Były republikański kandydat na prezydenta, senator John McCain, przestrzegł Donalda Trumpa przed nowym "resetem" w stosunkach USA z Rosją. Podobne stanowisko zajmują niektórzy konserwatywni Republikanie współpracujący z prezydentem elektem.

"W czasie, gdy u nas następuje przekazanie władzy prezydenckiej, (rosyjski prezydent) Władimir Putin powiedział, że chce poprawić stosunki z USA. Powinniśmy wierzyć takim oświadczeniom tak samo, jak wszystkim innym wydanym przez byłego agenta KGB, który pogrążył swój kraj w tyranii, zamordował swych politycznych przeciwników, napadł na sąsiadów Rosji, groził sojusznikom Ameryki i próbował podważyć zaufanie do amerykańskich wyborów" - powiedział McCain.

Dodał, że jeśli dojdzie do kolejnego resetu – jak nazywano poprawę stosunków z Rosją za rządów prezydenta Obamy w latach 2009-2014 – Ameryka zapłaci za to "wspólnictwem w rzezi narodu syryjskiego przez reżim (prezydenta Syrii Baszara) el-Asada". "Jest to cena nie do przyjęcia dla wielkiego kraju" (jak Ameryka) - powiedział.

Senator nie wymienił z nazwiska Trumpa, ale powszechnie odczytano, że oświadczenie jest skierowane do prezydenta elekta.

W czasie kampanii wyborczej Trump wychwalał Putina jako wybitnego przywódcę, nigdy nie skrytykował go za agresję na Ukrainie, a nawet sugerował, że aneksję Krymu uważa za usprawiedliwioną. Kwestionował też wartość NATO i mówił, że za jego rządów USA mogą nie przyjść z pomocą zaatakowanym sojusznikom z NATO, jeśli ci nie będą wydawać więcej na zbrojenia.

W poniedziałek Trump rozmawiał z Putinem przez telefon. Po rozmowie jego sztab oświadczył, że prezydent elekt "ma wielką nadzieję na silne i trwałe relacje z Rosją". Kreml w swoim komunikacie oznajmił, że Putin chce współpracować z Trumpem w walce "z terroryzmem".

Ugodowa postawa Trumpa wobec Rosji i podważanie sensu NATO – które nazwał kiedyś organizacją przestarzałą - różni się od stanowiska zdecydowanej większości republikańskich polityków i ekspertów tej partii ds. polityki zagranicznej. Przeważa wśród nich przekonanie o konieczności powstrzymywania Rosji od imperialnej ekspansji na obszarze dawnego ZSRR i odstraszania od agresji. Takie stanowisko zajmuje nawet kandydat na wiceprezydenta Mike Pence.

Podobnym jastrzębiem w zakresie polityki wobec Rosji, a także innych kwestiach międzynarodowych, jest również John Bolton, ambasador USA przy ONZ za prezydentury George'a W.Busha, uważany za jednego z głównych kandydatów na sekretarza stanu w gabinecie Trumpa.

W ekipie dobierającej skład przyszłej administracji prezydenta elekta działają m.in. eksperci fundacji Heritage, czołowego konsetwatywnego think-tanku w Waszyngtonie. W swoim najnowszym raporcie Heritage ostrzegła, że Rosja stanowi rosnące zagrożenie dla interesów USA w Europie i na Bliskim Wschodzie.

"Rosja dąży do maksymalizacji swojej strategicznej pozycji na świecie kosztem USA. Stara się także osłabić wpływy i moralny autorytet Ameryki, prowokuje siły amerykańskie i NATO oraz sabotuje politykę USA i całego Zachodu w Syrii" - stwierdzono w opublikowanym w środę raporcie.