Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił polską skargę na dyrektywę prawno-autorską (pisaliśmy otym wwydaniu DGP nr 81/2022). Choć formalnie oznacza to przegraną naszego kraju, to jednak wpewien sposób wygrali wszyscy. Użytkownicy, bo dzięki polskiej skardze trybunał doprecyzował, jakie prawa im przysługują, platformy internetowe, bo wiedzą, kiedy mają blokować pliki, ioczywiście sami właściciele praw autorskich, bo ostatecznie potwierdzono obowiązek aktywnego filtrowania treści zamieszczanych przez internautów.

Dotychczas platformy internetowe były zwolnione z odpowiedzialności za pliki umieszczane przez użytkowników, do momentu, gdy nie zostały powiadomione o tym, że materiały naruszają prawa autorskie. Nie musiały więc płacić odszkodowania, jeśli okazało się, że ktoś bezprawnie umieścił na serwerze piracki film czy płytę, a one nie zostały o tym powiadomione. Artykuł 17 ust. 4 dyrektywy 2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym zmienia tę regułę. Aby uniknąć odpowiedzialności, platforma musi wykazać, że dołożyła „wszelkich starań uniemożliwiających zamieszczanie treści naruszających prawa autorskie”. Polska przekonywała, że w praktyce oznacza to obowiązek filtrowania zamieszczanych przez internautów treści, co kłóci się z prawem do wolności wypowiedzi i informacji.
Co ciekawe, TSUE nie tylko potwierdził, że sporny przepis rzeczywiście oznacza obowiązek filtrowania zamieszczanych przez internautów treści, ale przyznał nawet, że ogranicza to prawo do wolności wypowiedzi. Tyle że ogranicza w sposób uzasadniony (bo w celu ochrony praw autorskich), jak i proporcjonalny (bo uwzględniając także prawa użytkowników).
Tu docieramy do najciekawszej części uzasadnienia wyroku, w której TSUE wskazał kilka szalenie ważnych wytycznych co do stosowania przepisów dyrektywy prawnoautorskiej. W jednej z nich stwierdził wprost, że choć nowe regulacje wymagają filtrowania plików zamieszczanych przez użytkowników, to platformy internetowe muszą wcześniej otrzymać od wytwórni wskazówki pozwalające na zidentyfikowanie pirackich treści. Jeśli ich nie otrzymają, to nie mogą ponosić odpowiedzialności.
Chyba najistotniejsze jest natomiast stwierdzenie, że w razie jakichkolwiek wątpliwości pierwszeństwo ma prawo do wolności wypowiedzi i wówczas nie można blokować plików. Spornych sytuacji może być wiele, zwłaszcza tych związanych z dozwolonym użytkiem, choćby prawem do wykorzystania cudzych utworów w ramach cytatu czy pastiszu. Jeśli wrzucę do sieci recenzję filmu, w której wykorzystam jego fragment, to algorytm filtrujący może go wychwycić i uznać za naruszenie. Tymczasem mogłem to zrobić na prawie cytatu, choć oczywiście równie dobrze mogłem przekroczyć jego granicę. Po wyroku TSUE wiadomo już, że w takiej sytuacji platforma nie może zablokować zamieszczonej przeze mnie recenzji.
Wyrok TSUE niejako wyprzedzająco rozwiewa pewne wątpliwości, co pokazuje, że polska skarga, choć ostatecznie oddalona, była uzasadniona. Tym bardziej że wytyczne, jakie zawarto w orzeczeniu, będą musiały brać pod uwagę sądy krajowe. A Polska, która jeszcze nie wdrożyła dyrektywy, będzie to mogła zrobić, od razu uwzględniając wskazówki TSUE.©℗