W tym roku głosowanie było prowadzone nad wyraz uczciwie, cuda nad urnami zdarzały się rzadko.
Niedzielne wybory lokalne w Rosji przyniosły jedne z ciekawszych rezultatów ostatnich lat. W Moskwie dobrym wynikiem chwalą się zarówno władze, jak i – po raz pierwszy od dawna – liberalna opozycja. Głosowanie przyciągnęło niewielu wyborców. W rosyjskiej stolicy do urn poszło zaledwie 15 proc. uprawnionych.
O „niewiarygodnym sukcesie” mówił na antenie Echa Moskwy szef sztabu Zjednoczonych Demokratów (OD) Maksim Kac. Według wstępnych informacji demokraci zwyciężyli w 14 spośród 125 dzielnic Moskwy, a radnych udało się im wprowadzić do 62 dzielnicowych zgromadzeń. W trzech – w Chamownikach oraz rejonach gagarińskim i ostankińskim – kremlowska Jedna Rosja nie zdobyła ani jednego mandatu. A w tym ostatnim rejonie głosował tymczasem sam prezydent Władimir Putin.
O sukcesie mówią też rządzący, bo Jednej Rosji po raz pierwszy udało się wziąć ponad trzy czwarte mandatów w dzielnicowych zgromadzeniach Moskwy (76–77 proc.). – Ludzie ufają prezydentowi Putinowi – podsumował jego rzecznik Dmitrij Pieskow. Drugą siłą będzie jednak liberalne Jabłoko, koordynujące kampanię z sojusznikami w ramach Zjednoczonych Demokratów, które otrzymało 176–177, czyli 12 proc. mandatów. Dotychczas partia miała jedynie 25 radnych. Przedstawiciele koncesjonowanej opozycji znaleźli się daleko w tyle: komuniści obsadzą 3 proc., a Sprawiedliwa Rosja i nacjonaliści Władimira Żyrinowskiego – po mniej niż 1 proc. miejsc.
W położonych w centrum stolicy Chamownikach mandat z ramienia OD zdobył Ilja Azar, dziennikarz opozycyjnej „Nowej Gaziety”. – Jedna Rosja mogła sądzić, że ta kampania nie będzie się różnić od poprzedniej, kiedy mandaty zdobyli pojedynczy opozycjoniści – mówi DGP Azar. – Kandydaci władzy nie prowadzili praktycznie żadnej kampanii poza rozsyłaniem ulotek pocztą. My przez trzy tygodnie co wieczór chodziliśmy po mieszkaniach. Przy tak niskiej frekwencji szansę na zwycięstwo miał każdy, komu udało się zaktywizować elektorat – dodaje.
– Większość w Moskwie popiera Jedną Rosję, ale są też zwycięzcy z innych partii. To świetnie. Będą uczestniczyć w życiu miasta, dowodzić swojej skuteczności. Na tym polega polityczna konkurencja – podsumował rzecznik Kremla. Na podstawie jego słów część ekspertów doszła do wniosku, że dopuszczenie opozycji do rad dzielnicowych to celowy manewr władz, mający na celu przekonanie sceptycznej części wyborców, że wybory w Rosji są naprawdę uczciwe. W ten sposób miano by walczyć o wysoką frekwencję w najważniejszych wyborach prezydenckich planowanych na marzec 2018 r. – Według mnie władze nie są zdolne do tak wyrafinowanej operacji – kręci jednak głową Ilja Azar.
Nasz rozmówca mówi, że w Chamownikach nie słyszał o przypadkach cudów nad urnami, a głosy były zliczane uczciwie. Jednak w innych częściach kraju niezależni obserwatorzy z organizacji Głos odnotowali kilkaset przypadków wrzucania do urn całych plików kart do głosowania czy anomalie w rozkładzie frekwencji świadczące o manipulacji wynikami.
Władze nie dopuściły za to do niespodzianek podczas wyborów najwyższego szczebla. Mieszkańcy 16 regionów Rosji wybierali w niedzielę swoich gubernatorów. Wszędzie już w pierwszej turze wygrali kandydaci Kremla. Teraz rząd przystąpi do rozliczeń. Telewizja Dożd twierdzi, że jako pierwszy zostanie zwolniony gubernator obwodu omskiego Wiktor Nazarow. W wyborach do rady miasta Omsk Jedna Rosja wzięła jedynie dziewięć na 17 mandatów. Gdyby obsadziła o jedno miejsce mniej, utraciłaby większość.
W Moskwie do urn poszło zaledwie 15 proc. uprawnionych