Wymiar sprawiedliwości Francji postawił w piątek zarzuty szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen w związku z zatrudnianiem asystentów za pieniądze Parlamentu Europejskiego. Zachodzi podejrzenie, że pracowali oni wyłącznie na rzecz partii.

Adwokat Le Pen Rodolphe Bosselut przekazał AFP, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami jego klientka spotkała się z sędziami prowadzącymi dochodzenie. Zgodnie z przysługującym jej prawem ograniczyła się do wygłoszenia oświadczenia; odmówiła natomiast odpowiedzi na pytania sędziów.

Postawili oni zarzuty Le Pen - dodał adwokat, zapowiadając, że być może już w poniedziałek złoży odwołanie. Francuskie śledztwo wszczęte w 2015 roku obejmuje w sumie 17 eurodeputowanych Frontu Narodowego, w tym Marine Le Pen i jej ojca Jean-Marie Le Pena.

Chodzi o zatrudnienie ok. 40 osób na stanowiskach asystentów w PE. Śledztwo zmierza do ustalenia, czy we Froncie Narodowym istniał system wynagradzania pracowników partii z funduszy PE. Zachodzi bowiem podejrzenie, że zatrudnione na etatach asystenckich osoby nie miały nic wspólnego z działalnością europarlamentarną, a wykonywały pracę na rzecz partii.

Po własnym dochodzeniu PE podał, że związane z tym straty za lata 2012-2017 mogą wynosić blisko 5 mln euro. W przypadku Le Pen chodzi o opłacanie z funduszy PE w latach 2009-2016 jej szefowej gabinetu Catherine Griset oraz ochroniarza Thierry'ego Legiera - podały źródła we francuskim wymiarze sprawiedliwości.

W toku kampanii przez wyborami prezydenckimi we Francji Le Pen nie zgadzała się stawić na wezwanie sędziów, twierdząc, że cała sprawa ma podłoże polityczne. Le Pen, od 2004 roku eurodeputowana, zdobyła po raz pierwszy mandat krajowy w czerwcowych wyborach do francuskiego Zgromadzenia Narodowego.

Od marca paryska prokuratura prowadzi wstępne dochodzenie w sprawie podobnych zarzutów wobec 19 francuskich eurodeputowanych z innych partii. (PAP)