restrykcyjnego, trzeciego pakietu energetycznego i chce od państw członkowskich ram do negocjacji w tej sprawie z Rosją.

Nie wszystkie stolice popierają jednak negocjacje. Kilka państw członkowskich sprzeciwia się przyjęciu mandatu w tej sprawie, m.in. Niemcy. Stanowisko Berlina było krytykowane nawet przez będącego w tym samym ugrupowaniu co kanclerz Angela Merkel szefa frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE Manfreda Webera.(PAP)

autor: Małgorzata Dragan

edytor: Dorota Kazimierczak