Sprawne, przejrzyste państwo. Jasne, klarowne podatki. Zadowoleni przedsiębiorcy. A to wszystko dzięki bardzo dobrym programom. Tak powinno być dzięki cyfryzacji polskiej gospodarki i państwa”.
Tak brzmiał wstęp do zaproszenia na marcowy Kongres Cyfryzacji Polskiej Gospodarki, organizowany przez Dziennik Gazetę Prawną. Gospodarzem spotkania było Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Minister Jadwiga Emilewicz mówiła, że dzięki cyfryzacji nawet ok. 12 proc. PKB może pochodzić z usług cyfrowych. Niezaprzeczalnie cyfryzacja to motor napędowy wielu gospodarek. Ale w przypadku Polski nie jest aż tak dobrze, jak mogłoby się wydawać.
Od wspomnianego wydarzenia minęło już pół roku, a przedsiębiorcy zamiast ruszać na cyfrowe podboje, zaczynają się zastanawiać, jak poradzą sobie w przyszłym roku z obciążeniami, jakie na nich spadną. Czy będą w stanie wypełnić wszystkie obowiązki prawne i czy cyfrowa rewolucja – jakkolwiek niezbędna – nie wyrzuci ich z rynku.
W marcu analizowaliśmy warunki, w jakich odbywa się dziś cyfrowa transformacja państwa i prawa, a w głównej mierze cyfryzacja podatków, od której odwrotu już nie ma i która stawia biznesowi duże wyzwania. Jako firma od lat wspierająca transformację cyfrową polskich przedsiębiorstw, będącą od początku blisko cyfryzacji podatków, jesteśmy w stanie spojrzeć z perspektywy zarówno legislatora, jak i podatnika. Co widzimy?
Z jednej strony cyfryzacja to ogromna szansa na rozwój. Wystarczy wziąć pod uwagę chociażby cyfryzację podatków, dzięki której znacznie zmniejszyła się luka podatkowa, a wielu nieuczciwych przedsiębiorców musiało zakończyć działalność. Skarb Państwa zasiliły kolejne miliardy. Ale ten proces nie obył się bez wpływu także na tych uczciwych, dla których ostatnie zmiany były zbyt szybkie. O ile wprowadzenie takich rozwiązań jak jednolity plik kontrolny odbywało się wzorowo, a przedsiębiorcy mieli wystarczająco dużo czasu, by zacząć myśleć o podatkach i danych finansowych od nieco bardziej cyfrowej strony, o tyle kolejne regulacje wdrażane były nieco chaotycznie. Zeszłoroczne e-sprawozdania finansowe wywoływały sporo zamieszania z powodu różnic w interpretacji przepisów przez różne ministerstwa czy problemy techniczne, np. z podpisami, wreszcie brak aplikacji do sporządzenia sprawozdań dla podmiotów, które swój rok obrotowy kończyły jeszcze we wrześniu 2018 r.
Dziś jeszcze przyspieszamy, też w mocno dyskusyjnym stylu. Właśnie obserwowaliśmy trudny start białej listy podatników, a nieco wcześniej nieoczekiwaną, dokonaną w ostatniej chwili zmianę certyfikatu klucza publicznego, którzy służy do szyfrowania przesyłki JPK_VAT. Co również wywołało mały chaos, gdy przedsiębiorcy nie mogli skutecznie złożyć swoich deklaracji.
To zrozumiałe, że zmiany technologiczne nie obywają się bez potknięć i nie zawsze pierwsze wersje jakichś rozwiązań działają bezbłędnie. Ale biznes, który jest w stanie przystosować się do zmian – w to nie wątpię – potrzebuje jasnych wskazówek, jak usprawnić i zmodyfikować swoje procesy, by cyfrowe państwo i podatki nie przeszkadzały w prowadzeniu działalności, a harmonijnie się w nią wpisywały. Potrzebne są też jednoznaczne oczekiwania wobec przedsiębiorców, by mogli lepiej planować transformację swojej działalności – raczej ewolucyjnie niż rewolucyjnie.
Sami jako firma produkująca oprogramowanie dla biznesu mierzymy się z gwałtownością zmian. Życzylibyśmy sobie wydłużonych i dobrze przygotowanych konsultacji technicznych nowych scyfryzowanych regulacji, by móc dostarczać przedsiębiorcom narzędzia, które – zanim jeszcze zmiany wejdą w życie – są gotowe je obsłużyć. Do tego potrzebny jest dostęp do rzetelnej dokumentacji dotyczącej zmian oraz środowisko testowe dla cyfrowych danych. Może to kiedyś będzie standardem, w najbliższych miesiącach czeka nas jednak nowa ofensywa prawna.
