Przez kilkadziesiąt tysięcy polskich organizacji pozarządowych przepływa co roku ponad 20 mld zł. I to finanse budzą największe kontrowersje. NGO od non-government organisations, czyli organizacje pozarządowe. Non profit, bo ich działalność nie jest nastawiona na zysk. Trzeci sektor, bo ma odpowiadać za rozwój społeczeństwa obok publicznego i prywatnego.
70 000 polskich instytucji pozarządowych / Dziennik Gazeta Prawna
Nazw tej branży jest kilka, ale choć pierwsze takie instytucje zaczęły się u nas pojawiać pod koniec lat 80., sektor ten wciąż jest słabo rozpoznawalny. Właściwie mało kto wie, czym się zajmuje. I to pomimo, że w jego skład wchodzi 70 tys. – 100 tys. instytucji.
– Obserwujemy pewną stabilizację. Jest coraz więcej organizacji działających dłuższy czas, mających w miarę stabilną sytuację finansową i z podstawowym zapleczem materialnym. Gorzej z zapleczem społecznym. Za większością organizacji stoi jedna, dwie charyzmatyczne osoby, od których zaangażowania zależy, czy organizacja w ogóle działa. Być może dopiero teraz się dowiemy, czy NGO wypracowały sobie ważną pozycję. Bo to, co się ostatnio dzieje, może być testem, czy jesteśmy już dojrzałą, solidarną branżą – dodaje Marta Gumkowska ze Stowarzyszenia Klon/Jawor (SKJ).
A to, co się dzieje, to coraz ostrzejsza krytyka i oskarżenia o niejasne źródła finansowania. Oskarżenia początkowo dotyczyły instytucji współfinansowanych przez Open Society Foundation George’a Sorosa. Wysuwał je Paweł Kukiz, publicyści „Gazety Polskiej” i innych prawicowych mediów. Wskazywano najstarszą polską organizację, Fundację im. Stefana Batorego, która powstała w latach 80. dzięki finansowaniu Sorosa i od lat odpowiada za rozdysponowywanie środków na działania NGO. Prawicowi publicyści jako najsilniej z nią powiązane wskazują Stowarzyszenie 61, czyli twórców portalu MamPrawoWiedziec.pl, i jego szefową Różę Rzeplińską, córkę prezesa Trybunału Konstytucyjnego.
Krytyka organizacji pozarządowych jest ostatnio jednym z głównych tematów „Wiadomości” TVP. Pojawiały się w nich materiały opisujące w krytycznym tonie wspieranie przez stołeczny ratusz i niektóre ministerstwa fundacji, w których władzach są były prezes TK Jerzy Stępień, Róża Rzeplińska oraz córka eksprezydenta Zofia Komorowska. Opisywano ich powiązania z urzędnikami i politykami, podkreślano duże koszty wynagrodzeń w fundacjach. – To nie jest tak, że takie podejrzenia pojawiły się po raz pierwszy. Skoro przez sektor przepływają spore pieniądze ze środków samorządowych i publicznych, w tym unijnych, musi to budzić zainteresowanie. NGO powinny być kontrolowane. Tyle że tym razem to zmasowana, merytorycznie nieuzasadniona krytyka instytucji, którym próbuje się udowodnić, że są politycznym zapleczem opozycji czy TK – mówi Filip Pazderski z Instytutu Spraw Publicznych.
Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka materiały „Wiadomości” naruszają zasady bezstronności, wyważenia i niezależności. HFPC poskarżyła się na nie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. – Funkcjonowanie NGO jest poddane wielu kontrolom i wymogom przejrzystości. Dotacje nie są przyznawane, bo tak sobie jakiś urzędnik zdecydował. Są jawne, otwarte konkursy, a pieniądze trzeba szczegółowo rozliczać. Nawet bardzo szczegółowo, biurokratyzacja wymogów jest tu naprawdę wysoka. A mimo to wyciągane są nieudokumentowane wnioski o jakichś aferach – rozkłada ręce Pazderski.
Spójrzmy bez emocji. Badaniem branży zajmują się regularnie tylko GUS i Stowarzyszenie Klon/Jawor. Urząd swój ostatni raport opublikował przed kilkoma dniami, ale dane do niego zbierano dwa lata temu. Podobnie jest w przypadku SKJ; najnowsze informacje pochodzą z lat 2014–2015. Choć NGO to instytucje non profit, niektóre mogą prowadzić odpłatna? działalnos´c´ statutowa? lub gospodarcza?. Robi tak 26–28 proc. z nich. Według GUS w trzecim sektorze działa 11,4 mln Polaków, z danych SKJ wynika, że mniej, bo co piąty z nas. Różnica wynika z szerszej definicji, jaką stosuje urząd. Jednak z obu źródeł wynika, że liczba Polaków aktywnych na tym polu właściwie nie rośnie od 2012 r.
