Przed sądem w Olsztynie rozpoczął się w środę cywilny proces o ochronę dóbr osobistych, który wytoczyli dwaj mężczyźni odsiadujący kary dożywocia za podwójne zabójstwo z 1998 r. Twierdzą, że o udział w tej zbrodni pomówił ich jeden ze współoskarżonych.

Cywilny proces ma związek z dokonanym 18 lat temu zabójstwem braci N. z Giżycka: 15-letniego Adama i 11-letniego Szymona. Za winnych tej zbrodni uznano pięć osób. Marcina Ch. i Krzysztofa K. skazano na dożywocie, a Roberta T. na karę 25 lat więzienia. Wobec dwóch pozostałych oskarżonych, którzy byli nieletni w chwili zabójstwa, orzeczono kary 7 i 8 lat pozbawienia wolności.

Taki wyrok Sądu Okręgowego w Suwałkach został potem utrzymany przez sąd apelacyjny. Kasacje od prawomocnego wyroku wniesione przez obrońców oddalił w 2003 r. Sąd Najwyższy.

Obaj skazani na dożywocie od początku śledztwa do końca procesu twierdzili, że są niewinni. Zostali skazani głównie na podstawie obciążających ich zeznań pozostałych oskarżonych, przede wszystkim Roberta T.

Przed trzema laty adwokat Marcina Ch. i Krzysztofa K. podjął próbę wznowienia postępowania wobec nich, uchylenia wyroków sądów obu instancji i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. We wniosku przekonywał, że od czasu prawomocnego wyroku pojawiły się informacje nieznane przedtem sądowi, a wskazujące na to, że jego klienci nie popełnili przypisanych im czynów.

Dowodem na to miała być - nagrana na dyktafon przez Marcina Ch. - rozmowa w więzieniu ze skazanym w tej samej sprawie Robertem T. Do wniosku obrona dołączyła też zeznania trzech współwięźniów Roberta T. i zapis jego rozmowy z pracownikiem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Według obrońcy te materiały potwierdzają, że jego klienci są niewinni. W nagranych rozmowach Robert T. mówi bowiem, że nie byli oni na miejscu zbrodni i nie brali w niej udziału, a obciążające ich zeznania współoskarżonych - jak twierdzi - zostały wymuszone przez policjantów prowadzących śledztwo.

W 2013 r. Sąd Najwyższy oddalił jednak wniosek o wznowienie procesu. W ocenie sądu, wypowiedzi Roberta T. nie mogą zostać uznane za nowy dowód, który w wysokim stopniu wskazywałby na to, że wydano niesłuszny wyrok. Sąd zwrócił uwagę, że Robert T. już w trakcie procesu odwoływał wyjaśnienia obciążające obu współoskarżonych. Zdaniem sądu, materiały dołączone do wniosku obrony świadczą jedynie o "dużej zmienności relacji Roberta T." odnośnie do przebiegu zbrodni, co wskazuje na jego małą wiarygodność.

Teraz pełnomocnik Marcina Ch. i Krzysztofa K., mec. Jakub Orłowski, chce udowodnić na gruncie przepisów cywilnych, że jego klienci zostali fałszywie pomówieni o udział w zabójstwie. Według adwokata to precedensowa "droga dochodzenia do prawdy" w tego typu sprawie.

"Próbujemy wykorzystać każdą możliwość, żeby udowodnić, że Robert T. od samego początku krył prawdziwych sprawców tej zbrodni, a w ich miejsce wskazywał osoby, które czują się niewinne" - powiedział PAP.

Jak dodał, pojawiły się kolejne relacje i inne dowody na to, że jego klienci zostali pomówieni. Dlatego w ich imieniu wniósł do sądu cywilne powództwo o ochronę dóbr osobistych. W pozwie domaga się od Roberta T. zamieszczenia w prasie przeprosin "z powodu wielokrotnego fałszywego oskarżenia Marcina Ch. i Krzysztofa K. o dokonanie zbrodni zabójstwa".

W środę przed Sądem Okręgowym w Olsztynie rozpoczął się cywilny proces w tej sprawie. Robert. T. , który został powiadomiony o terminie rozprawy, nie złożył odpowiedzi na pozew i nie stawił się w sądzie. Sąd postanowił dopuścić wnioski dowodowe w postaci dokumentów zgłoszonych przez powoda. Zamknął rozprawę i odroczył ogłoszenie wyroku do 23 listopada.

Do dokonanego ze szczególnym okrucieństwem zabójstwa braci N. doszło 11 października 1998 r. na Wzgórzu św. Brunona w Giżycku. Przed śmiercią 15-letni Adam był bity po twarzy i kopany. W jego gardło sprawcy wbili trzy kije. Chłopiec zachłysnął się własną krwią i zmarł. Drugi z braci, 11-letni Szymon, został uduszony szalikiem i wrzucony do jeziora. Nie ustalono jednoznacznie motywów tej zbrodni. Według prokuratury, po morderstwie sprawcy złożyli przysięgę "na śmierć i życie", że nigdy nikomu o tym nie powiedzą.(PAP)