Wiele wskazuje na to, że w ciągu kilku miesięcy na czterech kluczowych stanowiskach w Wojsku Polskim dojdzie do rotacji. Dowódca operacyjny generał Marek Tomaszycki – obok szefa sztabu i dowódcy generalnego jeden z trzech najważniejszych oficerów – został powołany na stanowisko w 2014 r. To oznacza, że jego trzyletnia kadencja zakończy się za kilka tygodni.
Jego szanse na kolejną są niewielkie. Tym bardziej że w ogóle nie wiadomo, czy takie stanowisko w przyszłości będzie istnieć. Jeszcze przed wyborami w wywiadzie dla DGP obecny minister obrony Antoni Macierewicz mówił, że „przede wszystkim trzeba uporządkować kwestie systemu dowodzenia”. Z kolei w niedawnym wywiadzie dla TVP polityk stwierdził, że projekt ustawy dotyczący systemu kierowania i dowodzenia do końca roku trafi do Sejmu.
– Wprowadzenia zmian można się spodziewać najpewniej we wrześniu – mówi nam jeden z wojskowych znający kulisy sprawy.
Tak więc nie wiadomo również, czy będzie dalej funkcjonowało stanowisko dowódcy generalnego, które obecnie zajmuje generał Mirosław Różański.
– Jego kadencja kończy się w połowie 2018 r. – informuje ppłk Szczepan Głuszczak, rzecznik prasowy DG.
Co ciekawe, w czwartek na nowo utworzone stanowisko I zastępcy dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych powołano generała Leszka Surawskiego. Można zakładać, że w ten sposób przygotowywany jest do sprawowania ważnych funkcji po nadchodzącej reformie.
Z kolei nieoficjalne informacje o złożeniu dymisji przez szefa sztabu generalnego, jedynego służącego obecnie czterogwiazdkowego generała Mieczysława Gocuła, podało niedawno Radio Zet. – Nie komentujemy medialnych spekulacji, szef sztabu normalnie prowadzi swoją działalność – stwierdził w rozmowie z DGP płk Tomasz Szulejko, rzecznik SG.
Nie zmienia to faktu, że pogłoski o zmianach w sztabie krążą już od kilku tygodni. Biorąc pod uwagę, że w lipcu pierwszym zastępcą Gocuła został gen. Adam Sikora, a w sierpniu dostał on trzecią gwiazdkę (zaledwie rok po otrzymaniu drugiej), to ma on duże szanse, by w niedalekiej przyszłości zostać szefem sztabu. Jeśli dodamy do tego pogłoski o złożeniu dymisji przez szefa Inspektoratu Uzbrojenia generała Adama Dudę (on sam ich nie potwierdza), to może się okazać, że w ciągu kilku miesięcy na czterech kluczowych stanowiskach w Wojsku Polskim dojdzie do rotacji.
Mając na uwadze zmiany, które zaszły w ostatnim roku (m.in. odejście kilku generałów z Dowództwa Generalnego, wymiana sześciu z siedmiu szefów Zarządów w Sztabie Generalnym, z których trzech wciąż tylko czasowo pełni obowiązki, wymiana ok. połowy dowódców jednostek), widać, że rząd PiS zmiany kadrowe w wojsku przeprowadza bardzo głęboko. Czasem dochodzi do sytuacji groteskowych. I tak szefem Zarządu Organizacji i Uzupełnień został płk Krzysztof Gaj, który jednak wcześniej w pewnym zapale publicystycznym przyznawał prezydentowi Putinowi rację w kwestii wojny na Ukrainie. Po ujawnieniu tych informacji szybko go odwołano. Tym sposobem na ważnym stanowisku w ciągu mniej niż roku dokonano zmiany dwukrotnie. I o ile w wojsku rotacje i kadencyjność na różnych stanowiskach to rzecz naturalna (nawet doświadczeni generałowie nie potrafią oszukać czasu i odchodzą na emeryturę), o tyle ostatnie zmiany są tak szerokie, że powstają dwa poważne problemy. Po pierwsze na wysokich stanowiskach zaczynają się pojawiać ludzie niedostatecznie doświadczeni.
Ten proces może przyspieszyć ostatnia zmiana ustawy o służbie zawodowej żołnierzy, której art. 42 przewiduje, że minister obrony narodowej „w szczególnie uzasadnionych przypadkach może wyznaczyć żołnierza zawodowego na stanowisko służbowe wyższe o dwa stopnie wojskowe i więcej”. Po drugie zostaje zakłócona pamięć instytucjonalna w sferze obronności. Tutaj stabilność i pewna przewidywalność jest kluczowa.
Zostaje zakłócona instytucjonalna pamięć w sferze obronności.
Wiadomo już, gdzie w Polsce będą stacjonowali amerykańscy żołnierze. Czytaj na Forsal.pl