A bez dobrych narzędzi informatycznych niemożliwe będzie zautomatyzowanie wielu czynności administracyjnych, podczas których często jako ludzie popełniamy błędy. Te błędy coraz częściej i szybciej będą wyłapywane przez aplikacje do analizy big data, rozwijane przez urzędy kontrolne typu KAS. Zmierzamy w stronę raportowania w czasie rzeczywistym, gdzie zdarzenia gospodarcze mogą być odnotowane przez administrację skarbową praktycznie od razu – wystawienie paragonu, faktury, zakup etc. Tu bez technologii przedsiębiorca sobie nie poradzi.
Niestety, sam biznes w wielu przypadkach nie jest gotowy wykorzystać sytuacji, w której nagle przedsiębiorstwo gromadzi mnóstwo danych, niezbieranych dotychczas. A to przecież nie tylko dane na potrzeby raportów podatkowych. To dane, które odpowiednio przeanalizowane mogą dać niesamowitą wiedzę i samoświadomość tego, gdzie dziś jesteśmy na rynku. Dają podstawę do przygotowywania prognoz, kontroli kondycji finansowej. Wystarczy wykorzystać dostępne powszechnie narzędzia informatyczne. Oprogramowanie jest dziś tańsze niż kiedykolwiek, dzięki dostępności m.in. subskrypcji i braku konieczności kupowania drogich systemów. Konkurencja wśród dostawców jest duża, istnieje wiele inicjatyw, w ramach których można uzyskać finansowanie na informatyzację przedsiębiorstwa. Dlaczego więc przedsiębiorcy tego nie robią?
Przyczyny są różne. Jedną z nich może być to, że nadal mamy do wykonania ogromy krok w stronę cyfryzacji i gospodarki opartej o dane; prawdziwy skok mentalny. Dopiero zaczynamy transformację cyfrową, nawet jeśli mamy wrażenie, że wszystko wokół nas się zmienia. Eurostat, który bada dojrzałość cyfrową europejskich gospodarek, od lat wystawia nam ocenę co najwyżej dopuszczającą, żeby nie powiedzieć niedostateczną. W publikowanym corocznie Digital Economy and Society Index (DESI) jesteśmy dopiero na 24. miejscu w Unii Europejskiej pod kątem stopnia zaawansowania cyfrowego. I nic nie zapowiada, by ten stan szybko miał się poprawić.
Tym bardziej można mieć obawy, gdy na horyzoncie pojawiają się takie zmiany, jak zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS. To dość mocne uderzenie w sektor innowacji i technologii, który ma w opinii rządzących być jednym z napędów polskiej gospodarki. Bez wątpienia ta zmiana wpłynie na całą gospodarkę – specjaliści będą drożsi, a tym samym niektóre usługi i produkty też. Stracimy część inwestycji, nie zyskamy nowych talentów. Szczególnie że inne kraje nieco lepiej szacują wagę rozwoju technologicznego w całej gospodarce i prześcigają się w zachętach dla inwestorów i samych pracowników. Przykład? Rumunia, gdzie programiści są zwolnieni z podatku PIT. Dziś ten kraj, o połowę mniejszy od Polski, jest w Europie potęgą w branży IT. Ale podobne zjawiska można zaobserwować również w innych branżach, gdzie jest popyt na wysoko wykwalifikowaną kadrę, siłą rzeczy powiązaną z cyfryzacją kolejnych dziedzin życia.
Jak więc podnieść efektywność biznesu dzięki cyfryzacji? Prostej recepty nie ma. Potrzebna jest na pewno współpraca państwa z biznesem; bliska współpraca i spojrzenie na proces cyfryzacji z różnych punktów widzenia – prawnego, technologicznego, biznesowego, społecznego, komunikacyjnego. Potrzebne są odpowiedzi na pytania, w jaki sposób cyfryzacja państwa i podatków zmienia polskie przedsiębiorstwa? Jakie są rzeczywiste koszty cyfryzacji podatków dla przedsiębiorców, państwa, podatników? Jak przeciwdziałać wykluczeniu cyfrowemu w biznesie?
Nie ma bowiem cyfryzacji państwa bez cyfryzacji biznesu. Nie ma podnoszenia efektywności bez cyfryzacji.