Były dyrektor FBI James Comey swoimi zeznaniami w komisji Senatu USA nie spełnił nadziei przeciwników prezydenta USA Donalda Trumpa, natomiast stracił reputację profesjonalisty - ocenił politolog Gieworg Mirzajan z Uniwersytetu Finansowego przy rządzie Rosji.

"Przeciwnicy Trumpa pokładali ogromne nadzieje, że Comey powie o naciskach ze strony prezydenta w sprawie śledztwa dotyczącego byłego doradcy Trumpa Michaela Flynna" - powiedział w piątek politolog agencji RIA Nowosti. Jednak zdaniem Mirzajana przytoczone przez Comeya słowa Trumpa - o "nadziei", iż dyrektor FBI "da sobie spokój" ze śledztwem - "bardzo trudno jest potraktować jako +naciskanie na śledztwo+".

Trumpowi w tym kontekście "można przypisać tylko brak poprawności politycznej, ale niepoprawność to - jak mówią w Ameryce - jego drugie imię" - zauważył Mirzajan.

Politolog podkreślił, że z wypowiedzi Comeya wynika, iż nie uważał on ambasadora Rosji w Waszyngtonie Siergieja Kislaka za oficera wywiadu rosyjskiego. "To właśnie z Kislakiem aż trzykrotnie spotykał się (minister sprawiedliwości i prokurator generalny USA) Jeff Sessions (...). Wygląda więc na to, że to spotkanie jest absolutnie legalne" - zauważył ekspert. Jego zdaniem na przesłuchaniach Comey "przegrał z punktu widzenia bazy dowodowej", a także zaszkodził swojej reputacji.

Mirzajan prognozuje, że "Demokraci nie są gotowi przyznać się do klęski i będą dalej prowadzić dochodzenie przeciwko Trumpowi w związku z +rosyjskim śladem+". Jednak po wystąpieniu Comeya będzie to zdaniem politologa "trudne do wykonania".

Comey, niespodziewanie zwolniony przez Trumpa 9 maja, podczas wystąpienia przed senacką komisją wywiadu ujawnił, że przekazał swojemu przyjacielowi, wykładowcy prawa na Uniwersytecie Columbia w Nowy Jorku, swoje notatki służbowe, sporządzone na służbowym, zabezpieczonym systemem szyfrowania laptopie, bezpośrednio po rozmowie w cztery oczy z Trumpem w Białym Domu 14 lutego br.

Podczas tej rozmowy bez świadków Trump miał rzekomo wyrazić "nadzieję" że dyrektor FBI "da sobie spokój z tą sprawą", tzn. ze śledztwem w sprawie byłego doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna. Comey odczytał tę wypowiedź prezydenta jako polecenie zakończenia śledztwa prowadzonego wobec Flynna, zwolnionego 13 lutego, w przeddzień tej rozmowy.

Jednocześnie podczas przesłuchania w Senacie Comey przyznał, że po zwolnieniu go ze stanowiska dyrektora FBI zdecydował się na przekazanie swojemu przyjacielowi notatek służbowych z rozmowy z prezydentem z prośbą o przekazanie ich mediom.