Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ponowił w sobotę po raz kolejny zapowiedź przywrócenia w kraju kary śmierci, zniesionej w 2004 roku. "Mordercy i ci, którzy ich popierali, doczekają się kary" - powiedział, nawiązując do próby zamachu stanu z lipca ub. roku.

"Nie martwcie się, po 16 kwietnia, jeśli Bóg zechce, parlament uczyni wszystko, co trzeba, jeśli chodzi o wprowadzenie kary śmierci" - oświadczył Erdogan, nawiązując do daty referendum w wyniku którego Turcja, jak przewiduje, przekaże w jego ręce całą władzę wykonawczą.

Aby ustanowić na nowo karę śmierci Erdogan będzie musiał zwołać referendum konstytucyjne, ponieważ zwolennicy tej zmiany nie mają w parlamencie niezbędnej do jej wprowadzenia większości dwóch trzecich.

Tureccy prawnicy-konstytucjonaliści zwracają uwagę, że kara śmierci będzie mogła być stosowana jedynie w przypadku przestępstw popełnionych po dacie jej przywrócenia, co formalnie mogłoby uniemożliwić prezydentowi zapowiadane przez niego "definitywne rozprawienie się" z uczestnikami oraz inspiratorami zamachu stanu.

W Turcji od 1984 roku nie wykonano żadnego wyroku śmierci, a przywrócenie tej kary oznaczać będzie zerwanie z Unią Europejską.

Erdogan oświadczał jednak, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia.

"Co na to powiedzą George i Hans? Dla nikogo z nas nie ma to znaczenia. Interesuje nas tylko to, co powie lud" - odpowiedział na to pytanie w listopadzie ub. roku Erdogan i od tego czasu stale to powtarza. (PAP)