Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych i prokuratura powinny zbadać sprawę powrotu rządowej delegacji z Londynu - ocenili we wtorek politycy PO. Ich zdaniem, rządzący robią sobie "kabaret" z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie.

W poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna" opublikował artykuł dotyczący powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów. "DGP" napisał, że wojskowa casa, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała rządowa delegacja. Dziennik pisze, że okazało się, iż dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się najpierw więcej osób niż było miejsc, samolot był źle wyważony.

Według "DGP", odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później casą, a kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.

"Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za bałagan (związany z organizacją lotu), tłumaczenia (szefowej Kancelarii Premiera) Beaty Kempy są absurdalne, udowodniła wszystkim, że nie zna przepisów prawa i nie chce wziąć odpowiedzialności za potencjalne niebezpieczeństwo, które mogło doprowadzić do tragedii" - powiedział poseł PO Mariusz Witczak we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie.

Jak dodał na pokład samolotu wpuszczono więcej osób, niż jest miejsc w samolocie. "Nie wiemy, co robił przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i dlaczego dopuścił do takiego chaosu i bałaganu" - zaznaczył Witczak. Jego zdaniem, "rządzący robią sobie kabaret z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie".

Kempa powiedziała w poniedziałek PAP, że "+cywilna+ instrukcja HEAD nie została w żaden sposób złamana". "Jest to dokument niejawny. W sytuacji braku samolotów mogą zdarzać się sytuacje, kiedy są decyzje, czy to lotniska, czy przewoźników, na które trzeba reagować w trakcie" - dodała.

We wtorek w radiowej Jedynce, Kempa tłumaczyła, że są dwie instrukcje: jawna i z klauzulą zastrzeżoną, o której nie może mówić publicznie. "Za każdym razem, gdy jest zapotrzebowanie na lot, muszą być układane te kwestie zgodnie z instrukcjami, to jest oczywiste, tak się stało teraz" - zaznaczyła. "Natomiast, jeśli czytam, że ktoś miał lecieć na stojąco, albo ktoś się buntował, bo nie chce wykonać polecenia pilota (...), my tej sytuacji tolerować nie będziemy i te gorzkie żale pozostawimy na boku" - powiedziała minister.

"Bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie pod rządami PiS ma charakter czysto teoretyczny, gołym okiem widać, że państwo polskie, pod rządami PiS nie działa" - przekonywał Witczak.

Zdaniem Marcina Kierwińskiego (PO), jedyną instrukcją HEAD, jaka obowiązuje w państwie polskim, jest instrukcja wojskowa. "Najważniejsi urzędnicy państwowi nie znają polskich procedur, nie znają polskiego prawa, nie ma w nich chęci, aby wyciągnąć wnioski z tego, co stało się w Londynie" - zaznaczył.

W ocenie Kierwińskiego, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych powinna zbadać sprawę powrotu rządowej delegacji z Londynu. Jak dodał, również prokuratura powinna zająć się tą kwestią. "Ten, kto przygotowuje lot, sprowadził poważne niebezpieczeństwo na najważniejsze osoby w państwie" - podkreślił. Nie wykluczył też, że PO złoży wniosek, aby tą sprawą zajęła się sejmowa komisja obrony, lub komisja administracji i spraw wewnętrznych.

Poseł PO Wojciech Król przekonywał, że urzędnicy muszą znać procedury dotyczące lotów. "Minister Kempa swoimi wypowiedziami potwierdza, że nie zna procedur, powołuje się np. na cywilną instrukcję HEAD, o której słyszała ona sama" - zaznaczył. Król pytał m.in., jak BOR ma zapewnić ochronę najważniejszych osób w państwie, jeżeli nie posiada listy pasażerów lotu.

"Kancelaria Prezesa Rady Ministrów pod rządami minister Kempy funkcjonuje nieudolnie" - podkreślił poseł PO.

Rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział we wtorek na stronie internetowej "Rzeczpospolitej", że istnieje druga, tajna instrukcja HEAD, która została zawarta pomiędzy inspektoratem uzbrojenia a przewoźnikiem. Zapewnił, że lot został zorganizowany zgodnie z jej przepisami.

Bochenek poinformował też, że instrukcja określa między innymi konfiguracje osób, które mogą znaleźć się na pokładzie jednego samolotu. Dodał, że delegacja rządowa chciała ułatwić powrót z Londynu dziennikarzom.(PAP)