Epidemia i związane z nią niedogodności są z nami już na tyle długo, że wielu z nas zdążyło się do nich przyzwyczaić. Tak jest m.in z kolejnymi zakazami prowadzenia działalności gospodarczej. W większości przypadków godzimy się na nie, uznając, że ich wprowadzanie jest konieczne dla ochrony zdrowia publicznego i utrzymania wydolności systemu opieki zdrowotnej.

Nie zawsze jednak dostrzegamy, że ciężar tych obostrzeń nierówno dotyka przedsiębiorców. Dla pewnych z nich jest to szansa na dynamiczny rozwój, dla innych – zupełnie odwrotnie. I tak cieszy nas udany debiut InPostu na giełdzie w Amsterdamie, ale martwi też, że w tym samym czasie za sprawą pandemii dokonuje się agonia branży gastronomicznej, hotelowej czy fitness.
Mamy lockdown – radź sobie sam
Dla przykładu branża fitness była zamknięta przez siedem z ostatnich 11 miesięcy. Cztery miesiące, w których mogła prowadzić działalność, przypadło z kolei na okres letnio-wakacyjny, statystycznie mało atrakcyjny biznesowo ze względu na możliwość aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. W podobnej sytuacji znalazły się kina. Nieco mniej ograniczeń nałożono na hotele i gastronomię, przy czym nadal poziom restrykcji był bardzo wysoki.
Przedsiębiorcy mają więc pytania. Czy każdy z nich powinien być przygotowany na to, że z dnia na dzień, na mocy rządowego zakazu, może być pozbawiony prawa eksploatacji przedsiębiorstwa, a jednocześnie w tym samym czasie będzie musiał ponosić koszty jego prowadzenia? Czy bez zapewnienia odpowiedniego wsparcia ze strony państwa powinien godzić się na większy reżim sanitarny dla swojego biznesu ? Można zadać również inne pytanie, dla wielu z nas bardziej oczywiste – czy właściciel gruntu, któremu ten grunt odebrano bez odszkodowania, powinien się na to godzić? Takie pytania można mnożyć. Ich wspólnym mianownikiem jest problem pozbawienia możliwości korzystania ze swojej własności w imię jakiegoś wspólnego dobra ocenianego jako ważniejsze. Przedmiot własności może być różny – wspomniane przedsiębiorstwo, nieruchomość, samochód.
Postępujące wywłaszczenie
W rozmowie o zakazach działalności opinia publiczna i politycy skupiają się w większości na wadliwym procesie ustanawiania zakazów i ograniczeń w rozporządzeniach covidowych oraz ich niekonstytucyjności.
W naszej ocenie podkreślenia wymaga jeszcze jeden istotny, jeśli nie najważniejszy aspekt sytuacji prawnej branż zamkniętych. W pewnych sytuacjach wprowadzone przez rząd restrykcje mogą być bowiem naszym zdaniem traktowane jako przejaw faktycznego wywłaszczenia. Tak będzie w szczególności w przypadku tych przedsiębiorców, którym na skutek działań administracji rządowej zakazano prowadzenia działalności. Zgodnie natomiast z art. 21 Konstytucji RP: „Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”.
W orzecznictwie Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego, jak też w stanowiskach przedstawicieli doktryny prawa konstytucyjnego odnaleźć można poglądy, zgodnie z którymi użyte w art. 21 konstytucji pojęcie wywłaszczenia należy rozumieć szeroko – nie tylko jako wydanie aktu prawnego, przenoszącego prawo własności na rzecz Skarbu Państwa – ale także jako jakiegokolwiek rodzaju aktywność państwa, która uniemożliwia faktyczne korzystanie z istoty przysługujących praw i własności. Podobnie do tej kwestii podchodzi się w arbitrażu inwestycyjnym.
Co na to Rada Ministrów?
Jedno jest pewne. Sytuacja społeczna i gospodarcza, w której znaleźli się rząd i Zjednoczona Prawica, jest bardzo trudna. Walka z epidemią musi być prowadzona i nie można wykluczyć konieczności zamykania określonych branż czy wręcz wprowadzenia ogólnokrajowego lub regionalnego lockdownu.
To, o czym jednak często zapominamy, to że koszty tej walki powinny obciążać całe społeczeństwo, a niejedynie pewne grupy. Tego Rada Ministrów i partia rządząca nie chcą jednak uznać. Wręcz przeciwnie, publiczne wypowiedzi prominentnych polityków Zjednoczonej Prawicy jednoznacznie wskazywały, że niewprowadzenie stanu nadzwyczajnego miało na celu zamknięcie możliwości dochodzenia odszkodowań od Skarbu Państwa, które przysługiwałyby w trybie tzw. ustawy o wyrównywaniu strat. Obawy rządu uwidacznia też wniosek do TK o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów regulujących odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa.
