Rząd Niemiec przyjął w środę na posiedzeniu w Berlinie projekt ustawy nakładającej na administratorów portali społecznościowych obowiązek szybkiego usuwania informacji fałszywych i komentarzy nawołujących do nienawiści. W przeciwnym razie grożą im wysokie kary finansowe.

Przygotowany przez ministerstwo sprawiedliwości projekt ustawy zobowiązuje administratorów portali do usuwania w ciągu 24 godzin wpisów zawierających treści podlegające karze, w tym negujących Holokaust lub podżegających do nienawiści na tle różnic narodowościowych, a także będących groźbą lub obelgą.

Na usunięcie innych sprzecznych z prawem wpisów administratorzy będą mieli siedem dni. W przypadku naruszenia przepisów grożą kary finansowe aż do 50 mln euro.

Uzasadniając inicjatywę rządu, minister sprawiedliwości Heiko Maas powiedział, że "granicą wolności słowa jest kodeks karny". Jak zaznaczył, firmy unikają usuwania wpisów. Maas apelował od lat do administratorów o szybsze reagowanie na hejt - bez rezultatu. Jak powiedział, Twitter usuwa jedynie 1 proc. wpisów zgłoszonych przez użytkowników jako karalne, a Facebook znacznie poniżej 50 proc.

Krytycy ustawy obawiają się ograniczenia wolności słowa. Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy (DJU) oświadczyło, że w przypadku interwencji zmierzających do usunięcia hejtów należy każdorazowo uwzględnić prawo wyrażania opinii oraz zakaz stosowania cenzury. "Istnieje niebezpieczeństwo prewencyjnego usuwania wpisów" - ostrzegła dyrektor DJU Cornelia Hass.

W tej kwestii podzieleni są też prawnicy. Cytowany przez agencję dpa Oliver Sueme ze Związku Przemysłu Internetowego powiedział, że administratorzy będą w wątpliwych przypadkach raczej usuwać treści, co może być groźne dla wolności słowa. Niemiecki Związek Prawników poparł natomiast projekt ustawy.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)