O wpływy w Syrii i Iraku już walczy zbyt wiele sił; zaniepokojeniem napawa fakt, że rosną także ambicje Turcji; zaangażowanie jej sił w Mosulu i Rakce skomplikuje działania dowodzonej przez USA koalicji w celu wyparcia dżihadystów - pisze "Financial Times".

Dziennik przypomina w środę, że Erdogan chce odegrać rolę w ofensywie przeciwko Mosulowi, podczas gdy iracki rząd domaga się wycofania tureckich sił. W północno-zachodniej Syrii Turcja i rebelianci, których Ankara popiera w walce z reżimem Baszara el-Asada, zwalczają milicję kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej, uważaną przez Pentagon "za najskuteczniejszą siłę uderzeniową w celu odbicia Rakki".

Według "FT" tureckiemu prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi przyświecają najwyraźniej trzy cele. Po pierwsze - język, jakiego używa, żeby potwierdzić swoje prawo do zaangażowania w Mosulu, nasuwa na myśl turecką tęsknotę za terenami dawnego imperium osmańskiego. "Jego celem jest zapewnienie wsparcia ultranacjonalistów, których potrzebuje dla swych planów referendum w sprawie modelu prezydentury w stylu Putina, które odbędzie się najprawdopodobniej wiosną" - przewiduje gazeta.

Drugim celem Ankary jest powstrzymanie jakichkolwiek dalszych postępów Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i jej siostrzanej syryjskiej PYD. Jak pisze "FT", "syryjscy Kurdowie wykorzystali walkę przeciwko Państwu Islamskiemu, pod amerykańską osłoną, żeby wykroić autonomiczne terytorium w północnej Syrii, które Turcja traktuje jako zalążek nowego kurdyjskiego państwa u jej granic, w sytuacji odrodzenia powstania PKK we własnych granicach".

"Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób Pentagon może rozpocząć ofensywę przeciwko IS w Rakce, podczas gdy jej sojusznik w NATO, Turcja, walczy z jego kurdyjskimi sprzymierzeńcami w Syrii" - zwraca uwagę.

"Trzecią przyczyną prężenia przez Turcję muskułów jest zapewne chęć potwierdzenia tureckiej siły militarnej, zarówno w kraju, jak i za granicą" - pisze "Financial Times", przypominając w tym kontekście o nieudanym puczu z lipca tego roku.

"Brawurowa polityka Erdogana i jego nieodpowiedzialne deklaracje nie są działaniami, jakie podejmuje wiarygodny sojusznik, zwłaszcza w sytuacji, gdy inwazja Iraku, wojna w Syrii i wzrost znaczenia IS naruszyły systemy państwowe, a granice przecinają etniczno-wyznaniową mozaikę sunnitów i szyitów, Arabów i Persów, Turków oraz Kurdów" - komentuje brytyjska gazeta.

Jak zaznacza, jako sojusznik "Turcja ma prawo oczekiwać lojalności od USA oraz UE i wymagać od nich sprecyzowania skali poparcia kurdyjskich ambicji". Jednak Erdogan, nie po raz pierwszy, "podporządkowuje wszystko swemu pragnieniu niekontrolowanej władzy prezydenckiej" - podsumowuje "Financial Times". (PAP)