Prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział, że zakończony dziś szczyt UE "przejdzie do historii Europy" - przywódcy "27" podjęli bowiem jednomyślnie decyzje w sprawie walki z klimatem, planu pobudzania gospodarki oraz Traktatu z Lizbony.

"To, co się wydarzyło, jest historyczne. Nie ma innego kontynentu, który zobowiązałby się do przestrzegania tak wiążących zasad jak my. I to jednomyślnie!" - powiedział Sarkozy na konferencji prasowej. Przywódcy państw i rządów osiągnęli bowiem kompromis w sprawie pakietu klimatyczno- energetycznego, czyli instrumentów legislacyjnych, dzięki którym do 2020 roku UE zredukuje o 20 proc. emisji CO2 i zużycie energii, oraz o 20 proc. zwiększy udział energii odnawialnych.

Sarkozy zapewniał, że wbrew obawom ekologów pakiet nie został rozwodniony, a jedyne znaczne zmiany to przyznanie derogacji (okresów przejściowych) nowym krajom UE.

Tłumaczył jednak, że "to normalne", że Polska, 38-milionowy kraj, z gospodarką, która "ucierpiała za czasów żelaznej kurtyny" i wciąż w 95 proc. oparta jest na węglu, wynegocjowała okresy przejściowe. "W przeciwnym razie narzucilibyśmy im wzrost cen elektryczności o 200, 300 proc.!" - powiedział. - To niemożliwe. To nie do zaakceptowania ze społecznego punktu widzenia".

"Negocjacje w sprawie pakietu były trudne do samego końca"

Przyznał, że negocjacje w sprawie pakietu były trudne do samego końca, zwłaszcza z Polską i Węgrami, ale bardzo "interesująca" i pomocna w osiągnięciu kompromisu była jego wizyta w Gdańsku 6 grudnia.

Pytany przez dziennikarzy, jakim negocjatorem okazał się Donald Tusk, Sarkozy określił polskiego premiera jako "partnera wymagającego, ale uczciwego i lojalnego, który dotrzymał swojego słowa".

"Donald Tusk dobrze negocjował"

"Donald Tusk dobrze negocjował. To człowiek z zasadami. Ale przypominam, że prezydent Lech Kaczyński też dobrze negocjował i podpisał Traktat z Lizbony. Z mojego punktu widzenia, to wydaje się skomplikowane podpisać Traktat z Lizbony w Brukseli, a odmówić podpisania ratyfikacji w Warszawie. To przecież ten sam traktat" - dodał.

(Sarkozy nawiązał do kluczowych negocjacji nad traktatem, które w imieniu Polski prowadził L.Kaczyński podczas szczytu 21 - 22 czerwca 2007 roku w Brukseli. Potem traktat uroczyście podpisał na szczycie w Lizbonie w grudniu 2007 r. premier Tusk w obecności L. Kaczyńskiego.)

"Irlandczycy powtórzą referendum"

Kolejna decyzja podjęta na szczycie to zobowiązanie Irlandii do wznowienia procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony. "Irlandczycy powtórzą referendum, a my jednomyślnie zgodziliśmy się, że jeśli Traktat z Lizbony będzie ratyfikowany przez wszystkie kraje, każdy kraj dostanie komisarza. Jeśli zostaniemy z Niceą (Traktatem z Nicei), Komisja Europejska zostanie zredukowana" - relacjonował Sarkozy.

Irlandczycy otrzymali też polityczne zobowiązania, że ich obawy (wyrażone w pierwszym referendum 12 czerwca br., kiedy odrzucili traktat) dotyczące neutralności kraju oraz polityki rodzinnej i podatkowej zostaną uwzględnione w odpowiednich protokołach prawnych. Te zostaną dołączone nie do Traktatu z Lizbony - bo wówczas ratyfikację należałoby powtórzyć w pozostałych krajach UE - ale do traktatu akcesyjnego Chorwacji, która jest pierwsza w kolejce do wejścia do UE, prawdopodobnie w 2010 lub 2011 roku.

Zaakceptowanie skoordynowanego planu pobudzania unijnej gospodarki o wartości 1,5 proc. PKB UE

I wreszcie trzecia decyzja to zaakceptowanie skoordynowanego planu pobudzania unijnej gospodarki o wartości 1,5 proc. PKB UE (200 mld euro). Jak powiedział Sarkozy, wszyscy zgodzili się, że sytuacja jest poważna - kryzys finansowy uderzył teraz gospodarkę. Dlatego zobowiązali się do wykorzystania wszystkich instrumentów, w tym podatkowych, by przeciwdziałać recesji i pobudzać zatrudnienie. Każdy kraj ma jednak sam zdecydować - według potrzeb i możliwości - jak chce wspierać inwestycje i popyt.

Sarkozy poinformował, że zapadła też zgoda na przekazanie w ramach tego planu 5 mld euro z niewykorzystanych środków z budżetu UE na rozbudowę infrastruktury energetycznej i transportowej oraz sieci internetowych. Ale wykorzystanie tych środków obarczone zostanie dodatkowymi warunkami.

Czwartkowo-piątkowy szczyt oraz konferencja prasowa były prawdopodobnie ostatnimi dla Sarkozy'ego w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. 1 stycznia przewodnictwo w UE po Francji obejmują bowiem Czechy.

"Kocham Europę"

"Czy będzie mi tego brakować? Może... Ale nie możecie mi przecież wyrzucać, że kocham Europę" - mówił do dziennikarzy.

Ciesząc się z sukcesu na szczycie, wyznał: "Nikt nie może dziś zakwestionować potrzeby prezydenta Rady Europejskiej sprawującego prawdziwe przywództwo... I to nie tylko na 6 miesięcy, ale na 2,5 roku". Jest to aluzja do Traktatu z Lizbony, który ustanawia nowe stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej o 2,5-letniej kadencji. Dziś Unią kierują rotacyjnie przez pół roku poszczególne kraje członkowskie.