Rok działalności Mariusza Błaszczaka jako ministra spraw wewnętrznych i administracji doprowadził do destrukcji w służbach i administracji - podkreślali w piątek przedstawiciele "gabinetu cieni" Platformy Obywatelskiej.

Na konferencji prasowej w Sejmie Borys Budka, który kieruje resortem spraw wewnętrznych w ramach gabinetu cieni PO, ocenił, że jedyną dobrą rzeczą w ostatnim roku urzędowania MSWiA "jest chyba to, że tylko trzy lata dzielą nas od tego, by pan minister Błaszczak przestał być ministrem spraw wewnętrznych i administracji".

"Przez ostatni rok dokonano wyjątkowej destrukcji jeśli chodzi bezpieczeństwo Polaków" - podkreślił Budka. Wskazał m.in. na "najdłuższy w historii wakat" na stanowisku Komendanta Głównego Policji oraz na wypadek prezydenckiego samochodu. Według Budki dowodzi to, że "PiS nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa nawet prezydentowi, który powinien takie bezpieczeństwo mieć zagwarantowane".

Polityk dodał, że na działaniach Błaszczaka ucierpiały służby mundurowe. "Symbolem PiS-u stała się kibolska kominiarka, czy też wybryki chuligańskie, które towarzyszyły świętom państwowym, a orzełek w mundurze tak naprawdę przegrał z szalikiem, czy też z osobami, które nie potrafią uszanować polskiej policji" - powiedział Budka.

Wiceminister SWiA w gabinecie cieni Wojciech Wilk przekonywał, że destrukcja dotknęła również administracji publicznej. Zwrócił w tym kontekście uwagę na fakt, że Błaszczak ponosi odpowiedzialność za "zniszczenie służby cywilnej".

"Poprzez to, że został zlikwidowany tak naprawdę przez pana ministra konkursowy nabór na wyższe stanowiska urzędnicze i nie tylko, teraz PiS może zatrudniać swoich ludzi bez żadnego skrępowania" - zauważył poseł.

Zmiany te - dodał - doprowadziły z kolei do podważenia zaufania "obywateli do administracji publicznej", a ponadto "podważyło zaufanie również tych ludzi, którzy pracują na rzecz państwa polskiego, wobec tego państwa".

Członkowie powołanego przez PO gabinetu cieni zwracali również uwagę na szkodliwe - ich zdaniem - działania szefa MSWiA ograniczające prawa i wolności obywatelskie. Wskazywali w tym kontekście m.in. na fakt, że to Błaszczak był inicjatorem uchwalonej w piątek przez Sejm nowelizacji ustawy o zgromadzeniach.

"Dzisiaj dopełnia się ten czarny scenariusz, który tak naprawdę od początku rządów pana ministra Błaszczaka w resorcie był przewidziany. PiS tak bardzo boi się własnych obywateli i tak bardzo boi się tych, którym władza nie podoba się, że próbuje zawłaszczyć również przestrzeń publiczną" - mówił Budka.

Politycy z gabinetu cieni PO zaapelowali do Polaków o to, żeby nie bali się protestować oraz o zgłaszanie do nich "każdej formy represji władzy". "Platforma Obywatelska obiecuje pomoc każdemu, kto bezprawnie zostanie zwolniony z pracy na skutek takich działań obecnej władzy, obiecujemy pomoc każdemu, kto będzie dotknięty tym nowym, niekonstytucyjnym prawem - w każdym biurze poselskim PO, w każdym biurze regionu Polacy znajdą pomoc" - zadeklarował Budka.

Na piątkowej konferencji przedstawiciele Platformy krytycznie odnosili się też do projektu tzw. ustawy dezubekizacyjnej, która według Budki, "nie ma nic wspólnego z dezubekizacją".

"To jest kolejny etap czystek w służbach mundurowych. Pan minister Błaszczak rozpoczynając swoje urzędowanie zwolnił bardzo wielu profesjonalnych policjantów, bardzo wielu wykształconych ludzi, którzy powinni dalej służyć Polsce, a nie na skutek politycznej zmiany być odsunięci od swoich obowiązków" - wtórował mu Wilk.

"Oczywiście nie bronimy członków Służby Bezpieczeństwa, oni nie zasługują na tak wysokie emerytury, natomiast obawiamy się, że przy tej okazji swoje świadczenia stracą ludzie, którzy uczciwie pracowali dla wolnej Polski" - dodał.

Zdaniem posłów PO negatywne skutki wprowadzenia w życie ustawy dezubekizacyjnej mogłyby dotknąć m.in. funkcjonariuszy państwowej straży pożadnej, policji czy biur paszportowych, a także np. rodziny funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej.

"W tej propagandzie i populizmie traci sens to wszystko, co Platforma zrobiła jeśli chodzi o dezubekizację; to PO wprowadziła przepisy, które przeszły test konstytucyjności w Trybunale Konstytucyjnym i pozwoliły na odebranie przywilejów rzeczywiście tym osobom, którym te przywileje się nie należały" - dodał Budka.

Powołany w połowie listopada gabinet cieni Platformy, który ma na bieżąco recenzować pracę rządu Beaty Szydło, to prawie 50 osób - "premier" Grzegorz Schetyna, dwóch "wicepremierów": Ewa Kopacz i Tomasz Siemoniak oraz 21 "ministrów" i ich zastępców.

W gabinecie znaleźli się również: szef klubu PO Sławomir Neumann (resort rozwoju i infrastruktury), Rafał Grupiński (kultura i dziedzictwo narodowe), Borys Budka (sprawy wewnętrzne i administracja), Czesław Mroczek (obronność), Rafał Trzaskowski (sprawy zagraniczne), Krzysztof Brejza (sprawiedliwość), Włodzimierz Nykiel (finanse), Urszula Augustyn (edukacja), Piotr Wach (nauka i szkolnictwo wyższego), Tomasz Grodzki (zdrowie).

"Ministrami" w gabinecie PO są ponadto: Michał Szczerba (polityka senioralna), Jarosław Duda (praca i polityka społeczna), Arkadiusz Marchewka (cyfryzacja), Jacek Protas (minister ds. samorządów), Dorota Niedziela (rolnictwo), Ireneusz Raś (sport i turystyka), Gabriela Lenartowicz (środowisko), Tadeusz Aziewicz (gospodarka morska), Małgorzata Janyska (gospodarka), Zdzisław Gawlik (energia). Monika Wielichowska jest w gabinecie cieni pełnomocniczką ds. równego statusu, sekretarz generalny PO Stanisław Gawłowski - szefem Komitetu Stałego, a skarbnik Mariusz Witczak - szefem KPRM. (PAP)