Przeciwdziałające zatorom płatniczym rozwiązania wyglądają niemal jak koło ratunkowe rzucone firmom, przed którymi państwo piętrzy coraz większe wyzwania. Ale najważniejsze, że w końcu są i wstępnie zbierają pozytywne oceny biznesu.
DGP
Państwo podnosi przedsiębiorcom poprzeczkę, wprowadza m.in. podwyżkę płacy minimalnej, PPK, chce zniesienia ograniczenia odprowadzania składek na ZUS, napomyka o obłożeniu składkami ubezpieczenia społecznego wszystkich cywilnoprawnych umów o pracę, upowszechnia split payment. Ogranicza też możliwości windykacji masowych długów na niskie kwoty od konsumentów. W tych warunkach perspektywa poprawy ściągalności należności od innych przedsiębiorców, w tym podmiotów publicznych, cieszy szczególnie. Czy faktycznie nowe regulacje postawią tamę przed zatorami, jak oczekiwała i zapowiadała minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz? Pewnie nie, ale dają szanse na zablokowanie dalszego pogłębiania niekorzystnego zjawiska. Choć jestem liberałem, przyznaję, że przed rokiem na łamach specjalnego wydania DGP apelowałem o większą rolę państwa w tym obszarze. Skłoniły mnie do tego rozmowy z przedsiębiorcami i badania mikro, małych i średnich firm, z których wynika, że w tym akurat obszarze firmy oczekują silnej ręki państwa. Jak zadziałają regulacje przygotowane przez MPiT, w dużej mierze będzie zależało od zastosowania ich w praktyce. Na razie na gorąco oddaliśmy głos przedsiębiorcom, aby ocenili rozwiązania, które wejdą w życie od stycznia przyszłego roku.

Najbardziej cieszy możliwość niepłacenia podatków od wierzytelności

Powiało optymizmem, co pokazuje, że nadzieje wiązane z nowymi przepisami są spore. Najlepiej oceniona została możliwość pomniejszenia przez wierzyciela podstawy opodatkowania (podatku PIT i CIT) o kwotę wierzytelności. W sytuacji gdy nie została ona uregulowana lub zbyta w jakiejkolwiek formie w ciągu 90 dni od dnia upływu terminu jej płatności. Podoba się to czterem na pięciu odpowiadających przedsiębiorców. Natomiast dłużnik według tego rozwiązania będzie miał obowiązek doliczenia do podstawy opodatkowania (podatku PIT i CIT) kwoty nieopłaconej przez 90 dni od dnia upływu terminu płatności określonego w fakturze lub umowie. W końcu państwo zdejmie z wierzyciela konieczność płacenia podatków mimo braku wpływów. Od lat istniała taka możliwość dla podatku VAT, ale można było go odzyskać dopiero po 150 dniach. Od tego roku okres na odliczenie VAT-u został skrócony do 90 dni. Rozwiązanie ze wszech miar pożądane i sprawiedliwe, aż trudno uwierzyć, że przedsiębiorcy musieli na nie czekać tyle lat. Wśród oceniających nie brakuje też sceptyków, co można zrozumieć, bo przecież rozwiązanie to nie likwiduje problemów płatności.
Połowie przedstawicieli badanych firm podoba się kontrola przedsiębiorstw z obrotem przekraczającym 50 mln euro i karanie ich za nagromadzenie w okresie trzech miesięcy ponad 5 mln zł przeterminowanych zobowiązań. Biorąc pod uwagę wielkość obrotów, wyznaczona kwota zaległości nie jest wysoka, więc sankcje pojawią się stosunkowo szybko. Najwyraźniej jednak część przedsiębiorców obawia się, że jest za niska, ewentualnie, że nierzetelny partner i tak ostatecznie przerzuci swoje problemy na nich, albo że takich kontroli wcale nie będzie lub będą nieliczne.
Stosunkowo mało pozytywnych opinii zebrało podawanie do publicznej wiadomości, raz do roku, praktyk płatniczych firm z obrotami powyżej 50 mln euro. A to akurat jest bardzo interesująca sankcja, bo wiąże się z ryzykiem reputacyjnym. Jeśli opóźnianie płatności spowoduje napiętnowanie firmy, pogorszenie jej oceny w oczach klientów i w konsekwencji próby bojkotowania towarów czy usług, może okazać się bardziej dotkliwe dla dłużnika niż konkretna kara. Dla dużych międzynarodowych firm, które na rodzimych rynkach starają się dbać o relacje z dostawcami niespójne z grupą kapitałową zachowanie na polskim rynku może być dodatkowym kłopotem.

