Sławomir Paszkiewicz: Polacy ochoczo ruszyli po produkty do remontu domów, mieszkań i ogrodów. Nie pokusiłbym się jednak o wieszczenie hossy na rynku.
DGP
Jaki wpływ ma koronawirus na rynek farb i lakierów? Słyszałam, że ten rok upływa pod hasłem remontów w polskich domach i mieszkaniach. Czy pan to potwierdza, czy faktycznie można mówić o hossie?
Epidemia COVID-19 była dla rynku tąpnięciem, jakiego ten nie doświadczył od kilkudziesięciu lat. Co więcej, stało się to w czasach, gdy gospodarka jest zglobalizowana, a kryzys w jednym miejscu wywołuje skutki w niemal każdym zakątku świata.
Na początku pandemii staraliśmy się oszacować, jak zamykanie się rynków może wpłynąć na naszą branżę. Przyjęliśmy trzy scenariusze: pesymistyczny, neutralny i optymistyczny. Spodziewaliśmy się, że będziemy mieli do czynienia ze scenariuszem pesymistycznym, a w najlepszym razie neutralnym. W połowie roku wiedzieliśmy już, że tendencje zmierzają ku realizacji scenariusza optymistycznego, a nawet są od niego lepsze.
Jakie były powody?
Wpływ na to miało kilka czynników, a najważniejszym było to, że lockdown w bardzo niewielkim stopniu objął szeroko rozumianą branżę budowlaną. Mimo trudności nadal realizowane były inwestycje mieszkaniowe i budowa powierzchni biurowych, a nie do przecenienia jest również wspomniany boom na remonty wykonywane przez konsumentów. Otwarte markety budowlane, stosunkowo dobra pogoda oraz konieczność przebywania w domu sprawiły, że Polacy rzeczywiście ochoczo ruszyli po produkty do remontu domów, mieszkań i ogrodów. Nie pokusiłbym się jednak o wieszczenie hossy na rynku. Cieszy nas sprzedaż powyżej poziomu z zeszłego roku, ale o spektakularnych wzrostach raczej nie można mówić. Pamiętajmy też, że każdy kij ma dwa końce. Przewidujemy, że wydatki konsumentów na remonty, które pozwoliły nam nieco zmniejszyć straty w innych obszarach sprzedaży, mogą się nie powtórzyć w kolejnych latach. Zazwyczaj proces planowania remontu jest rozłożony w czasie, pandemia i lockdown w wielu przypadkach przyspieszyły decyzje o rozpoczęciu prac budowlanych. W związku z tym możemy się spodziewać, że popyt w tym segmencie w kolejnych dwóch latach będzie niższy i zrekompensowanie tego będzie kolejnym wyzwaniem dla branży.
Czy to trend widoczny tylko w Polsce, czy też innych krajach?
Bardzo uogólniając, można powiedzieć, że zachowanie rynku w dużym stopniu zależało od obostrzeń obowiązujących w danym kraju lub regionie. Tam, gdzie – podobnie jak w Polsce – sklepy budowlane pozostały otwarte, mogliśmy obserwować podobny trend jak w naszym kraju. Dotyczyło to głównie północnej i w pewnej mierze centralnej części Europy. Z kolei w państwach, w których wprowadzono bardzo dotkliwe restrykcje (głównie na południu kontynentu), odnotowano drastyczny spadek sprzedaży farb.
Jaka jest obecnie kondycja sektora w Polsce?
Niestety niepewność, jaka panuje w gospodarce, nie sprzyja długoterminowemu planowaniu. Sytuacja jest niezwykle dynamiczna, a decyzje są podejmowane przez władze niemal z tygodnia na tydzień. Wydaje mi się, że na bardziej pewną prognozę będziemy mogli pokusić się, gdy sytuacja epidemiczna ustabilizuje się, czyli prawdopodobnie w przyszłym roku i to zapewne bliżej jego końca.
Jakie są perspektywy na kolejny rok?
Mimo początkowych obaw kontynuowane są inwestycje. Zarówno lokale mieszkaniowe, jak i biurowe nadal cieszą się zainteresowaniem. Liczymy na to, że w kolejnym roku ta tendencja się utrzyma. Koniunktura w budownictwie jest też związana z funduszami europejskimi. Już wkrótce rozpocznie się nowa perspektywa budżetowa. Można mieć nadzieję, że nowe dotacje spowodują wzrost inwestycji.
Jak zmieniają się oczekiwania konsumentów i jaki mają wpływ na procesy produkcyjne?
Od kilku lat obserwujemy trend premiumizacji, czyli rosnącego popytu na produkty z wyższej półki. Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu jedną z głównych cech, które decydowały o wyborze produktu, była cena. Konsumenci szukali farby w interesującym ich kolorze, jednocześnie w przystępnej cenie. Obecnie głównym czynnikiem podczas procesu decyzyjnego, obok koloru, jest jakość. Z roku na rok obserwujemy rosnący udział sprzedaży marek z segmentu premium.
