Mariusz Kamiński jest gotowy do wielkiej reformy służb specjalnych. Ma ona polegać na połączeniu w jeden resort cywilnych agencji zajmujących się bezpieczeństwem narodowym.

– Plan jest gotowy. Czeka na decyzję polityczną – przyznaje osoba z otoczenia ministra koordynatora służb specjalnych. – Chodzą słuchy o powołaniu takiego ministerstwa. Nie komentujemy jednak tej sprawy – ucina w rozmowie z DGP doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa prof. Andrzej Zybertowicz. Rzecznik rządu Rafał Bochenek z kolei deklaruje, że w kwestii MOP nie zapadły jeszcze żadne decyzje.

Głównym celem zmian jest stworzenie jednolitego centrum decyzyjnego, lepsza wymiana informacji i zlikwidowanie konkurencji między agencjami, które dziś podlegają bezpośrednio premierowi. Upraszczając: chodzi o likwidację księstw, z których każde próbuje grać na siebie. Sceptyczny wobec reformy Kamińskiego pozostaje ponoć wicepremier Mateusz Morawiecki. Resort finansów, którym kieruje, przeanalizował, ile kosztowałoby utworzenie MOP. I okazało się, że dzisiaj nie ma na to pieniędzy.

Na reformie najwięcej straci ABW. Z wielkiej służby specjalnej z uprawnieniami śledczymi zmieni się w klasyczny kontrwywiad. Kompetencje operacyjne wykorzysta tylko do tropienia szpiegów i ochrony tajemnic państwowych. Pozostanie w niej również pion analityczny, w tym Centrum Antyterrorystyczne. Ale jej uprawnienia w zakresie walki z przestępczością zorganizowaną i narkotykami przejdą do policji. W przypadku Agencji Wywiadu zmiana będzie kosmetyczna. Plan nie zmniejszy ani też nie zwiększy jej uprawnień. Chodzi po prostu o ściślejszą kontrolę ministra.

W wersji maksimum do superresortu miałyby wejść także wywiad i kontrwywiad wojskowy. Jednak Antoni Macierewicz, któremu bezpośrednio podlegają, nie chce się na to zgodzić. Agencje zapewniają bowiem dostęp do ekskluzywnej wiedzy. Mogą zakładać podsłuchy i zbierać informacje o rozpracowywanych osobach. Politycznie są bardzo cenne.

– Tworzenie takich resortów jest w demokracjach raczej niespotykane – komentuje plany Marek Biernacki, były szef MSW. I przywołuje skojarzenia z PRL-owskim Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego

