Problemem jeśli chodzi o wywiad dla Politico nie była szczerość Sikorskiego. Problemem jest to, że były szef strategicznego resortu potrzebował aż pół dnia, by uświadomić sobie, że nie było żadnej propozycji rozbioru Ukrainy. Najpierw sypał szczegółami, takimi jak świadomość Tuska, że jest nagrywany przez Putina, by w końcu przyznać, że zawiodła go pamięć. Sikorski nie ma wielu sojuszników w PO. Opozycja go nienawidzi. Pałac Prezydencki traktuje z dystansem. Słaba pamięć i ponury żart mogą go kosztować stanowisko.

Niedawno przerabialiśmy podobną sytuację. Z udziałem Putina, Jose Manuela Barroso i jednej z europejskich gazet. Rosyjski prezydent miał zadeklarować w rozmowie z przewodniczącym Komisji Europejskiej, że wystarczy mu kilka godzin, by znaleźć się ze swoim wojskiem w Kijowie. Później było zaprzeczanie, dementowanie, narzekanie na dziennikarzy. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że takie deklaracje są więcej niż prawdopodobne. Tak jak prawdziwe są wypowiedzi Putina z czasów wojny w Gruzji, w których Micheilowi Saakaszwilemu groził śmiercią. I tak jak najpewniej realna jest propozycja rozbioru Ukrainy.
Retoryka Rudolfa Kjellena, do której co chwilę odwołuje się Putin i do której odwołał się również Sikorski, jest nieodłączną cechą rosyjskiej doktryny co najmniej od połowy XVIII w., jeszcze zanim Kjellen sformułował termin „geopolityka”. Pojęcia: rozbiór, niedopaństwo (niesostojawszajasia strana), inwazja, przestrzeń życiowa (w wariancie rosyjskim: russkij mir, rosyjski świat), oficjalnie padają z ust najwyższych przedstawicieli Federacji Rosyjskiej co chwilę. Sikorski ten styl jedynie zrelacjonował.
Zarzutem jest natomiast polityczna niepoczytalność Sikorskiego. Były szef MSZ, marszałek Sejmu i do niedawna poważny kandydat na szefa unijnej dyplomacji nie może sobie na nią pozwolić. Nie może konfabulować. Zasłaniać się brakiem pamięci. Słowa osób takich jak Sikorski są oficjalnym stanowiskiem państwa. Jeśli wypowiadają je konfabulanci, państwo w rzeczy samej staje się niedopaństwem.
W tym wszystkim jest jednak niewątpliwa korzyść z zamieszania. Polskie elity mogą przepracować hipotetyczną sytuację, w której idziemy na układ z Rosją w sprawie którejś z byłych republik radzieckich. Wystarczy prześledzić niedoszłą współpracę w kwestiach białoruskich (opisujemy ją na str. 4). W takich sytuacjach warto wracać do lektury Kjellena. By przypomnieć sobie, że w układzie silniejszy–słabszy (Rosja–Polska) nie może być dwóch zwycięzców. Cechą takiego układu jest dysproporcja korzyści. Częściej zresztą ich całkowity brak po stronie słabszego. W wariancie skrajnym – wasalizacja.