Auschwitz to nie tylko symbol ludobójstwa na naszej mniejszości, ale też odejścia od wszystkiego, co tworzy człowieczeństwo i cywilizację - powiedział Romani Rose, szef rady niemieckich Romów i Sinti podczas obchodów dnia pamięci o zagładzie tego narodu.

Uroczystość, która zgromadziła kilkaset osób, odbyła się w środę w byłym niemieckim obozie Auschwitz II-Birkenau. Tego dnia przypadła 73. rocznicę likwidacji istniejącego tam tzw. obozu rodzinnego dla Cyganów (Zigeunerlager). W nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 r. w komorze gazowej Niemcy zgładzili 2897 Romów i Sinti - wszystkich, którzy jeszcze wówczas żyli.

Romani Rose przypomniał, że ofiarą ludobójstwa w czasach II wojny światowej padło ponad pół miliona Romów i Sinti. „Po tym strasznym doświadczeniu historycznym narody w żmudnym procesie pojednania i integracji stworzyły wizję demokratycznych państw prawa, która stanowi podstawę wspólnych europejskich wartości. Dziś wydaje się jednak, że osiągnięcia otwartego, demokratycznego społeczeństwa coraz częściej stoi pod znakiem zapytania. Ruchy nacjonalistyczne i populistyczne coraz bardziej dzielą Europę” – mówił.

Jak podkreślił, zaostrzające się konflikty społeczne stanowią zagrożenie dla jego narodu. „Ruchy antydemokratyczne potrzebują wroga, by skanalizować obawy społeczeństwa i wykorzystać je do politycznych celów. W wielu krajach, zwłaszcza w Europie Wschodniej, wszechobecny jest antycyganizm. Szczególnie mocno zakorzeniony jest w instytucjach państwowych, przez co znacznej części naszej mniejszości odbierane są szanse na godne życie i rozwój” – wyjaśnił Rose.

Szef Centralnej Rady Niemieckich Romów i Sinti zwrócił uwagę, że czyny karalne popełniane przez jednostki, kładzione są często na karb „cech typowych dla grupy etnicznej”. „W ten sposób deptana jest jedna z podstaw demokratycznego porządku społecznego i prawnego: za działania jednostki odpowiedzialna jest wyłącznie ona sama. W demokracji nie wolno za czyny jednostki pociągać do odpowiedzialności grupy etnicznej, do której ona należy. Ktokolwiek to czyni, otwarcie lub w formie aluzji, uprawia rasistowską propagandę i jest współwinny przemocy wobec członków naszej mniejszości” – podkreślił. Rose zaznaczył, że w czasach kryzysu i zagrożenia terrorystycznego Europa przetrwa tylko wtedy, jeśli nie zdradzi swych podstawowych wartości.

Prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski mówił, że do zagłady jego narodu przyczynił się rasizm, dzielący ludzi na lepszych i gorszych. „Przeciwieństwem podziałów i wykluczenia jest solidarność. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy nie będąc Romami zdecydowali się być tu dziś razem z nami i uczcić pamięć naszych pomordowanych braci. To byli też wasi bracia i siostry. (…) Auschwitz jest miejscem, w którym próbowano ostatecznie zaprzeczyć jedności rodziny ludzkiej. Ludzka solidarność przekracza jednak granice rasy, języka i religii. Jest naszą tarczą przeciw złu” – mówił.

Kwiatkowski jako przykład solidarności w czasach zagłady podał czyn Roma, którego nazwiska historia nie zapamiętała. W archiwach Muzeum Auschwitz zachowała się relacja byłego więźnia Józefa Ścisły. Wspominał on, jak podczas wybiórki na śmierć w komorze gazowej, Rom chciał oddać życie za Polaka, męża swojej siostry. Małżeństwo miało dwoje dzieci, a on był kawalerem. Blokowy nie zgodził się jednak na zamianę.

Kwiatkowski mówił, że politycznym wymiarem solidarności jest wspólnota obywatelska. „Jesteśmy solidarni z naszymi braćmi i siostrami rozproszonymi wśród narodów świata, ale przede wszystkim czujemy się obywatelami krajów, w których żyjemy. (…) Nasza bogata kultura niech świadczy o odrębności, a jednocześnie niech będzie częścią kultur społeczeństw, wśród których żyjemy. (…) Nie chcemy specjalnego traktowania. Mamy w tym względzie złe doświadczenia historyczne. Nie chcemy stygmatyzacji: ani poprzez specjalne przywileje, ani poprzez dyskryminację. Chcemy tylko przestrzegania przysługujących każdemu człowiekowi praw podstawowych” – powiedział.