Za opracowanie planu konsolidacji agencji odpowiedzialny jest koordynator służb specjalnych. Ma w tym osobisty interes.
Dziś i tak w praktyce Kamiński odpowiada za służby specjalne. Ale formalnie są one wprost podporządkowane pani premier. W tym sensie minister koordynator jest szefem bez jednoznacznie podlegającego mu i pracującego na jego rzecz resortu. Jest tym samym ministrem nie tyle bez teki, co bez aparatu. Zarówno Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), jak i Agencja Wywiadu (AW) są centralnymi organami państwa. Po zmianach w nowej strukturze najpewniej staną się departamentami ministerstwa podlegającymi bezpośrednio Kamińskiemu.
Powodów do radości nie ma ABW. Reforma oznacza, że nie będzie już prowadziła tak dużej liczby śledztw jak obecnie (w założeniach reformy Bartłomieja Sienkiewicza, która w odniesieniu do ABW miała podobne cele – prognozowano spadek z ok. 240 do 60 śledztw). Co z kolei oznacza mniejsze kadry (funkcjonariusze zajmujący się przestępczością zorganizowaną przejdą najpewniej do policji).
W samych służbach opinie na temat proponowanych zmian są podzielone.
Generał Zbigniew Nowek, były szef Agencji Wywiadu i Urzędu Ochrony Państwa: – Nie ma uniwersalnego klucza działania służb specjalnych. Ze względu na wojskowe misje zagraniczne lepiej, żeby wywiad i kontrwywiad był w jednym miejscu. Tak, by łatwiej było podejmować decyzje.
Rozmawialiśmy również z wysokiej rangi byłymi oficerami służb specjalnych. – Łączenie agencji zajmujących się różnymi działaniami, np. kontrwywiadem i wywiadem, w jedno ministerstwo nie ma sensu. Stworzenie jednego ośrodka koordynującego jak najbardziej tak – mówi nasz pierwszy rozmówca.
Były funkcjonariusz związany ze służbami wojskowymi jest przekonany, że w ministerstwie ochrony państwa na pewno nie znajdą się agencje wojskowe. – Nie wierzę w to, że Antoni Macierewicz odda komukolwiek kontrolę nad Służbą Wywiadu Wojskowego i Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. On jest na to zbyt silny – komentuje. O planie połączenia wszystkich służb w jedno ministerstwo – zarówno wojskowych, jak i cywilnych – pisał w maju tego roku „Nasz Dziennik”. Ten pomysł jest już nieaktualny.
Również podczas rządów Platformy Obywatelskiej gotowy był plan powołania jednego superresortu bezpieczeństwa. Opracował go ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Zablokowała jednak reformę dymisja ministra związana z aferą podsłuchową (która swoją drogą potwierdzała tezę o słabości służb zajmujących się ochroną kontrwywiadowczą najważniejszych osób w państwie).
Autorska reforma Sienkiewicza zakładała zmianę nadzoru nad agencjami. W miejsce kolegium do spraw służb specjalnych oraz stanowiska ministra koordynatora (nieobsadzonego w czasach rządów PO) miał powstać Komitet Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Państwa. Miał być pomocniczym organem złożonym z przedstawicieli resortów nadzorujących służby oraz bezpośrednio zainteresowanych wynikami ich pracy, w tym szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz ministrów: obrony narodowej, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, finansów i sprawiedliwości. Również w planie Sienkiewicza zakładano, że ABW będzie tradycyjnym kontrwywiadem (jak w planie Kamińskiego), walka z przestępczością zorganizowaną i narkotykami przejdzie do policji, a z korupcją w całości do CBA. ABW miała w zasadzie zostać podporządkowana MSW (i mieć z nim wspólny budżet tak jak Straż Graniczna, policja czy BOR). Rozwiązanie – jako opozycja – krytykował wówczas PiS.
Koncepcja połączenia służb w jedno ministerstwo była omawiana też przez rząd Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006–2007. Jej architektem był ówczesny minister koordynator Zbigniew Wassermann, który 10 kwietnia 2010 r. zginął w katastrofie smoleńskiej. Podobnie jak w planie Kamińskiego agencje miały podlegać konstytucyjnemu ministrowi.
OPINIA
Pomysł ma sens tylko wtedy, gdyby w skład resortu weszły służby wojskowe
Marek Biernacki  PO, były minister spraw wewnętrznych, były minister sprawiedliwości, jako poseł zasiada w sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji oraz komisji ds. służb specjalnych / Dziennik Gazeta Prawna
Budowanie ministerstwa, które ma nadzorować wszystkie służby, jest niewskazane. To się jednoznacznie kojarzy z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, z którym mieliśmy do czynienia w okresie PRL. Taki krok nie zwiększy skuteczności służb. Proszę zwrócić uwagę, że nowy minister ma kontrolować tylko trzy służby: Agencję Wywiadu, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Służba Wywiadu Wojskowego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego pozostają w gestii ministra obrony Antoniego Macierewicza, który bardzo rygorystycznie trzyma nad nimi pieczę. Takie ministerstwo miałoby sens, jeśli wszystkie służby znalazłyby się pod jego nadzorem.
Wiadomo, że niezależnie od tego, która partia rządzi, służby mają tendencję, by między sobą rywalizować. Ale właśnie po to jest instytucja koordynatora i kolegium ds. służb specjalnych, by takie spory likwidować i usprawniać pracę. Oczywiście powinno się to odbywać pod nadzorem premiera. Tu nie trzeba tworzyć nowego ministerstwa. Kwestia koordynacji to nie jest po prostu zmiana czapki. Tworzenie tego typu resortów jest w świecie demokratycznym raczej niespotykane. Warto zwrócić uwagę, że poprzez centralizację minister koordynator będzie miał wgląd w akta szczegółowe. I choć teraz mamy stabilną sytuację polityczną, trudno się spodziewać szybkich zmian kadrowych, to zagrożeniem może być częsta rotacja tego ministra w przypadku np. niestabilnych koalicji. W kwestiach kontrwywiadowczych wiedza polityków nie powinna być zbyt duża, bo później może istnieć pokusa, by ją wykorzystać w bieżącym życiu politycznym.