Ustawa o terminach płatności handlowych nadal tylko dla odważnych

Wysoko wypada natomiast ocena zmiany wprowadzonej do ustawy o terminach płatności handlowych: „Podwyższenia o 2 pkt proc. wysokości odsetek ustawowych do 11,5 pkt proc. oraz wzrostu nawet do 100 euro rekompensaty kosztów odzyskiwania należności”. Poziom odsetek prezentuje się naprawdę nieźle, ale pozytywne reakcje przedsiębiorców są zaskakujące, bo większość z nich (82 proc.), mimo problemów ze ściąganiem należności, wcale z zapisów tej ustawy nie korzysta. A co dziesiąty nawet jej nie zna! Dlatego, czy byłoby to 9,5 proc. odsetek karnych, tak jak do tej pory, czy też 11,5 proc., dla większości brzmienie ustawy o terminach transakcji handlowych nie ma znaczenia. Powód? Wierzyciele boją się upominać o pieniądze, a co dopiero naliczać dłużnikowi karne odsetki. Wszystko ze strachu, że odbiorca przestanie zamawiać towar czy usługi. Może nowelizacja ustawy i liczne publikacje pojawiające się przy tej okazji sprawią, że obawy przedsiębiorców zmniejszą się, a regulacje zyskają na popularności. Dobrze by tak się stało, bo lęki o zerwanie kontraktów są wyolbrzymione. Przedsiębiorcy, którzy przypominają, że jednak za pracę należy się zapłata, ostatecznie nadal współpracują z czterema na pięć upominanych firm.
Wyższe odsetki karne to niejedyna zmiana w ustawie o transakcjach handlowych obowiązującej już ponad sześć lat i wykorzystywanej przez biznes sporadycznie. Nowelizacja tego aktu prawnego przewiduje też skrócenie – do maksymalnie 30 dni – terminów zapłaty w transakcjach handlowych, w których dłużnikiem jest podmiot publiczny, z wyjątkiem służby zdrowia. Uściśla również, że termin zapłaty w transakcjach, w których dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem mikro, mały lub średni przedsiębiorca, nie będzie mógł przekraczać 60 dni, a zapis umowny określający dłuższy termin zapłaty będzie nieważny. Ale już w obecnej wersji jest mowa o maksymalnie 60-dniowym okresie rozliczenia. Tymczasem od kilku lat na pytanie, które zadajemy co kwartał 500 mikro, małym i średnim firmom: Czy w ostatnich sześciu miesiącach mieli państwo należności przeterminowane o ponad 60 dni? – około połowy badanych odpowiada, że tak.

Wysokie ryzyko w relacjach między przedsiębiorstwami

Skalę problemu i niepewności co do tego, kto siedzi po drugiej stronie w relacji B2B, obrazuje liczba firm sprawdzanych w rejestrze BIG InfoMonitor. Tylko przez osiem pierwszych miesięcy tego roku do BIG InfoMonitor wpłynęły zapytania dotyczące ponad 900 tys. przedsiębiorstw o różnych nr NIP, czyli o około 40 proc. aktywnych firm w Polsce. Strach przed nierzetelnym partnerem jest ogromny, bo niestety ma swoje podstawy.
W pakiecie zmian antyzatorowych kluczowym rozwiązaniem bez wątpienia jest możliwość odzyskania podatków od wystawionych i nierozliczonych faktur. W drugiej kolejności wymieniłbym kontrole UOKiK, o ile będą się odbywały w znaczącej liczbie i tym samym oddziaływały też prewencyjnie na pozostałych. Swoje powinny też zrobić publikacje praktyk płatniczych dużych podmiotów.
Dobrze, że przepisy te wejdą w życie, bo pozwolą poprawić płynność finansową przedsiębiorstw, przed którymi masa wyzwań i coraz mniej pewna koniunktura. O ile obserwujemy, że nawet spory wzrost gospodarczy nie wpływa na poprawę wzajemnych rozliczeń między firmami, o tyle nie liczyłbym na taki efekt przy spowolnieniu.