Kwiatkowski zaznaczył, że nie wszędzie pamięć romskich ofiar otoczona jest takim szacunkiem, jak w Muzeum Auschwitz. Wymienił Lety w Czechach, gdzie podczas wojny istniał niemiecki obóz pracy przymusowej. Współcześnie Czesi prowadzą tam chlewnię, a w pobliskim miasteczku jedyna wystawa dotyczy nie ofiar lecz strażników. Jak powiedział jednak, rząd czeski zapewnił, że w najbliższym czasie rozwiąże ten problem.

Były więzień Auschwitz Peter Hoellenreiner, który do obozu został trafił jako czterolatek, wspominał w środę, że gdy dorósł próbował wymazać tamten czas z pamięci. „Kazałem sobie usunąć numer obozowy – Z 3531, bo wierzyłem w przyszłość pełną szans i możliwości, ale systematyczna marginalizacja i dyskryminacja Romów i Sinti trwa. Urzędy pozbawiły nas odszkodowań. Mój nauczyciel, pan Haas, pozwalał mi siadać tylko w ostatniej ławce. W zależności od nastroju ignorował mnie albo bił kijem po rękach. My, sintowskie dzieci, byliśmy w szkołach niepożądani” – mówił.

Hoellenreiner skrytykował w wystąpieniu media i „sposób, w jaki po dzień dzisiejszy rzucają podejrzenia na Romów i Sinti”. Jednocześnie milczą, gdy ofiarami są Cyganie. „Jest to dla mnie nie do zniesienia” – podkreślał. Jego zdaniem, rasizm i antycyganizm w Europie wciąż nie zostały wyeliminowane. „Wręcz przeciwnie: stare uprzedzenia i stereotypy przeżywają renesans. Znów jesteśmy świadkami powstawania skrajnie prawicowych tendencji. Dlatego kazałem sobie ponownie wytatuować numer obozowy. +Z+ zamieniłem jednak na +J+, gdyż ze strony babci mam również żydowskie korzenie” – powiedział.

Ocalona z zagłady Lona Strauss-Dreissig wspominała swoich bliskich, którzy zginęli w Auschwitz - matkę chrzestną z mężem i trzema córkami w wieku 9, 10 i 12 lat. „Zostały zamordowane w komorze gazowej. Ich sintowskie imiona brzmiały Ruzi, Kerscha i Kellermaedl. Ten sam los spotkał córki wujka Konrada: Muslę, Weichslę i Lolitschei. Ich imiona są w mojej rodzinie przekazywane z pokolenia na pokolenie, oddajemy im cześć i przysięgamy, że nigdy nie odejdą w zapomnienie. Jesteśmy to winni im i wszystkim, którzy zostali tutaj zamordowani” – mówiła.

List do uczestników uroczystości przesłał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. „Ta rocznica jest też dobrą okazją, by mówić o całej historii Romów na ziemiach polskich, o ich dorobku i niezwykłej kulturze, bohaterach i artystach, o ludziach, którzy walczyli, by ocalić romskie obyczaje i tradycję. Niestety, obecnie duża część społeczności romskiej, zarówno w Polsce, jak i w Europie, wciąż doświadcza dyskryminacji, upokorzeń, nierównego traktowania ze względu na przynależność etniczną” – napisał. RPO zapewnił, że będzie konsekwentnie walczył o prawa Romów.

W uroczystościach uczestniczyli Romowie i Sinti z Polski i z zagranicy, przedstawiciele polskich władz, dyplomaci, członkowie społeczności żydowskiej. Pod pomnikiem upamiętniającym zagładę Romów na terenie byłego Zigeunerlager złożyli wieńce i oddali hołd pomordowanym.

„Przez dłuższy czas Niemcy nie wiedzieli co, w myśl swojej ideologii, zrobić z Romami, Sinti i grupami pokrewnymi. Były nawet tezy, że skoro pochodzą oni z północnych Indii, to są pierwotnymi grupami aryjskimi. Dosyć szybko jednak zaczęli ich traktować w sposób analogiczny do społeczności żydowskiej, czyli jako grupę zagrażającą rasie nordyckiej, niemieckiej. Nastąpiła zagłada. Ona nie działa się tylko tu, w Auschwitz, ale także w wielu innych miejscach, obozach i gettach. Ten dzień (2 sierpnia – PAP) i to miejsce tutaj są jednak wysoce symboliczne dla całej społeczności romskiej” – powiedział dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński.

Pierwsi Romowie trafili do Auschwitz w 1941 r. Pod koniec lutego 1943 r. na terenie Auschwitz II-Birkenau powstał tzw. Zigeunerlager. Niemcy deportowali do niego Romów z 14 krajów. W obozie dziesiątkowały ich choroby i głód. W szczególny sposób cierpiały dzieci, na których przeprowadzał eksperymenty medyczne lekarz SS Josef Mengele. Ogółem w Auschwitz więzionych było ok. 23 tys. Romów. Życie straciło ok. 21 tys.