Drugą tendencją, która mocno zmienia ten rynek, jest również sposób dokonywania zakupów. Widzimy coraz częściej, że klienci robią to przez internet. Obecnie jest to kolejny kanał sprzedaży, w którym aktywnie wspieramy sprzedaż naszych kluczowych marek. Dziś można łatwo kupić je choćby na platformie Allegro.
Zakupy w sieci wymuszają digitalizację również innych procesów, chociażby doboru farby do naszych upodobań. W tym przypadku największym problemem jest stworzenie narzędzi, które umożliwią konsumentowi dokonanie wyboru spełniającego oczekiwania. Dlatego np. opracowujemy aplikacje na urządzenia mobilne, które pozwalają na ekranie telefonu czy tabletu zobaczyć, jak wybrany kolor będzie wyglądał w remontowanym wnętrzu. Aplikacja musi uwzględniać wiele czynników, chociażby oświetlenie, tak aby wiernie oddać finalny efekt.
Czy branża farb i lakierów to sektor nowych technologii i innowacyjnych rozwiązań?
Zdecydowanie tak! Być może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale innowacyjność jest wpisana w nasze DNA. Wprowadziliśmy jako pierwsi na rynek farbę elewacyjną odbijającą promieniowanie słoneczne, aby obniżyć temperaturę budynku. Teraz tę technologię wdrażamy do innych produktów, np. eksperymentujemy z powłoką, którą można pokryć chodniki, tak aby w upalny dzień nie parzyła psich łap. Naszą filozofią jest tworzenie farb, które mają cel (Paint with purpose). U jej podstaw leży przekonanie, że farba może nie tylko zdobić przestrzeń, ale spełniać mnóstwo dodatkowych funkcji. Przykładowo obecnie pracujemy nad farbą, która nie tylko nie pozwala na osadzanie się drobnoustrojów, ale aktywnie zwalcza bakterie i wirusy. A to tylko wierzchołek góry naszych możliwości.
Czy polscy producenci są konkurencyjni na Zachodzie? Jak wygląda eksport polskiego sektora farb i lakierów, czy umacniamy swoją pozycję?
Rynek produkcji farb jest mocno zglobalizowany. W większości krajów europejskich największe udziały mają główni światowi gracze. Z tego względu udział lokalnych graczy jest często niewielki. Dlatego też najpopularniejszymi markami są często globalne brandy albo marki lokalne produkowane przez światowe firmy. Dla polskich lokalnych producentów, atrakcyjniejszy i łatwiejszy do zdobycia pod względem konkurencyjności wydaje się kierunek wschodni. Jednak sytuacja zmieniła się tam mocno w ostatnich latach i zauważyliśmy, że polskie firmy większość uwagi skupiają na rodzimym rynku.
Gdyby miał pan wskazać trzy największe wyzwania stojące przed firmą i sektorem?
Jest to konieczność dostosowania się do nieprzewidywalnych i szybko zmieniających się warunków na rynku. Branża będzie też poszukiwała nowych kanałów sprzedaży, ale przede wszystkim nowych metod interakcji z klientami, poprzez kanały cyfrowe.
Czy firma wyciągnęła wnioski z pierwszej fali pandemii i dziś nie obawia się o produkcję? Jakie podjęliście działania, by utrzymać ciągłość wytwarzania i realizowania zleceń?
Myślę, że nie tyle wyciągnęliśmy wnioski, ile przede wszystkim dobrze przygotowaliśmy się zarówno do pierwszej, jak i drugiej fali epidemii. Byliśmy gotowi na wszystkie scenariusze i w żadnym momencie nasz proces produkcji i dostaw nie był zagrożony.
A co z pracownikami, czy nie ma obaw, że mimo dobrych zabezpieczeń to oni mogą okazać się wąskim gardłem? Dużo osób jest chorych albo na kwarantannie.
Bezpieczeństwo od zawsze było jednym z naszych priorytetów. Od początku epidemii podjęliśmy wszelkie możliwe działania, aby chronić pracowników nie tylko w firmie, ale również zabezpieczyć czy nauczyć dobrych praktyk poza pracą. Personel biurowy, gdy tylko było to możliwe, pracował zdalnie, a działy produkcyjne miały zapewnione wszelkie konieczne środki ochrony. Dzięki temu udało nam się przejść przez pierwszą falę bez ani jednego przypadku. W jesiennej fali zdarzyły nam się pojedyncze zachorowania, ale pozostały one bez wpływu na naszą działalność. Udało nam się je wykryć na tyle szybko, że nie doszło do zakażeń pomiędzy pracownikami. W każdym podejrzanym przypadku zapewnialiśmy pracownikom natychmiastowe testy. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.