Oczywiście rząd nie jest całkowicie obojętny na los branż zamkniętych. Zostały uruchomione mechanizmy wsparcia, realizowane głównie przez PFR. Mechanizmy te nie pokrywają jednak całości szkód i dostępne są jedynie dla części przedsiębiorców. W rezultacie nie ma ani pełnej kompensacji, ani dostępności dla wszystkich poszkodowanych.
Czy rząd coś ryzykuje?
Patrząc na branże zamknięte jak na przeciwników procesowych, a całą sytuację rozpatrując w kategoriach rozgrywki prawnej, można działania rządu uznać za co najmniej przebiegłe. O ile jednak taką sytuację można uznać za zrozumiałą w biznesie, gdzie kluczem jest rachunek ekonomiczny, o tyle trudno zrozumieć takie podejście w relacjach państwo – obywatel.
W naszej ocenie kolejne pozwy przedsiębiorców branż zamkniętych są nieuniknione. Może nie dlatego, że przedsiębiorcy upatrują duże szanse na szybką wygraną z państwem, ale dlatego że poziom ich desperacji osiągnął punkt krytyczny. Jest tak źle, że trzeba sięgnąć po wszystkie, nawet najbardziej desperackie kroki.
Kilkudziesięciu największych operatorów fitness, których reprezentujemy, planuje dziś złożyć w kancelarii premiera przedsądowe wezwanie do odmrożenia branży fitness i zawarcia ugody w sprawie pokrycia dotychczasowych szkód. To działanie jest zapowiedzią pozwów, które już wkrótce składane będą na niespotykaną dotąd skalę. Część przedsiębiorców już zresztą na drogę sądową wstąpiła.
Czy zatem rząd może spać spokojnie? Wydaje się, że nie. Po pierwsze przekonanie, że również w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny może wydać rozstrzygnięcie korzystnie dla rządu, może być błędne. Jest również możliwe, że sądy powszechne przyjmą wskazaną powyżej kwalifikację lockdownu jako postępującego wywłaszczenia. Ta droga jest o tyle warta uwagi, że umożliwia pominięcie pytania do Trybunału Konstytucyjnego. Po trzecie, pierwsze wyroki ustalające zasadę odpowiedzialności Skarbu Państwa wcale nie muszą zostać wydane w tak odległym czasie. Pamiętajmy, że będzie to spór co do prawa i postępowanie dowodowe w tych sprawach nie będzie wcale takie długie.
Senacki projekt
Odpowiedzią na większość wskazanych kwestii wydaje się być projekt ustawy o odszkodowaniach dla branż zamkniętych przygotowany w Senacie. W ostatni piątek odbyło się pierwsze czytanie w komisjach senackich i przy wsparciu zarówno senatorów opozycyjnych, jak i kilku ze Zjednoczonej Prawicy przyjęto kolejne poprawki i skierowano go do dalszych prac.
Biorąc pod uwagę doświadczenie ostatniego roku, szanse na przyjęcie tego projektu przez niższą izbę parlamentu wydają się być raczej niewielkie. Powinniśmy jednak mieć nadzieję, że projekt ten uświadomi opinii publicznej i rządowi, że możliwy i pożądany jest w tej sprawie kompromis.
Po pierwsze przedsiębiorcy mieliby znacznie szybszą ścieżkę od uzyskania odszkodowania, a postępowanie sądowe byłoby ostatecznością. Rząd z kolei znalazłby rozwiązanie palącego problemu społecznego i gospodarczego. Sama branża fitness to ok. 100 tys. miejsc pracy – siła porównywalna do górnictwa. A to tylko jedna z wielu branż zamkniętych.
W razie braku stosownej ustawy regulującej kwestię odszkodowań korzystne rozstrzygnięcia sądowe dla przedsiębiorców zapadające na zasadach ogólnych mogłyby doprowadzić do niespotykanej w polskiej historii fali powództw. To byłaby z pewnością katastrofa polityczna, ale też dodatkowy koszt dla budżetu.
Kilkudziesięciu największych operatorów fitness, których reprezentujemy, planuje dziś złożyć w kancelarii premiera przedsądowe wezwanie do odmrożenia branży fitness i zawarcia ugody w sprawie pokrycia dotychczasowych szkód