Sektor pozarządowy staje się za to coraz poważniejszym pracodawcą. GUS podaje, że we wszystkich organizacjach sektora na koniec 2014 r. było zatrudnionych 154 tys. osób, w tym dla 131 tys. organizacje te stanowiły główne miejsce pracy. Gdyby potraktowac´ sektor jako jedną całość, wyprzedziłby on wszystkich pracodawców w polskiej gospodarce. Dodatkowo – jak wylicza SKJ – ponad 1/3 instytucji w tej branży zatrudnia co najmniej jednego pracownika, a przeciętna pensja na pełnym etacie wynosi 3 tys. zł. GUS podaje, że w 2014 r. wartos´c´ s´rodków zgromadzonych przez fundacje i stowarzyszenia przekroczyła 20 mld zł. Przecie?tne roczne przychody fundacji kształtowały sie? na poziomie 610 tys. zł, zas´ mediana – 46 tys. W stowarzyszeniach średnia nie przekroczyła 186 tys. zł, a mediana – 17 tys. zł. Powoli rośnie też liczba źródeł finansowania działalności. Już niemal co szósta organizacja oprócz dotacji od administracji i samorządów działa także w oparciu o składki członkowskie i darowizny.
Czy więc NGO stanowią grupę trzymającą władzę i pieniądze? Ich przedstawiciele z ironią mówią o grafikach z „Wiadomości” pokazujących, że w zarządach i radach programowych kolejnych organizacji przewijają się te same osoby. – Przewijają się, bo brakuje chętnych do pełnienia takich funkcji. Bycie w zarządzie to nie jest jakaś lukratywna fucha. To dużo pracy i odpowiedzialności, a funkcję tę pełni się społecznie. Jeśli członkowie zarządu są jednocześnie zatrudnieni w organizacji, to zazwyczaj za pieniądze o wiele mniejsze, niż mogliby zarobić w sektorze prywatnym – tłumaczy Gumkowska. W 76 proc. organizacji podczas ostatnich wyborów zarządu było tyle samo lub mniej kandydatów niż miejsc do obsadzenia. W efekcie – wylicza SKJ – 15 proc. członków zarządów NGO zasiada też w innych organizacjach.
Zainteresowanie skupia się jednak na największych instytucjach. – Niby mamy dobre opinie, a zaufanie społeczne jest dość wysokie, ale w rzeczywistości ludzie nie bardzo wiedzą, czym te organizacje się zajmują. Rozpoznawalne są Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Caritas, Polska Akcja Humanitarna, kilka z tych, które jako organizacje pożytku publicznego (OPP) starają się o 1 proc. podatku, czyli organizacje typowo pomocowe – wskazuje Pazderski. – Ale już te działające w edukacji, kulturze, budowie społeczeństwa obywatelskiego, zajmujące się kontrolą władzy dla większości obywateli są zupełnie nieznane – dodaje badacz.
– OPP starające się o 1 proc. musiały wyjść do ludzi, zacząć komunikować, co i dla kogo robią. Pozostałym organizacjom często brakuje na to czasu i środków – przyznaje Gumkowska. – Może właśnie teraz będą musiały to zrobić, bo krytyka sektora to dopiero początek zmian w systemie finansowania instytucji, które są nie po drodze rządowi – dodaje. Już widać zresztą, że w konkursach zaczynają wygrywać NGO bliskie PiS. I tak Rzecznik Praw Rodziców małżeństwa Elbanowskich dostał kontrakt na 8 mln zł na doradzanie MEN, Fundacja Republikańska za 137 tys. zł prowadziła audyt instytucji podległych resortowi kultury, a Lux Veritatis, fundacja powiązana z o. Tadeuszem Rydzykiem, otrzymała 200 tys. zł w organizowanym przez MSZ konkursie „Współpraca w zakresie dyplomacji publicznej 2016”.
– To, co się dzieje, jest szkodliwe dla całego sektora. Pokazuje jakieś tajemnicze powiązania między nie wiadomo jakimi ludźmi i psuje wizerunek wszystkich instytucji – podkreśla Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego. – Ale to nie oznacza, że nie ma problemu. Bo jest. I tym problemem jest zbytnie uzależnienie organizacji pozarządowych od pieniędzy rządowych lub zagranicznych, czyli pochodzących z dotacji unijnych i z zagranicznych fundacji. To problem, bo jednak krępuje sektorowi swobodną, różnorodną egzystencję – dodaje. Dlatego Klub Jagielloński postuluje zmiany w systemie finansowania tak, by nie opierało się ono tylko na grantach, lecz było tworzone w oparciu o plany długoterminowe, w których instytucja będzie zobowiązana pokazać, czym chce się zająć, i udowodni, że przynajmniej część funduszy potrafi zdobyć w zbiórkach, czyli aktywizując zwykłych ludzi.
Sami działacze przekonują jednak, że bardziej niż wyschnięcia źródeł publicznego finansowania obawiają się, że społeczeństwo straci do nich zaufanie. – Sieć Obywatelska Watchdog w tym roku przebiła się ze swoimi działaniami do opinii publicznej, a na jej działalność zaczęli wpłacać zwykli ludzie. To w nich tkwi siła instytucji pozarządowych – podsumowuje Trudnowski.
Ludzie nie bardzo wiedzą, czym te organizacje się zajmują.